środa, 10 stycznia 2018

Od Nicole cd. Sama

- Sama do niego zadzwoniłam, nie obwiniaj go! - uprzedziła go moja mama. Uspokoiłam się nieco, aczkolwiek i tak byłam zła faktem że moi rodzice tu są. Stwierdzili że przenocują gdzieś w hotelu i jutro z samego rana pojadą. Jak tylko wyszli, położyłam się na łóżku i skuliłam, podciągając kolana pod brodę. Zastanawiałam się czy dobrze robię nie odzywając się do Sama. Kocham go i nie chcę go stracić ale boję się tego wszystkiego. Do tego jeszcze wróciła mi ta pieprzona anoreksja. Postanowiłam że jutro jakoś naprawię nasze relacje. Zamknęłam oczy i oddałam się objęcia morfeusza.

***

Wstałam dość wcześnie, Sam spał jeszcze na swoim materacu. W ogóle było dość wcześnie, postanowiłam zrealizować swój wczorajszy plan. Odpięłam kroplówkę która była już nie potrzebna, wzięłam rzeczy które przywiózł mi Sam i założyłam sweter i jakieś czarne jeansy. Miałam dziś wyjątkowo dobry humor, sama nie wiem dlaczego. Zrobiłam szybki makijaż, po czym odłożyłam rzeczy na miejsce. Zeszłam do szpitalnej stołówki, nie spodziewałam się przysmaków, wzięłam pierwsze lepsze jedzenie i nie wiem jak ale zaczęłam jeść. Chociaż ból gardła zszedł już całkowicie, czułam ucisk przełykając każdy kęs. Cudem zjadłam wszystko, za to stwierdzę, od razu poczułam się lepiej. Po drodze do pokoju spotkałam lekarza który wręczył mi wypis, wypytywał się mnie chyba z pięć minut czy na pewno dobrze się czuję. Wróciłam do pokoju, Sam wciąż spał więc siadłam na niego okrakiem
- Wstaniesz, czy będziesz spać do południa? - westchnęłam. Otworzył oczy i wyglądał na zdziwionego, może nawet lekko przestraszonego. No cóż, też bym się przestraszyła na jego miejscu. Położył głowę z powrotem na poduszkę, uśmiechając się. Pomachałam mu wypisem przed twarzą, zaraz potem odłożyłam go na szafkę, starając się nie uderzyć Sama. Pochyliłam się nad chłopakiem, wpiłam się w jego usta, równocześnie wplatając palce w jego włosy. Chłopak odwzajemnił się, pocieszyło mnie to i postanowiłam nie przerywać tej chwili. Z materaca stoczyliśmy się na podłogę i tym razem to Sammy był na górze.
- Ej! Ja chciałam! - udałam obrażoną i dość szybko wróciłam na swoje miejsce, znów siedząc na brunecie okrakiem i wpijając się w jego usta.
- Przyszliśmy się... - drzwi otworzyły się znienacka. Oboje szybko przestaliśmy, patrząc się głupio. Odwróciłam się, oparłam łokcie o kolana Sama i głupio się uśmiechnęłam. Poczułam że Sam podnosi się z "leżaka", po czym przywalił głową prosto w szafkę. Jęknął głośno, ponownie opadając na materac. Cóż, wiem że to nie było miłe ale nie mogłam się powstrzymać i parsknęłam śmiechem.
- Przepraszam, nic ci nie jest? - zapytałam go jak tylko opanowałam atak śmiechu.
- Chyba żyję - poprawił ręką włosy. Usłyszałam dość głośne kaszlnięcie za nami, kompletnie zapomniałam że moi rodzice tu są. