Siedziałem rozmyślając nad jak głupi jestem. Wiem niezbyt ambitnie, ale co miałem robić. Źle się czułem z tym wszystkim. Medal ma dwie strony więc nie może być aż tak przerąbane. Jutro będzie nowy dzień zapomni się o tym i będzie dobrze. Bo przecież pustą kartkę można zapisać. Uśmiechnąłem się wesoło, a pochmurny nastrój wyparował. Nie wiele mu trzeba by poprawić zły nastrój.
Brać trzeba to co życie daje. Szedłem tam gdzie mnie nogi poniosły. Lubie spacery są odprężające, a dzięki świeżemu powietrzu można się dotlenić. Słońce przegrzewało przez korny drzew wprawiając wszystko w przyjemną miła atmosferę. Słowiki nuciły Melodie. Zawsze lubiłem myśleć, śpiewają o miłości. Piękne wyznania przeplatają się w symfonie, którą mógłbym słuchać godzinami. Uzmysłowiłem sobie jedną bardzo ważną rzecz. Moje klucze od pokoju nadal ma Raven. Uśmiechnąłem się delikatnie na myśl o tej dziewczynie. Naprawdę ją polubiłem. Skojarzyła się z stokrotką wsadzoną do nosa klauna.. Bardzo dziwne porównanie, ale tak jest. Miła, ale jednocześnie żartobliwa i psikusa. Nim się obejrzałem me nogi pokierowały mnie do stajni. Śmieszne, że akurat tutaj, bo mój poziom jazdy konnej jest bardzo niski. Będę szczerzy nie mam zielonego pojęcia o jedźcie. Od razu dociera do mnie stajemy zapach, który nie jest zbyt dla niego przyjemny, ale nie zwraca na to uwagi. Konie są tak niezwykłe. Bije od nich swego rodzaju moc, której nie potrafię określić. Jakby wiedziały, że są tak wspaniałe i chełpiły się tym. Pokręciłem głową rozbawiony przez swoje chore porównania. Powoli przechadzałem się po stajni, gdy natrafiłem wzrokiem na uroczą..albo uroczego konia w łatki. Słodka krówka. Podszedłem do boksu. Koń wychylił zaciekawiony łepek, a po chwili znienacka wsadził go to torby i zaczął w niej węszyć. Próbowałem śmiejąc się odciągnąć konia od siebie, ale on dopiero ustąpił, gdy wyciągnął z niego jabłko.
-Ej moje jabłko - spojrzałem na konia i założyłem ręce na piersi. Krówka nic sobie z tego nie zrobiła i szurnęła mój policzek jakby mówił chce więcej.
- Nie mam już - pokręciłem głową. Pogłaskałem go po główce, a on zarżał.
- Ale przyniosę - uśmiechnąłem się. Dodałem jeszcze - Wiesz fajny jesteś - zachichotałem gładząc sierść konia. Nagle poczułem jak ktoś zakrywa mi oczy, aż podskoczyłem w miejscu. Za plecami usłyszałem dobrze znany śmiech. Od razu się rozluźniam. Delikatnie dotyka dłoni.
-Raven? - spytałem chociaż dobrze znałem odpowiedzieć.
- Taaaaak? - przeciągnęła uroczo, a ja ściągnęłam jej dłonie z swoich oczu po czym odwróciłem się do niej przodem. Dziewczyna trzymała dłonie na moich ramionach a bystrym spojrzeniem wierciła we mnie dziurę.
-Dobry wybór -wskazała na konia i kontynuowała. - To jest Star bardzo łagodna do jazdy jak na początek. Żadna torba mu się się nie oprze - przekrzywia głowę na bok - trochę na pastwisku jest nie okiełznany, ale to dobry koń. -Może chcesz się przejechać?
- Ja..
- Oj nie daj się namawiać -Złapała go za dłoń i pociągnęła za sobą- Ale pierw musimy go oporządzić - w oczach dziewczyny coś błysnęło coś co zaniepokoiło Nino - I czymś porozmawiamy
Podała mi siodło, lejce inne rzeczy.
- Wiesz, że możesz mi zaufać? -odwracam twarz w bok. W pewnym sensie wiem i chce, ale z tyłu głowy coś mnie wierciło mi dziurę.
