poniedziałek, 1 stycznia 2018

od Beauregarda cd. Viktorii



Emm... możemy iść? - wydusiłem z siebie. Viktoria przewróciła oczami. No to zapowiada się kolejna super znajomość.
- Arystokrata, tak? - zapytała, na co pokiwałem głową.
Zaprowadziła mnie do boksu konia. Wszedłem do środka i pogładziłem go po miękkich chrapach, patrząc w duże. brązowe oczy Siwego.
- Długo jeszcze? Uschnę tu. - Odwróciłem się i spojrzałem na nią z ukosa. Dziewczyna wzruszyła ramionami i poszła. Szybko wyszedłęm z boksu i przyspieszyłem kroku, aby ją dogonić, kiedy potknąłem się o jakąś cegłę i wyłożyłem się na ziemi.
- Japierdole, jaka ciota... - usłyszałem od Viktorii. Przypatrywała się jak wstawałem, co bynajmniej nie sprawiało, że czułem się lepiej.
Pokazała mi ujeżdżalnie, cały czas trzymałem się z tyłu i nie mówiłem nic, w duchu błagając, abym mógł już po prostu iść od niej. Po halach przyszedł czas na pastwiska - Viktoria zaprowadziła mnie i tam. Stałem przy ogrodzeniu, bawiąc się kostką. Wskazałą mi miejsce, gdzie mogłem puszczać Arystokratę.
- W jakiej jesteś klasie? - Zaczęła pseudorozmowę dziewczyna. Podniosłęm wzrok i spojrzałęm w jej stronę, unikając jednocześnie jej wzroku.
- Jeździecka, sekcja A. - mruknąłem, na co ta zakrztusiła się powietrzem. Zamilklem, ponownie bawiąc się kostką.
- Co Cię wzięło na zimnokrwistego konia? Przecież nic na tym nie zrobisz. To jest po prostu baryła do bycia fałdą tłuszczu. - powiedziała i uniosła brwi. Spojrzałęm na nią morderczo i zacisnąłem zęby.
- Czym niby różnią się od reszty? - spytałem.
- Powiedz mi, pojedziesz cokolwiek na tym? To ledwo cavaletti robi, nie wspominając o czymś wyższym bądź skomplikowanym. - odparła arogancko. Popatrzyłem na śnieg wydeptany przez konie.
- Nieprawda. - odpowiedziałem krótko.
- Udowodnij. Za trzydzieści minut widzimy się na koniach tutaj. - oświadczyła wyzywająco. odwróciła się i poszła do stajni. No to świetnie...
Westchnąłem i udałem się do stajni. Przyniosłem sprzęt Siwego i wyprowadziłęm go z boksu, po czym wyczyściłem.  i osiodłałem, założyłem mu granatowy estaw. Nie miałem najmniejszej ochoty jechać w teren z kimkolwiek, a tym bardziej z nią. Wyprowadziłem konia przed stajnię i czekałem, aż Viktoria wyjdzie. Po niedługim czasie zobaczyłem dziewczynę prowadzącą karego konia w czerwonym zestawie. Arystokrata przystawił pysk do chrap nieznajomego, a ten prychnął i odskoczył. Viktoria wsiadła, po czym prawie udusiłą się ze śmiechu, kiedy zrobiłem to samo. Pokręciłem niezauważalnie głową i wplotłem na chwilę palce lewej ręki w bujną grzywę wałacha.
- Jedziemy? - stwierdziła. Pokiwałem głową i ruszyłem za Viktorią.
Śnieg pokrywający pola wyglądał pięknie. Siwy rozglądał się ciekawsko, strzygąc uszami. Uśmiechnąłem się pod nosem i poklepałem go po szyi.
- Jak ci się podoba królowa North? - zapytała z dumą dziewczyna.
- Hmm, jest okej - mruknąłem.
- Ciekawe, czy ruszysz tego kartofla chociażby do kłusa... - zamyśliła się sztucznie Viktoria, a ja warknąłem w duchu i ścisnąłem Arystokratę łydkami. Wałach poderwał się do radosnego kłusa, a dziewczyna uniosła brwi i zagalopowała na North. Siwy podekscytowany wizją galopów po śniegu zrobił to samo i przyspieszył, a ja oddałem mu trochę wodzy, aby mógł wyciągnąć szyję.
Zaśmiałem się głośno i ścisnąłem Arystokratę mocniej łydkami, będąc na wysokości siodła, w którym pochylony siedział wysoki brunet. Jego błękitne oczy śmiały się razem z nim, a brązowe włosy powiewały na wietrze.
- Szybciej, Misiek, szybciej! - zawołał radośnie.
- Słyszysz Arys? Szybciej! - szepnąłem, przycisnąłem łydki do jego boków i zmrużyłem oczy przed słońcem. Siwy wyrwał się do przodu, a ja pochyliłem w siodle i chwyciłem jego grzywę razem z wodzami. W końcu stało się - wyprzedziliśmy Finna i Lear. Zaśmiałem się głośno i zatrzymałem konia.

