Na stołówce zawsze było pełno ludzi, którzy zamiast jeść, po prostu gadali albo jarali fajki. Należałem raczej do tej drugiej grupy, jedzenie wolałem zrobić sobie w domu, albo kupić na mieście. Wraz ze Szczotą i Damon'em usiedliśmy przy stoliku, tak, by mieć widok na wszystkie przechodzące dziewczyny.
- Jary, masz zapalarę? - podałem Perthowi zapalniczkę bez słowa, by po chwili ją odzyskać. - Ty, patrz te rudą! - pochylił się w moją stronę. - Zakład, że do końca tygodnia będziecie razem? - Natychmiast kiwnąłem głową. Podążyłem za spojrzeniami chłopaków, gwiżdżąc z zachwytem. Dziewczyna odwróciła się do nas, krzyżując ręce na piersiach. Rozłożyłem się na krześle, szczycąc się tym, że udało mi się zwrócić jej uwagę.
- Co tam, skarbie? - Do dziewczyny zwrócił się Perth, bezczelnie wypuszczającego dym w twarz rudzielca. Oj, nie spodobało jej się to.
- Ależ nic, skarbie. - uśmiechnęła się, nachylając się nad chłopakiem. Trzeba przyznać, że wyglądała jakby urwała się z okładki jakiegoś magazynu. Wyrwała Szczotce fajke z ust i wygasiła w jego kawie. Syknąłem cicho. - Juniper, idioto. Nie Twój skarb. - rzuciła mu zadowolone spojrzenie. Brunet zirytował się, krzycząc coś w jej stronę.
- Ty, ruda... - żałowałem, że nie zacząłem tego nagrywać wcześniej. Odpuściłem sobie jednak, zamiast tego przyglądałem się Rudzielcowi. Gdy się pochylała, czarna koszulka odsłaniała jej plecy i brzuch.
- Dokładnie zapamiętaj ten kolor włosów, bo będę Cię kotku prześladować po nocach. - parsknęła, wylewając na jego twarz chłodną kawę. Parsknąłem śmiechem, widząc jak jego brązowe włosy kleją mu się do czoła, a jeansowa kurtka barwi się kofeiną. Szczota zdążył zwyzywać Rudzielca, i przy okazji swoją siostrę, siedzącą pomiędzy Rudą a wytatuowanym chłopakiem. Coś mi świtało, że ma na imię Rick. Maeve pokazała Perthowi środkowy palec, równocześnie zwracając się ze śmiechem do drugiej dziewczyny, jedzącej ze smakiem swój posiłek.
- No, ja pojadłem. - rzuciłem rozbawione spojrzenie chłopakom i wstałem. - Powodzenia Tay, w znoszeniu pierdolenia tego idioty. - zwróciłem się do naszego towarzysza, podałem im ręce i wyszedłem ze stołówki na zewnątrz.
Czerwcowe powietrze uderzyło we mnie, jak tylko otworzyłem drzwi wejściowe do akademii. Na zewnątrz było jakieś 30 stopni. Zdecydowanie chłodniej było w budynku, ale nie chciało mi się tam wracać.
Zapaliłem pospiesznie Strike'a, włączając muzykę na telefonie. Zdążyłem wypalić szluga, zanim ktoś otworzył drzwi. Spodziewałem się, że będzie to jakiś nauczyciel, albo ktoś z chłopaków. Zamiast tego, na zewnątrz wyszła Ruda wraz z Mewą i Rickiem.
- Ej, Rudzik! - zagaiłem dziewczynę, która niechętnie się odwróciła, po namowie fioletowowłosej. Zostawili ją samą, a sami poszli w kierunku stajni, rozmawiając o czymś i zawzięcie gestykulując. - Wybacz za tę akcję na stołówce, to nie miało zajść aż tak daleko. - uśmiechnąłem się przepraszająco, ale dziewczynie chyba niezbyt podeszły moje przeprosiny. - Swoją drogą, Jary. Ewentualnie Arthur. - wyciągnąłem rękę w pojednawczym geście, na co Ruda spaliła mnie wzrokiem.