Czy istnieje miłość od pierwszego wejrzenia? Jeśli tak czy to jest to? Może zwykłe zauroczeie. Sam nie wiem uczucia one mieszają się zmieniają, ukrywają, a gdy szukasz odpowiedzi mącą ci w głowie. Walczyć z nimi nie ma sensu, bo i tak zmiotą cię jak tsunami. Mleczno-czekoladowe oczy zlały mój umysł, olśniewający uśmiech i wargi które mają boski smak. Serce pognało już dawno zostawiając mnie na starcie.
Przejechałem palcami po ustach i je tam zostawiłem. Chce jeszcze raz. Pstrykniecie przed twarzą, Raven wybudziło mnie z transu. Od razu się spaliłem widząc jej spojrzenie.
- O czym myślałeś takim cielęcym wzrokiem? - uśmiechnęła się do mnie figlarny uśmiech, Zabrałem co potrzebne i pędem udałem się do konia. Za sobą usłyszałem chichot dziewczyny. Spojrzałem bezradnie na konia, trzymając wszystko. Co mam zrobić?
- Pierw wyszczotkujmy go - Spojrzałem nie pewnie na przedmiot, który podała mi dziewczyna.
- A to nie będzie go boleć?
- Jasne, że nie -uśmiechnęła się miło. Dziewczyna okrążyła konia i zaczęła czesać jego bok, równie też ja to zacząłem robić.
- Dobra Nino wyduś to z siebie widzę, że coś cię gnębi
Odczuwałem piekielną potrzebę wygadania się dziewczynie. Wyrzucenia z siebie.
- Pocałowałem go -powiedziałem na jednym tchu i od razu spaliłem się w krwiści czerwonych rumieńcach. Spuszcza głowę na dół. - A on mnie odepchnął - dodałem ciszej zawstydzony.
Czuje na sobie jej zaszokowany wzrok, a później pisk, który prawie mnie ogłuszył, a konia odrobinę spłoszył.
- Awwwww, jak słodko - za pewne gdyby mogła to to wciskała mnie nawet przez konia.
-Zaraz, zaraz co zrobił?
- Odepchnął mnie...Nie dziwię się byłem zbyt nachalny i-i mogłem to przewidzieć... W jego oczach muszę być głupim napalonym gejem.. i nie chce mnie znać, a teraz mam czarne myśli i dramatyzuje, ale medal ma dwie strony, więc powinny być plusy, ale ja kurwa nic nie widzę...Jeszcze przeklinam no brawo Nino staczasz się...Co jest ze mną nie tak? Jestem taki zły na siebie a jednocześnie na niego, bo jest taki bosku...Okropny masochista ze pewnie, prawda? Do tego wpadłem w słowotok - Kończę, biorąc duży głęboki oddech
- Pewnie masz mnie za wariata?-
Mina dziewczyna wyraża zdziwienie jak ktoś kto dowiedział się, że jest ojcem. Dopiero po paru minutach doszło do niej wszystko. Mogłem wręcz widzieć jak trybiki w jej mózgu pracują.
-Wcale, że nie - kręci szybko głową.
- Ojej nawet tak nie myśl
Szybko znajduje obok po czym od razu przytuliła się pocieszająco mnie.
-Na pewno tak nie jest. Musicie porozmawiać ze sobą szczerze porozmawiać inaczej takim smęceniem nic nie zdziałasz
- Ale ja się boje, tego co usłyszę , że mnie nie lubi brzydzi się mną
-Oj głupolu on tak nie powie trochę go znam - puszcza mi oczko,a ja się czerwienie jak burak - Nie przekonasz się kiedy nie spróbujesz, a ja wiem, że nie pożałujesz
-Oke-ej spróbuje
- To teraz jazda na koń trzeba cię czegoś nauczyć byś zaimponował Nathanielowi - chichocze na moje zawstydzenie.
Po oporządzeniu konia czekała mnie pierwsza przejażdżka. Oczywiście wszystko pod kontrolą Raven. Podstawy okazały się łatwe, ale trudne w praktyce. Przynajmniej umiałem cokolwiek, więc nie jest źle. Star okazał wspaniałym wierzchowcem potulnym i świetnie się dopasowywał.
Najtrudniej jednak okazało się utrzymanie wyprostowanej postawy. Cały czas odrobinę się garbiłem za co byłem ganiany przez Reven. Jednak muszę przyznać jedno pokochałem konie, jazdę i z pewnością chce to kontynuować. Do tego obiecałem sobie, że dzisiejszego wieczora porozmawiam z moim waifu aka Natahniel. Jeszcze na marginesie dodam odzyskałem w końcu klucze od pokoju.
Naath?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.