niedziela, 8 kwietnia 2018

Od Olivii cd. Viktorii

Droga minęła nam… dość wesoło. Viktoria co chwila rzucała jakimiś pozbawionymi sensu tekstami, a ja starałam się sprawiać wrażenie niewzruszonej. Nie zawsze mi to wychodziło, ba!, w prawie żadnym momencie nie udało mi się utrzymać powagi.
- O ja pierdolę, a myślałam, że to w Hiszpanii są piękne zachody słońca – zawołałam próbując przekrzyczeć wiatr, który jebał mi w twarz z prędkością światła.
- Zachody tak, ale jeszcze piękniejsza jest woda, tak kurewsko zimna! – zaśmiała się Vii i nim zdążyłam się na to przygotować, wylądowałam w wodzie. Wstałam z prędkością światła po czym podeszłam do dziewczyny i chlusnęłam jej przezroczystą cieczą prosto w twarz.
- Śmigus dyngus, kufa! – wydarłam się wylatując z zimnego morza najszybciej jak mogłam. A mogłam dość szybko. Usiadłam na piachu patrząc jak do Viktorii skrada się jej brat, który po chwili został pięknie wyjebany przez nią w glebę. Śliczny widok, Matt ryjący nosem podłoże.
- Żryj piach! – krzyknęła do niego jego wyrodna siostra kierując się w moją stronę. – Łamaga pieprzona.
Zaśmiałam się cicho widząc jak Matthew nieporadnie próbuje wstać. W końcu mu się to udało i chwiejnie stanął na nogach.
- Tak w ogóle, to co robiłaś zanim wyjechałaś do naszej uroczej akademii? – zagadnęła mnie niebieskowłosa gdy już się zebraliśmy na spacer po plaży.
- Grałam w teatrze muzycznym, trenowałam gimnastykę artystyczną oraz sportową, śpiew no i jeździłam konno – odparłam wzruszając lekko ramionami. Nie było to nic nadzwyczajnego, moja mama była w tym wszystkim o niebo lepsza ode mnie, ale Vii najwyraźniej zainteresowała się tym tematem. Cały uroczy spacerek miną nam na rozmowie o gimnastyce dzięki czemu byłam jak najbardziej w swoim żywiole. Obiecałam Viktorii, że za jakiś czas pokażę jej podstawy podstaw. Dziewczyna przyjęła to z uśmiechem. O kurde, czyżbym zaczęła się z kimkolwiek dogadywać?
**
Żarcie pizzy na dachu samochodu było fajnym pomysłem, dopóki Matta nie zaczęła atakować mewa pragnąca jedzenia. Komicznym widokiem była walka chłopaka z zachłannym ptakiem.
- Zostaw mnie! – wrzasnął chłopak gdy mewa, nazwana przez nas George, ponowiła atak.
- George cię lubi, nie rań jego uczuć! – zaśmiała się Vii rzucając namolnemu ptaku kawałek ciasta. Mewa natychmiast rzuciła się w stronę jedzenia ignorując nas kompletnie.
- Jakieś plany na resztę dnia? – zapytałam kończąc swój drugi, a zarazem ostatni kawałek pizzy tego dnia. Moi towarzysze spojrzeli na siebie z chytrymi uśmiechami na twarzach, a ja wiedziałam, że nie wyjdę z ich pomysłu żywa.

> Hehe, he he he c: Viczykkk?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.