- Ty dupku! - wydarła się na mnie.
- No co? - zapytałem.
- Patrzyłeś się! - krzyknęła oskarżycielsko.
- A co miałem wyjąć oczy? Oczy są do patrzenia, to się patrzyłem! - spróbowałem się bronić, z opłakanym skutkiem.
- Patrzyłeś się jej prosto na cyrki! - warknęła wściekła.
- Nie prawda!
- Nie kłam, widziałam!
- Nie patrzyłem, przysięgam! - i tak byłem na przegranej pozycji.
- Wiesz... Pierdol się! - zakończyła wściekła i zabrała piżamę. Trzasneła drzwiami do łazienki. Usiadłem zrezygnowany pod ścianą i czekałem aż łaskawie wyjdzie. Zabolało, jak się na mnie wydarła. Postanowiłem dać sobie spokój z ciągnięciem tematu pielęgniarki.
- Nicole? Co robisz? - zapytałem niewinnie dziewczyny.
- Zamierzam się przebrać w piżamę. - dobiegło mnie zza drzwi.
- Mogę Ci pomóc. - zaśmiałem się, walkę na riposty jednak wygrała Nicole.
- Prędzej to ja powinnam tobie pomóc! - odparowała, przypominając mi o zabandażowanej ręce. Cholera.
- Nie umieram. - zaśmiałem się w odpowiedzi.- Gdybym miała przy sobie nóż, to już byś nie żył. - uznała, skwitowałem to śmiechem. Zamilkłem, skupiając się na głaskaniu Wenus. Wszedłem na kanapę, i czekałem na Colli.
- Nie gadam z tobą. - uprzedziła mnie przed wypowiedzią.
- Właśnie to robisz. - uśmiechnąłem się do niej. Westchnęła teatralnie, i położyła sie na łóżku, tuląc do siebie Wenus. Jak gdyby nigdy nic, zabrałem jej kołdrę i opatuliłem się. Rzuciłem krótkie "dobranoc". Odparła jadowicie tym samym. Pociągnęła kołdrę i zabrała ją całą. Westchnąłem, i znowu odebrałem "swoją własność". Walczyliśmy jeszcze chwilę, w pewnym momencie udało mi się przeciągnąć kołdrę, wraz z Colli.
- Nienawidzę cię! - warknęła, przytuliłem ją do siebie.
- Kochasz mnie. - uśmiechnąłem się szelmowsko. Mogłaby sobie wyzywać mnie ile chce, ale i tak mnie kochała.
- Pierdol się i daj mi spać. - fuknęła, odwalając coś dziwnego, co chyba chciała nazwać ucieczką. Teoretycznie nie powinienem był jej teraz całować. Zamilkła ze zdziwieniem.
- Za dużo gadasz. - stwierdziłem.
- Nienawidzę cię! - warknęła, przytuliłem ją do siebie.
- Kochasz mnie. - uśmiechnąłem się szelmowsko. Mogłaby sobie wyzywać mnie ile chce, ale i tak mnie kochała.
- Pierdol się i daj mi spać. - fuknęła, odwalając coś dziwnego, co chyba chciała nazwać ucieczką. Teoretycznie nie powinienem był jej teraz całować. Zamilkła ze zdziwieniem.
- Za dużo gadasz. - stwierdziłem.
- I tak cię nienawidzę. - spłonąłem w oczach Nicole. Popatrzyłem na nią znacząco.
- Kochasz mnie, a ja kocham ciebie. - wyszczerzyłem się perfidnie do dziewczyny.
- Przeszło mi. - przewróciła oczami, udając nieprzejętą.
- Czyli pocałunek ci się nie spodobał? - zapytałem, udając zasmuconego. Pokiwała głową, pocałowałem ją ponownie, nie protestowała. Można uznać, że sama też coś dała od siebie.
- A teraz?
- Nie lubię cię. - pokazała mi język, uśmiechając się figlarnie. Ależ ona narzeka! Nie dogodzisz. Wpiłem się w jej usta, nieco namiętniej niż zwykle. Wszystko trwało dosyć długo.
- Teraz było dobrze. - uznała, odrywając się od moich ust. Wstałem, i jak gdyby nigdy nic rzuciłem jej drugą kołdrę. Zamordowała mnie spojrzeniem brązowych oczu, i opatuliła się nią, przyciągając Wenus do siebie. Położyłem się po swojej stronie łóżka, i z satysfakcją poczułem, jak dziewczyna wtula się we mnie.
- To nie moja wina, że świeciła nie tym co trzeba przede mną. Nawet o tym nie myślałem. - powiedziałem przepraszającym tonem. Skwitowała to krótkim "mhm". - Dobranoc Cynamonku. - szepnąłem, ale byłem pewien że już śpi.
- Kochasz mnie, a ja kocham ciebie. - wyszczerzyłem się perfidnie do dziewczyny.