- Coraz lepiej - pochwalił mnie brat i poklepał klacz po szyi.
Ścisnąłem Arystokratę mocniej łydkami. Czułem, jak wydłuża krok i słyszałem tętent jego kopyt. Jechałem teraz na wysokości North. Kątem oka wyłapałem, jak Viktoria patrzy na mnie z pogardą. Zacisnąłem oczy i cmoknąłem cicho na Arystokratę, a ten wyciągnął szyję bardziej i przyspieszył. Wreszcie wyprzedziliśmy Viktorię. Poklepałem Siwego po szyi i zatrzymałem go. Po chwili podjechała do nas i pokręciła głową. Przez moją twarz przeleciał cień zwycięskiego, który szybko wygasł.
- Ziemniak potrafi wyprzedzić - stwierdziła. - Teraz widzisz to drzewo? Jedź. Tylko się nie wypierdol, szczylu, nie będę ci za koniem biegać.
Zacisnąłem zęby i dałem Arystokracie sygnał do galopu. Nakierowałem go naprzeciw przeszkody i ścisnąłem łydkami. Liczyłem po cichu foulle, jakie pozostały do skoku. Już. Wylądowaliśmy po drugiej stronie, po czym wróciliśny do Viktorii.
- Jedziesz za mną - powiedziała i zagalopowała.
Wjechaliśmy do lasu, musiałem schylić się, aby nie dostać gałęziami  w twarz. Przeszliśmy do kłusa i jechaliśmy przed siebie, co jakiś czas skręcając w jakieś ścieżki. Arystokrata wyciągał pysk w kierunku gałęzi pokrytych śniegiem, aby go strzepnąć. Nagle Viktoria przeszła do stępa i zatrzymała się, zrobiłem to samo, żeby Siwy nie wjechał w North.
- Jesteśmy.
Zasłaniała mi widok, więc podjechałem bliżej i stanąłem przy karej. Moim oczom ukazał się znienawidzony do reszty widok jeziora. Do oczu niemal natychmiastowo napłynęły łzy. Szybko wycofałem Arystokratę i zamrugałem kilkukrotnie, próbując się opanować. Po paru sekundach prób dałem sobie spokój. Przycisnąłem mocno łydki do boków konia, słysząc za sobą głos dziewczyny. Siwy galopował przed siebie, zimowe powietrze smagało mnie po twarzy. Nie oglądałem się za siebie, jechałem prosto do Akademii. Wtuliłem ręce w grzywę Arystokraty i poczułem, jak kilka łez spływa po moich policzkach, pozostawiając mokre ślady, które szybko zostały schłodzone przez wiatr. Przed oczami miałem dwa jeziora - to, nad którym przed chwilą byłem, i drugie... tamto. Ścisnąłem mocniej konia łydkami i usłyszałem, jak cicho dyszy. Czułem wściekłość na siebie, że kolejny raz nie potrafiłem sobie poradzić, że zgodziłem się na ten cholernu wyjazd w teren; na Viktorię za wszystkie jej teksty i to, jak się wywyższała. Wtuliłem się w szyję Arystokraty, czując jak kolejne łzy uciekają mi spod powiek. Jestem tak cholernie słaby... 
Szybko rozsiodłałem Arystokratę i przeczyściłem go, po czym wziąłem walizki zostawione wcześniej w siodlarni i jak najszybciej poszedłem do pokoju. Otworzyłem drzwi, zamknąłem je za sobą i powiesiłem kurtkę na wieszaku.  Oparłem się o ścianę i usiadłem na podłodze, pozwalając łzom płynąć. Czułem, jak się trzęsę. Zdjąłem okulary i wytarłem twarz rękawem swetra. Już. Stop. Wyjąłem z kieszeni spodni chusteczkę, wytarłem nos i zacisnąłem zęby. Jakby to miało w czymś pomóc. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Podniosłem się z podłogi i wytarłem twarz ponownie, po czym założyłem okulary. Czego ktoś chce? Chwyciłem za klamkę i uchyliłem drzwi. Gdy zobaczyłem tam Viktorię, przymknąłem je tak, że została tylko maleńka szparka.
- Zostaw mnie w spokoju - warknąłem i zamknąłem drzwi.

Viktoria? Czego od niego chcesz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.