piątek, 20 kwietnia 2018

Od Ji-Hana cd. Rose

Czeluści mojego pokoju rzuciły nam się do gardeł, gdy tylko zamknąłem drzwi za dziewczyną. W lokum było dosyć ciemno, więc odsłoniłem żaluzje - do pokoju wpadły ciekawskie promienie zachodzącego słońca, oświetlając stojącą w kącie gitarę, na której za ciula bym nie zagrał. Rose rozpuściła włosy, by po chwili spiąć je w niechlujnego koka i zająć miejsce na moim łóżku.
-Napijesz się czegoś?- zapytałem, wyrzucając przed nią stos pudełek z różnymi sypkimi lub liściastymi odmianami herbat.
-Chętnie.- dziewczyna zaczęła wybierać spośród pudełek, po chwili decydując się na czerwoną herbatę z suszoną truskawką.
Sam też zdecydowałem się na wiosenny motyw w napoju i oba proszki wsypałem do kubków, a po zalaniu wrzątkiem zamieniły się w rozgrzewającą herbatę. Oba naczynia odstawiłem na stół obok fotela i uśmiechnąłem się do siedzącej naprzeciwko mnie obywatelki.
-Od kiedy jeździsz?- dziewczyna zapytała, powoli sięgając po kubek.
-Zacząłem w wieku bodajże 10, co przyczynia się do tego, że jeżdżę już 13 lat.
-Masz 23 lata? - Rose wlepiła we mnie oczy z niedowierzaniem.
-Tak jakby. - zaśmiałem się od niechcenia, ponownie wędrując wzrokiem na postać blondyny.
-Nie wyglądasz. To komplement. - szybko odstawiła kubek, gdyż przez jej spowodowane śmiechem drgania, najpewniej cała zawartość naczynia wylądowałaby na jej ubraniu.
Również uśmiechnąłem się do młodej kobiety, po czym odblokowałem telefon i odebrałem połączenie od nieznanego numeru. Kilka pierwszych cyfr z czymś mi się kojarzyło, więc po informacji, że za słuchawką siedzi nikt inny, jak hodowczyni planowanego przeze mnie od dawna konia, bez wstępu przystąpiłem do negocjacji ceny za konia. Kobieta ustaliła ze mną, iż klacz jedzie za dwa dni na targi, więc będę miał szansę na jej przechwycenie.

~Skip time~

-K*rwa mać.- zakląłem, gwałtownie wciskając hamulec.
Dokładnie przed maską czarnego BMW przemknął dorodnych rozmiarów jeleń, niezdający sobie sprawy z powagi sytuacji, gdyż gdyby nie to, że akurat skończyłem gadać z gościem ze sklepu jeździeckiego, już najpewniej leżałby pod kołami samochodu. Za plecami usłyszałem zdenerwowane klaksony innych kierowców, na co z goryczą pokazałem im nieskomplikowany gest środkowego palca i z piskiem opon ruszyłem z miejsca. Wielkie zabudowania Fairhope powoli ustępowały łagodniejszemu krajobrazowi, aż w końcu Akademii. Zaparkowałem przed budynkiem i wywlokłem się spokojnie z auta, z bagażnika wyciągając koloru bordowego owijki oraz podobnego koloru napierśnik. Sprawnie przetransportowałem kupione rzeczy do paki i przywitałem się z Pędzlem.
-No hej Pędzlu. Jak ci dzień mija?- zapytałem, spoglądając na sierść podopiecznego.
Nie zauważyłem na całe szczęście żadnych śladów błota ani łajna, więc chwyciłem wyłącznie kopystke i w mig wyczyściłem jego kopyta. Na obiad do żłobu wsypałem mu sporą ilość paszy witaminowej, po czym wyszedłem ze stajni. Gdzieś za budynkiem zauważyłem umykającą kępkę blond włosów, które w takim odcieniu posiadała tylko jedna osoba, którą tu znałem. Cicho stąpając po zielonej trawie zaszedłem Rose od tyłu i oparłem się z zadowoleniem o ścianę budynku.
-Czy ty zawsze musisz mnie tak straszyć?!- wrzasnęła, rzucając papieros na ziemię.
-Widocznie, coś ukrywasz.- zaśmiałem się, miażdżąc upuszczony przez dziewczynę pet na trawę butem.
-Chciałabym dowiedzieć się o tobie trochę...Opowiesz coś o sobie?- zapytała nagle, wchodząc na ścieżkę prowadzącą do lasu.
-Mhm...Należy wspomnieć, że jestem na pierwszym roku magisterki językowej, angielski z germą oraz literatura. Tańczę połączenie tańca elektrycznego, street dance'u i shuffle, więc skomplikowanie. Jestem ścisłym weganem, ogólnie jem wyłącznie owoce, piszę wiersze i strzelam konno z łuku, potrafię również posługiwać się strzałą dzieloną lub szablą.- powiedziałem szybko, nie chcąc zagłębiać się w więcej.- A ty?- zapytałem.



Rose?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.