- Juniper. - niechętnie uścisnęła moją dłoń i szybko wytarła ją w spodnie. - Na nic nie licz, kochaniutki. - puściła mi oczko, unosząc nieco kąciki warg w pogardliwym uśmiechu.
- Nigdy nie byłem dobry z matmy, ale na pojednawcze piwko chyba dasz się zaprosić? - poruszyłem brwiami, licząc na pozytywną odpowiedź. Zamiast tego, usłyszałem tylko "być może" i cichy chichot, najprawdopodobniej wywołany moją zdziwioną miną. Boże, jak ona cudownie się śmiała! A te rude włosy tak uroczo podskakiwały, kiedy poruszała ramionami. Mimo zadziornego wyrazu twarzy, w momencie gdy się śmiała, ta cała chłodna maska opadała i ukazywała się po prostu rozbawiona do głębi nastolatka. Napawałem się tym widokiem tak długo, jak tylko mogłem - skąd mam wiedzieć, kiedy znowu się zobaczymy?
- O 19 na stołówce?- upewniła się, wnikliwie przyglądając mi się swoimi niebieskimi, dużymi oczami. Przeszły mnie dreszcze, kiedy poczułem jak bada mnie całego swoim wzrokiem. Pokręciłem głową, parskając z rozbawianiem. Szkolne miejscówki są zbyt wyszukane.
- Nie, o dziewiętnastej na parkingu. Znajdziesz mnie bez problemu. - Bez słowa pożegnania przeszedłem koło niej, zakładając słuchawki i idąc do swojego domku.
~*~
Spanie przed wyjściem nigdy nie było dobrym pomysłem, ale złe pomysły zdecydowanie były moimi ulubionymi, więc skorzystałem z uroków łóżka i pana Morfeusza. Wstałem jakoś dwadzieścia minut przed 19.
- Kurwa, brawo Teller, jeszcze się spóźnisz. - gadając do siebie, poprawiałem włosy i myłem twarz, w pośpiechu przy okazji zmieniając ubrania. Zarzuciłem na siebie kurtkę i pospiesznie poprawiłem bandanę przy spodniach, następnie to samo zrobiłem z tą na ręce. - Wyglądam chujowo. - stwierdziłem, patrząc na siebie w lustrze. Zabrałem plecak i wybiegłem z domku, pędząc na parking. Znalazłem w kieszeni paczkę fajek, z której wyjąłem jednego szluga i pospiesznie odpaliłem. Zaciągnąłem się nikotyną, po raz kolejny skracając sobie życie. Po co ma być długie i nudne, skoro może być krótkie i zajebiste?
Usiadłem na motocyklu, dokańczając fajkę. Kiepa wyrzuciłem za siebie, równocześnie wyjmując gumę do żucia i żując ją. Rozglądałem się za rudą dziewczyną, z którą się tu umówiłem. Brakowało dwóch minut, do 19, i zaczynałem się martwić, że jednak nie przyjdzie.
A jednak burzy rudych włosów nie da się przegapić. Juniper zmierzała powolnym krokiem w moim kierunku, niezbyt zwracając na mnie uwagę. W przeciwieństwie do mnie. Założyła na siebie czarne jeansy, z wysokim stanem, idealnie podkreślające jej szczupłą figurę. Rude włosy mocno wyróżniały się na białej koszulce, dokładnie włożonej w spodnie. Niskie Conversy miała czarne i obwiązane wokół kostek.
- Ej, tutaj. - gwizdnąłem do niej i uśmiechnąłem się trochę. Juniper spojrzała na mnie i uniosła brwi.
