środa, 31 stycznia 2018

od Esmeraldy do Andy'ego

Niespodziewanie budzik zadzwonił, wyrywając mnie ze spania, co odebrałam głośnym przekleństwem. Bardzo często mi się to zdarza - dobrze, że nikt ze mną nie mieszka. Wczorajszy dzień tak mnie wykończył, że nawet nie sprawdziłam co z Draculem. Miałam tylko nadzieję, że już pierwszego dnia nie narozrabiał, do czego byłby zdolny. Udało mi się w miarę szybko wydostać z objęć łóżka, które za wszelką cenę próbowało mnie zatrzymać, i tak mu się nie udało. Na twarz nałożyłam cienką warstwę kremu ochronnego, rezygnując z jakiegokolwiek makijażu.
- No do cholery. - warknęłam, gdy zamek od sztylpów właśnie postanowił się zaciąć. - Gościu no! - jęknęłam, odsuwając do końca zamek. Po chwili znów spróbowałam i ta próba okazała się pomyślna.
Westchnęłam ciężko, podnosząc się ze stołka. Radośnie popędziłam do stajni, przez dość ponure podwórze, napotykając gardzące spojrzenia uczniów - niektórzy zmierzali w tym samym kierunku co ja, między innymi czarnowłosy chłopak, którego postanowiłam poprosić o pomoc z dotarciem do stajni dla koni prywatnych.
- Ej, przepraszam? - podbiegłam do niego, z gracją omijając kałużę. - Wiesz może, gdzie znajdę stajnie dla prywatnych? - zapytałam, zaplatając dłonie.
- Jasne, trzeba iść prosto, o tam. - wskazał duży budynek, z którego właśnie ktoś wychodził.- Właściwie to mogę pójść z Tobą, sam tam idę. - na jego twarzy pojawił się subtelny uśmiech, co ja odwzajemniłam tym samym. - Andy. - przedstawił się, na co ja spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Em, co.... Esmeralda, ale mów mi Esma. - złożyłam rączki, jak do modlitwy, chociaż zaznaczam, jestem satanistką.
- Jesteś nowa? - dociekał, aż na mojej twarzy pojawił się grymas.
-Jeśli drugi dzień nadal oznacza, że jestem nowa, to tak.
W każdym razie do stajni dostaliśmy się w miarę szybko, więc gdy tylko wkroczyłam na płytki (czy inną pierdołę), rozejrzałam się po stajni, a gdy dojrzałam kary pysk, wychylający się z boksu.
- Divine! - krzyknęłam, biegnąc do karego, połyskującego Holsztyna.- Nie rozrabiałeś? - zaśmiałam się, przytulając głowę konia. - Masz swojego konia? - uśmiechnęłam się w stronę czarnowłosego, o przeszywających mnie na wylot jasnoniebieskich oczach, nadal gładząc pysk ogiera.

Andy? Wybacz, trochę taki przypał

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.