środa, 10 stycznia 2018

od Sama cd. Nicole

Nicole zaczęła się śmiać. Dopiero potem sprawdziła czy żyję, no super mam dziewczynę, ale i tak kocham tego mojego Diabełka. 
- Przepraszam, nic Ci nie jest? - zapytała, jak tylko udało jej się opanować śmiech
- Chyba żyję - odparłem, i poprawiłem ręką włosy. Miejsce gdzie się uderzyłem, dalej pulsowało tępym bólem. Ktoś z "towarzystwa" zakaszlał. Colli szybko wstała ze mnie, usiadłem na materacu, i rozmasowałem głowę.
- Uznam że tego nie widziałem - westchnął jej tata. Colli przemilczała, jakby tego nie powiedział.
- Och daj spokój, młodzi są. Muszą się wyszaleć - stanęła w naszej obronie jej mama. Nie wytrzymałem, i zacząłem się śmiać, Nicole zresztą też.  Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas, rodzice dopytywali się jej, czy nie chce na pewno jeszcze zostać w szpitalu, albo wrócić do domu. Potem temat zszedł na jakieś głupoty. Pomogłem Colli się spakować, nie zapominając o pluszakach. Wyszliśmy ze szpitala. Zwolniłem przed schodami, bo nie widziało mi się wyrżnąć po raz drugi w przeciągu dwóch dni, w dodatku przed szpitalem.
- Nieźle wpadliśmy - zaśmiała się Colli. Czułem ulgę, że wreszcie jest "tamtą Nicole", po prostu czuła się lepiej.  Wpatrywałem się z lubością w jej czekoladowe oczy, w których błyskały figlarne iskierki. Nim zdążyłem ogarnąć, że cokolwiek takiego się stało, po raz kolejny leżałem na ziemi. Stęknąłem z bólem, równocześnie klnąc. Obróciłem się na plecy, i postanowiłem zdechnąć. 
- Sam? Nic ci nie jest? - podbiegła do mnie dziewczyna, ze zmartwionym wyrazem twarzy. Klęknęła koło mnie, i zdjęła czapkę. Nawet nie wiem po co.
- Żyje, to chyba dobrze, prawda? - uśmiechnąłem się z bólem. Zajebiście, wyrżnąć się przed szpitalem.
- Oczywiście że tak! Ale czy coś Ci się stało, ciołku! - powiedziała, równocześnie rozglądając się wokoło. Postanowiłem wstać, ale wyszło z tego tyle co nic. Rzuciłem soczyste "kurwa!" gdy moją dłoń przeszył niemiłosierny ból. Ponownie wróciłem do zdychania na śniegu, obejrzałem bolące miejsce, gdzie okazało się że tkwi kawałek szkła. Ja rozumiem, mieć pecha, czy coś, ale być mną to już przesada. Po raz kolejny zakląłem, gdy Colli delikatnie ścisnęła mój nadgarstek. Puściła go delikatnie, patrząc na mnie ze współczuciem. Z rezygnacją wróciłem do leżenia na śniegu. Uparła się, żebym chociaż usiadł na schodach. Pomogła mi doleźć do schodów, gdzie usiadłem i czekałem potulnie na dziewczynę. Wróciła po chwili, w drzwiach stała jakaś kobitka. Wstałem z pomocą dziewczyny. Usiadła koło mnie, i ze zmartwieniem przyjrzała się krwawiącej dłoni.
- Bardzo boli? - zapytała, kierując wzrok na ranę.
- Nie, bywało gorzej. - odparłem szczerze, przypominając sobie, jak nieraz zleciałem z Noctisa na twarz, czy w krzaki. Tego konia czasami nie szło ogarnąć. Po stosunkowo niedługim czasie oczekiwania na moją kolej, udało nam się wejść do gabinetu. Przywitała nas pogodna blondyna, z nieco zbyt wyzywającym strojem. Nicole od razu spaliła mnie wzrokiem, równocześnie dając mi do zrozumienia "że nawet nie powinienem o tym myśleć". Nieznacznie pokiwałem głową, i zdałem relację z tego wszystkiego, co wydarzyło się na polu. Kobieta spojrzała na  moją wargę podejrzliwie, ale nic nie powiedziała. Zdezynfekowała ranę, i wyjęła sporych rozmiarów szkło z mojej dłoni. Zagryzłem zęby, pilnując się, żeby nie rzucić "kurwa" przy mojej dziewczynie, i... tym czymś. Nicole paliła mnie wzrokiem, za każdym razem, gdy kobieta się nachylała i ukazywała dość... pokaźny dekolt. Odwracałem się jak tylko mogłem, ale to coś serio chyba się uparło, żeby zafundować mi "zajebiste" widoczki.
- Złamana nie jest, ale i tak będziemy robić okłady. I nie przesilaj ręki. - poinformowała mnie, gdy z uśmiechem na twarzy bandażowała mi rękę. Przeciągała to jak tylko mogła, co chwila zagajając rozmowę. Zbywałem ją, pod ostrzałem morderczych spojrzeń Cynamonka. Wróciliśmy do auta, tym razem bez dodatkowych ekscesów.
- Kto prowadzi? - zapytałem niepewnie, Nicole oparła się o maskę auta z całkiem poważną miną.


Colli?  ( ͡° ͜ʖ ͡°) Gównoburza będzie? :>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.