czwartek, 4 stycznia 2018

od Viktorii cd. Triss

~time skip~

Wyłączyłam po omacku budzik, którego melodię znałam już na pamięć. Obróciłam się na drugi bok i poszłam spać dalej. Nie dane mi było odpoczywać dłużej niż dwadzieścia minut, bo czarny szatan stwierdził że chce na spacer. Wyplątałam się z pościeli, przymykając oczy, za jasno tu, weszłam do łazienki i przemyłam twarz. Pod nogami plątała mi się Tenebris, domagająca się uwagi. Pogłaskałam ją za uszami i ubrałam, miałam gdzieś to że dzisiaj wigilia stajenna. Założyłam nieco przetarte już jeansy, czarną bluzkę i koszulę. Zrobiłam sobie śniadanie, i ze smutkiem zauważyłam, że moja ulubiona kawa się skończyła. Muszę przetrwać na herbacie. W kącie stało sobie choinko podobne coś. Owinęłam to łańcuszkami, zawiesiłam kilka bombek i innych ozdóbek. Gdy byłam całkiem zadowolona z efektu, założyłam pomiotowi obrożę.
- Wyglądasz jak siedem boleści. - powiedziałam do choinki, i psa, którzy prezentowali się razem bardzo podobnie. Jedna pokraka dopełnia drugą. Oparłam ręce o biodra, przyglądając się krytycznie drzewku. Nie dane mi było długo oglądać wybryku przyrody, bo Tene uparła się na spacer. Zapięłam smycz do jej obroży i niedbale założyłam na siebie kurtkę. Z niechęcią włożyłam zimowe buty, otworzyłam drzwi, puszczając psa przodem. Trzaśniecie nimi, nie było raczej dobrym pomysłem, ale kij z tym. Wielu uczniów skupiało się tylko i wyłącznie na wigilii stajennej i składaniu sobie pustych życzeń. Omijałam ich szerokich łukiem, modląc się, by nikt do mnie nie podszedł. Odstawiłam Tenebris do pokoju, obdarzyła mnie nienawistnym spojrzeniem, które mówiło tylko "i tak zwieję, nie myśl sobie.". Zamknęłam drzwi, bez męczenia się z szukaniem kluczy. Pospiesznie polazłam do stajni, i weszłam do boksu Dii, by przez chwilę z nią posiedzieć. Klacz nie reagowała już tak gwałtownie jak ostatnio, ale dalej kuliła po sobie uszy. Wyszłam z jej pomieszczonka, i zastałam jeden, długi stół, gdzie widniały już potrawy. Ulotniłam się do kolejnego konia, tym razem jakiegoś starszego ziemniaczka, który nadawał się tylko na pastwiska. Miziałam go przez dłuższy czas, ignorując totalnie wszystko co mnie otaczało. Wszyscy darli mordy, jakby pierwszy raz byli na wigilii.
- Słuchajcie! - Dyrektorka uciszyła jazgot, odetchnęłam z ulgą. Wszyscy, włącznie ze mną, spojrzeli na kobietę.  - Zebraliśmy się tutaj, jak wszyscy wiedzą, aby uczcić wigilię... - kontynuowała kobieta. Wyłączyłam się, dopiero gdy otrzymałam swój opłatek, wróciłam do siebie. Podzieliłam się z dwiema osobami, i zostawiłam go, może kogoś najdzie, żeby się podzielić opłatkiem. Dałam kawałek Dii, która zjadła go zdziwiona. Znana mi brunetka, Triss, podeszła do mnie z uśmiechem na twarzy. Przewróciłam oczami, nie mając ochoty na rozmowę z kimkolwiek. Chcę po prostu się czegoś napić, i stąd spierdzielać.
- Eee... może po prostu sobie daruj? - mruknęłam, gdy dziewczyna była już wystarczająco blisko by mnie usłyszeć. Czy dzisiaj wszyscy muszą coś ode mnie chcieć? Triss wyjęła zza pleców pakunek, nie patrząc mi w oczy. Zdziwiona zabrałam go, i otworzyłam paczuszkę. Moim oczom ukazała się bluzka, której  nigdzie nie mogłam znaleźć. "Here I am, bitches!"  widniało na czarnej koszulce. Powstrzymałam się od krzyknięcia "dziękuję!". Zachowałam kamienną twarz, i wyjęłam resztę. Dostałam czekoladę, żelki, i moją ukochaną kawę! Już wiedziałam, jak spędzę wieczór.
- Wesołych świąt, Vi - powiedziała, nieco zawstydzona. Uśmiechnęłam się do niej, chociaż z niechęcia.
- Dziękuję. - odparłam. - Wzajemnie, spełnienia marzeń. - dodałam, podzieliłam się z Triss opłatkiem i pozbierałam prezent. Wszyscy bawili się w najlepsze, wzruszyłam ramionami i odłożyłam rzeczy do pokoju. Założyłam bryczesy, wzięłam toczek do ręki,  do kieszeni włożyłam telefon a do uszu włożyłam słuchawki. Jak gdyby nigdy nic, weszłam do stajni, i założyłam North ogłowie. Wahałam się chwilę, czy nie pojechać na Dii, ale sobie odpuściłam. Odprowadzały mnie spojrzenia uczniów, które pełne były pogardy. Tylko Triss wyglądała na lekko rozczarowaną. Włączyłam muzykę i w pełni się w nią wsłuchałam, pozwalając iść klaczy gdzie tylko chce. Szła lekko, reagując na najmniejszy sygnał. Pogłaskałam ją po szyi, ciesząc się z chwili. Tylko ja i North, nikt inny. Za nami była Akademia, która jaśniała w  za dużej ilości światełek. Wielka choinka na środku wcale nie ułatwiała dobrego samopoczucia. Zawsze lubiłam święta, ale przez te dwa lata, nie miałam z kim. Teraz starczą mi moje kluchy. Miejmy nadzieję, że to będzie samotny teren, i nikt nie będzie chciał się do mnie przyłączyć. Ruszyłam do kłusa, ignorując wszystko naokoło. Zajebiste święta. Mimo to, że wszystko było super, gdzieś w głębi siebie, czułam że to wszystko nie ma sensu. Chciałam, aby ktoś za mną pojechał i kazał wrócić. I tak bym odmówiła. Zmieniłam piosenkę, i wróciłam do ignorowania świata. Ciągle kołatała mi się myśl, czy nie zrobiłam przykrości Triss. Przydałoby mi się jej odwdzięczyć.

Triszuuu? ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.