- O sobie? - spytał.
- No tak. - zaśmiałam się lekko i dodałam - Co lubisz robić, skąd pochodzisz i takie tam -
- I chcesz słuchać o mnie? Dziewczyno ja nie wiedziałem gdzie jest ta biblioteka, chociaż obok niej prawdopodobnie przeszedłem klika razy - zaśmiał się.
- Oj tam. Mów. -
- No okej, okej - powiedział.
- No więc pochodzę z Francji. Tam się urodziłem i wychowałem. Później jeździłem trochę po świecie. Stąd te zawieszki. Taka mała tradycja. Zawsze gdy odwiedzę nowy kraj lub miasto, kupuję jakąś malutką pamiątkę i przyczepiam do rzemyka. - powiedział, podnosząc prawą dłoń do góry.
- Tutaj jest Koloseum z Rzymu, tutaj Big Ben, obok niego jest gwiazdka obrazująca Aleję Gwiazd, Sfinks z Egiptu i Wieża Eiffla. - mówił wskazując na poszczególne zawieszki. No nie powiem, chłopak ma bardzo ciekawe życie.
- A ta? - zapytałam, pokazując przypinkę z czterolistną koniczyną. Bardzo zaciekawił mnie akurat ten motyw.
- To pamiątka po mamie. - szybko uciął temat.
Ech, czasem mogłabym się ugryźć w język nim coś powiem. Czułam się trochę głupio, zapadła cisza, była jednak przyjemna.
- No więc, do jakiej idziesz grupy? - przerwałam ciszę.
- Że w sensie? -
- Że w sensie do grupy jeździeckiej czy do sportowej? -
- A, o to chodzi. Jeszcze nie wiem. Chciałbym na razie przyzwyczaić siebie i konia do nowego otoczenia. -
- Okej... Wiesz, może powoli wracajmy bo robi się późno, a jutro szkoła - Chłopak zgodził się ze mną, zawróciliśmy i wolnym tempem szliśmy w stronę Akademii. Rozstaliśmy się przy swoich pokojach, zamknęłam za sobą drzwi i padłam na łóżko. Patrzyłam parę minut ślepo w sufit, w końcu ruszyłam się z miejsca. Potrenowałam trochę grę na pianinie, przebrałam się szybko i poszłam spać.
***
Obudziłam się koło szóstej, nie byłam zadowolona z tego faktu ale no cóż. Wyłączyłam budzik który miał zadzwonić za jakąś godzinę, ogarnęłam poranną toaletę. Ubrałam się czarna kurtkę z kapturem, czerwoną koszulkę z długimi rękawami, skórzaną spódniczkę, zakolanówki i sztyblety. A co mi tam zaszaleję. Wyszłam z pokoju, udałam się do kawiarni. Kupiłam byle co do jedzenia i sok pomarańczowy, gdy skończyłam jeść poszłam pod klasę. Oparłam się o ścianę i zaczęłam szkicować pierwszy lepszy pomysł jaki wpadł mi do głowy.
***
Gdy tylko skończyłam, odłożyłam szkicownik do torby. Zauważyłam chłopaka którego wczoraj poznałam, szedł w moją stronę.
- Hej. - przywitał się stawiając kubek na parapecie.
- Cześć. Co tam? -
- Całkiem fajnie gdyby nie to, że jest poniedziałek i matematyka. - uśmiechnął się sztucznie. Roześmiałam się, dalszą rozmowę przerwał nam dzwonek na lekcję. Udałam się do klasy i usiadłam w ławce.
~ Mały skip time ~
Zadzwonił dzwonek na lekcje, wybawienie na które czekałam. Spakowałam się szybko i wyszłam z klasy. Próbowałam znaleźć Nathaniela, by spytać się jak mu poszła pierwsza lekcja. W końcu po paru minutach znalazłam go pod ścianą, wpatrywał się telefon.
- Witam cię ponownie Nathanielu - uśmiechnęłam się. Schował telefon do kieszeni i spojrzał na mnie. Postanowiłam nie wypytywać się co robił.
- Także witam cię ponownie Rosalio. - zaśmiał się. Ach, uwielbiam roznosić optymizm.
- Jak minęła ci pierwsza lekcja? - poprawiłam torbę na ramieniu.
- Tak sobie... - wzruszył ramionami.
- Smoczyca taka jest, nie martw się. -
- Smoczyca?
- No tak, my tak ją nazywamy. Wiesz, wszystko widzi i wszystko pilnuje. - zaśmialiśmy się oboje.
- Robisz coś po szkole? - spytał po chwili ciszy. Pokręciłam głową.
- No to teraz już tak. - udał poważny wyraz twarzy.
- Miło - uśmiechnęłam się. Rozmawialiśmy właściwie do końca przerwy, potem zadzwonił dzwonek i niestety każdy musiał pójść do swojej klasy.
~ Ach, kolejny skip time ~
Fizyka minęła dość spokojnie, potem miałam wolną godzinę, polski, chemię a teraz nadszedł czas na zajęcia artystyczne które wypadały mi z Nathanielem. Szybko skierowałam się w stronę wyznaczonej sali i usiadłam na podłodze, czekając na chłopaka.
Nathanielu? B) niech sobie siądą obok siebie albo coś xD i wybacz zepsucie końcówki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.