Na lodowisku było dosyć sporo ludzi, zaczynałem się zastanawiać, czy na pewno to był dobry pomysł. Jakieś czterdzieści osób, plus moja dziewczyna będą mogły oglądać porażkę, którą śmiem nazywać jazdą na łyżwach. Szybko wypożyczyliśmy sprzęt, Colli szybko się ogarnęła, ja miałem nieco problemów, bo teoretycznie miałem tylko jedną rękę sprawną.
- Na pewno dasz radę? - zaśmiała się, przyglądając się moim nieudolnym próbom zawiązania sznurówki. Odpowiedziałem jej tylko krótkim "mhm" i dokończyłem jakże trudne zadanie.
- Od kiedy ty tak w ogóle umiesz jeździć? - zapytałem, gdy skończyłem toczyć wojnę z łyżwami. Zawahała się przez chwilę.
- Przy takim ojcu jakiego ja mam, robi się wszystko byleby uciec z domu. - odparła poważnie, i ruszyła na lodowisko. Dogoniłem dziewczynę, prawie wyrżnąłem się na samym wejściu. Zmierzyłem ją morderczym spojrzeniem, ale też zacząłem się śmiać. Jak na pierwszą jazdę na łyżwach, chyba aż tak tego nie kaleczyłem, ale nie obyło się bez kilkukrotnego wypierdzielenia się. Nicole z resztą też kilka razy zaliczyła glebę, ale przynajmniej jakoś to wyglądało. Ja po prostu się wyjebałem, i nie ma nic do gadania. Po półgodzinnej jeździe, wreszcie uznaliśmy że pora zejść z lodowiska. Oddaliśmy łyżwy, i usiedliśmy na pobliskiej ławce. Ulotniłem się, bez żadnego wytłumaczenia, prócz "zaraz wracam". Zaszedłem nam po gorącą czekoladę, i wróciłem do Nicole.
- Czemu tak długo? - westchnęła opierając się o oparcie ławki. Wzruszyłem ramionami. - Wiesz na co mam teraz ochotę? - uśmiechnęła się szaleńczo, miałem ochotę ją pocałować.
- Na mnie. - odwzajemniłem się szelmowskim uśmiechem. Przewróciła oczami.
- Pff.. na gorącą czekoladę, zboczuchu! - Na nic nie licz. - pokazała mi język, na co popatrzyłem na nią zrezygnowany. Całkiem "przypadkiem" wyjąłem dwa kubki wspomnianego napoju zza pleców.
- Skąd wiedziałeś? - popatrzyła na mnie zdziwiona, i zabrała czekoladę.
- Siła umysłu. - wyszczerzyłem się, pocałowała mnie w policzek i wróciła do popijania słodkiego napoju. Siedzieliśmy sobie w spokoju, obserwując ludzi spacerujących dookoła. Kilku z nich patrzyło na nas, z uśmiechem na ustach. Moje myśli wędrowały już w kierunku Walentynek, które są w sumie niedługo. No i co ja mam kupić jej na prezent? Siebie przecież wstążką nie owinę. Mógłbym zabrać ją gdzieś na randkę, albo jakiś romantyczny wieczór. Myślałem też nad zafundowaniem jej wyjazdu do spa, albo gdzieś. Z lekka się wyłączyłem, zastanawiając się nad prezentem dla Colli. Czy kupienie jej cynamonowego szamponu nie byłoby samolubne? Zapytałem sam siebie w myślach, i wróciłem do "rzeczywistości". Znajoma mi już, bardzo "milutka" osoba, szczerzyła do mnie ryj. Westchnąłem w duchu.
- Kurwa... - jęknąłem z rezygnacją. Blondyna zamordowała już wzrokiem Nicole, zresztą mnie też. Szatynka popatrzyła na mnie zdziwiona.
- Co jest, Łośku? - zapytała, nieco zmartwiona. Przysunęła się do mnie, i wtuliła w kurtkę. Uśmiechnąłem się, widząc jak twarz blondyny pokrywa się czerwienią, i jak zagryza zęby. Miałem wrażenie że zaraz odwróci się na pięcie, wybuchnie płaczem i odbiegnie. Ale zrobiła coś odwrotnego, z uśmiechem na pomalowanych czerwoną szminką ustach, podeszła do nas, i przedstawiła się Nicole. Starałem się siedzieć cicho, ale jej podejście do Nicole, słowa wprost ociekające nienawiścią i jadem, wcale mi tego nie ułatwiały.
- Misiu - popatrzyłem na blondynę, totalnie zbity z tropu. Przecież nie jesteśmy już ze sobą. Spotkałem się z morderczym spojrzeniem Nicole, i wiedziałem że mogę sobie odpuścić wieczór z jakąś komedią, czy propozycję wyjścia do kina. Popatrzyłem na nią przepraszająco. - Pozwolę sobie zabrać twoją dziewczynę... - zawiesiła głos, nasycając ostatnie słowo jadem i nienawiścią. - Na słówko, pozwolisz? - odpowiedziałem jej tylko cichym, i niepewnym "możesz" i z przerażeniem patrzyłem, jak Nicole wstaje i idzie za Kate. Oparłem się zrezygnowany o ławkę, pociągnąłem długi łyk czekolady, i przyglądałem się jak dziewczyny rozmawiają. Widać, że to wcale nie była rozmowa o motylkach i jednorożcach.
Colli? :> SHITSTORM TAJM! 1:0!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.