Podczas gdy słyszałam jak Kim rozklusowuje swojego konia zajęłam się siodłaniem Valegro. Koń był na tyle posłuszny ze stał bez uwiązu i lekko przysypiał. Nagle wybudziłam go ze słodkiego snu podając jabłko. Radosny jak nigdy dotąd zaczął przygryzać mnie w plecy prosząc o jeszcze jeden kawałek. Pogłaskałam go po mięciutkim nosku i odetchnęłam lekko jego pysk. Na grzbiet sprawnie założyłam mu granatowo-biały czaprak i miękka korygująca podkładkę z Qavallo. Podeszłam do wieszaka na którym wisiało moje cudowne czarne siodło ujezdzeniowe z bardzo wygodnymi poduszkami kolanowymi. Popręg został dość mocno zapięty, tak samo jak ochraniacze ujezdzeniowe. Ogłowie wraz z oddzielnym munsztukiem i skosnikiem zostały także szybko zapięte. Zdjęłam wodze z szyi wierzchowca i wsiadłam na niego jednym susem. Ze względu na to ze dość długo go lonzowalam od razu ruszyłam kłusem w stronę czworoboku. Na placu Kim wraz z Chillout’em przygotowywali się juz do wolnego galopu. Porobilam z Valegro trochę krótkich i długich przekątnych, a następnie trochę wolt w zebranym klusie. Wsiadłam głęboko w klus ćwiczebny i delikatnie zagalopowałam. Dzisiaj miałam z nim trenować chody boczne co było juz ostatnim krokiem w przygotowaniach się do zawodów.
⁃ Kim jak się jeździ? - zapytałam galopując w jego stronę.
⁃ A może być. Jak zawsze trochę pobrykal i się uspokoił - powiedział z lekką ciężkością w głosie. Podczas gdy zaczęłam z Valegro chód boczny w kłusie Kim ruszył szybkim galopem po przekątnej. Myślałam, że się wywrócą, ale Kim umiejętnie skręcił cudownie zganaszowanym wierzchowcem. Valegro w pewnym momencie nespokojnie ruszył galopem i byłoby blisko, a gryzłabym piach. Razem z Kimem zaczęliśmy się śmiać z zaistniałej sytuacji.
- To co może się pościgamy? - zapytał chłopak puszczając do mnie oczko.
Spojrzałam się na niego porozumiewawczo i jednym ruchem ruszyłam z Valegro na łąkę. Kim z Chillout'em wyprzedzili mnie i przeskoczyli przez leżący pień drzewa. Mimo ujeżdżeniowego siodła zrobiłam to samo. Zauważyłam, że Valegro w pewnym momencie potężnie przyspieszył i dogonił Kima. Gnaliśmy już do końca łeb w łeb. W końcu złapaliśmy konie za wodze i je zatrzymaliśmy. Zza krzaków wylazł niespodziewanie mój walnięty pies - Bruno i przeszedł pod brzuchem Valegro. Przerażony koń zadębował, a ja zsunęłam mu się po zadzie.
- Hahahaha - zaczęłam się śmiać i wstałam. Otrzepałam się i ruszyłam rozsiodłać konia. Wszystko odłożyłam na wieszaki i poszedłem z Kimem na padok. Musiałam wymienić lizawkę z biotyną, aby starczyło Valegro do zawodów. Przywiesiłam lizawkę.
- Może teraz pójdziemy do mnie? - zapytał uśmiechnięty Kim
- Spoczko!
< Kim? > Pisz, pisz ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.