- Harley? - zapytała, bardziej mówiąc do siebie niż do mnie. - Co to za model? - obeszła go, dokładnie się mu przyglądając. Sprawiała wrażenie zorientowanej w temacie. W środku krzyczałem ze szczęścia - mało która laska zna się na motocyklach, a tutaj ten rudy szatan bez zająknięcia zaczął mi gadać o mojej dziecince. - Road King z 2008?
- 2007. - poprawiłem ją odruchowo. - Dziadek z daty, ale śmiga jak nowy. - poklepałem kierownicę, przyglądając się rudej dziewczynie. Pokiwała głową, siadając za mną i zakładając kask. Założyła ręce za oparcie i ułożyła się wygodnie.
Wyjechaliśmy z parkingu na główną drogę.
~*~
Zaparkowałem gdzieś przed klubokawiarnią i schyliłem się, żeby związać sznurówki w trampkach. Ciągle gdzieś o coś nimi zaczepiałem.
- Planujesz mi się oświadczyć, czy po sprawdzasz jak nisko upadłeś? - fuknęła trochę zniecierpliwiona moją czynnością.
- Badam ziemię, bo tyle kwasu z twoich ust chyba ją spali. - odparowałem, wstając i otrzepując kolana z kurzu. Otworzyłem jej drzwi, w razie gdyby coś miało nas zeżreć, ona poszłaby na pierwszy ogień. W tych czasach jednak uznawane było to za kulturalny gest. Witamy w XXI wieku.
June weszła do pomieszczenia, rozglądając się.
Miejscówka była zrobiona w klimatach lat 80', może 90' jakby się uprzeć. Niewielka scena na końcu baru była zajęta przez jakiś zespół, grający Indie Rock. Brzmienia mieli ciekawe, ale raczej nikt nie był w nastroju do tańca. Niektórzy okupowali barierki, zapewne czekając na gwiazdę wieczoru. Nic nowego.
Ruda czytała napisy na jakimś plakacie, mrużąc delikatnie oczy. W jej tęczówkach odbijały się białe lampki, rozwieszone na ścianie. Włosy, idealnie wyprostowane, mieniły się teraz różnymi kolorami, w zależności od padającego na nie światła. Sama Juniper, całą sobą emanowała pewnością siebie i obojętnością wobec otaczającego ją świata. Patrzyłem na nią jeszcze przez chwilę, aż w końcu dziewczyna się odwróciła.
- Uważaj, bo jeszcze Ci gały wypadną. - Mruknęła, przechodząc obok mnie i idąc do wolnego stolika.
- Oh, patrzyłem na tamtego faceta przed Tobą. Ah, ileż on ma wdzięku! - Odparowałem natychmiast, siadając naprzeciwko dziewczyny. Podałem jej kartę z napojami, samemu wczytując się w swoją. Mocne drinki kusiły niemiłosiernie, ale wypadałoby wrócić do domu, niekoniecznie w czarnym worku. - Duże piwo. - zwróciłem się do dziewczyny, która do nas podeszła.
Czarna, wydekoltowana koszulka była na nią zdecydowanie za duża, w przeciwieństwie do krótkich spodenek z wysokim stanem. Mocno ją opinały, wyraźnie podkreślając jej kształty. "Uczę się. Anastacia M." Głosiła plakietka, niedbale przyczepiona do górnej części garderoby. Białe włosy miała rozpuszczone, opadające na jej ramiona.
- Whisky z colą. - Zdecydowała Ruda, patrząc na mnie ze złośliwym uśmiechem. Nie mogę sobie pozwolić na żaden lepszy alkohol, bo obydwoje będziemy wracać do domu w czarnym worku. Białowłosa upewniła się, że nie chcemy nic więcej, po czym odeszła. Obejrzałem się za nią, oglądając jak wdzięcznie porusza się w rytm muzyki. Gwizdnąłem w myślach.
- Czym Perth sobie zasłużył, że dostał kawą w twarz? - zagaiłem, pociągając duży łyk piwa i oblizując piankę spod nosa.
Chujoza official wraca do gry. Weny Rudziku :D