- Przeszło mi. - przewróciła oczami, udając nieprzejętą.
- Czyli pocałunek ci się nie spodobał? - zapytałem, udając zasmuconego. Pokiwała głową, pocałowałem ją ponownie, nie protestowała. Można uznać, że sama też coś dała od siebie.
- A teraz?
- Nie lubię cię. - pokazała mi język, uśmiechając się figlarnie. Ależ ona narzeka! Nie dogodzisz. Wpiłem się w jej usta, nieco namiętniej niż zwykle. Wszystko trwało dosyć długo.
- Teraz było dobrze. - uznała, odrywając się od moich ust. Wstałem, i jak gdyby nigdy nic rzuciłem jej drugą kołdrę. Zamordowała mnie spojrzeniem brązowych oczu, i opatuliła się nią, przyciągając Wenus do siebie. Położyłem się po swojej stronie łóżka, i z satysfakcją poczułem, jak dziewczyna wtula się we mnie.
- To nie moja wina, że świeciła nie tym co trzeba przede mną. Nawet o tym nie myślałem. - powiedziałem przepraszającym tonem. Skwitowała to krótkim "mhm". - Dobranoc Cynamonku. - szepnąłem, ale byłem pewien że już śpi.
***
Wyłączyłem po omacku budzik, i poszedłem spać dalej. Wenus postanowiła jednak, że zaatakowanie moich włosów to najlepsza pobudka na świecie. Odtrąciłem jej pyszczek ręką, i usiadłem na skraju łóżka.
- Kurwa! - rzuciłem, gdy moją dłoń po raz kolejny przeszył ból. Podniosłem ją szybko, i rozmasowałem bolące miejsce. Nicole nie było koło mnie, rozejrzałem się wokoło. Stała w kuchni, i coś robiła. Jak tylko ból minął, wstałem i podszedłem do dziewczyny. Odwróciła się uśmiechnięta, i pogodniejsza niż wczoraj. Kamień z serca. Położyła dwa kubki na stoliku, zaraz koło nich znalazły się talerze z naleśnikami. Popatrzyłem na Colli zdziwiony, że tak szybko przeszedł jej foch.
Przy śniadaniu nie rozmawialiśmy o niczym produktywnym. Odniosłem talerze do zlewu, odwracając się, spotkałem się z ustami dziewczyny. Pociągnęła mnie za bluzkę, zmuszając do pozostania przy niej.
- Już Ci przeszło? - roześmiałem się, gdy Colli oderwała się od moich ust. Spoważniała szybko, ale w jej brązowych oczach wciąż błyskały rozbawione iskierki.
- Uznajmy. Ale w większości dlatego, że Cię kocham. - przerwała na chwilę, ponownie wpijając się w moje usta. - I zajebiście całujesz. - dodała z uśmiechem. Tym razem to ja "przejąłem inicjatywę". Wciąż smakowała naleśnikami z truskawkami, które sama przygotowała. Radowałem się faktem, że Cynamonkowi przeszło. Wplotłem palce w jej brązowe włosy, pachnące cynamonem i... czekoladą? Uznajmy. Nie przeszkadzał mi fakt, że nie jest to, to co zwykle. Wenus plątała się przy Colli, żądając naszego zainteresowania. Nicole tylko ją odepchnęła nogą, dając do zrozumienia że nie teraz.
- A podobno miałem "na nic nie liczyć". - zaśmiałem się, gdy wylądowałem na łóżku bez koszulki, Nicole siedziała na mnie okrakiem. Uwzięła się, czy co? Colli skwitowała moje pytanie parsknięciem śmiechem. Zaczęła dobierać się do paska od moich spodni. Przerwała na chwilę, stwierdzając że wystygnie nam picie, jakby to było teraz najważniejsze, i od wypicia kakao, zależałyby losy świata. Wypiłem je potulnie, i wziąłem lekarstwa. Nicole patrzyła na mnie podejrzliwie.
- Na co to? - zapytała, nieco zniesmaczona. Zabrałem tabletkę z opakowania. Odebrała mi pudełeczko z lekarstwami, przełknąłem tabletkę i szybko zapiłem ją wodą. Gorzki smak, nieco rozpuszczonego leku wciąż nie dawał mi spokoju.
- Alergie. - odparłem. Nicole wstała, i podniosła skórzany pasek. Tym razem to ja patrzyłem na nią podejrzliwie, może nawet nieco przestraszony.
- Co się cykasz, Łośku? - roześmiała się, i odrzuciła go na bok. Odetchnąłem z ulgą, równocześnie opierając się ścianę. Chwilę potem, niebezpiecznie blisko mnie, znalazła się Nicole, uśmiechająca się szaleńczo.
- Coś ty dodała do tych naleśników ? - powiedziałem, udając przerażonego. - W sumie, dodawaj to częściej.
Colli? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.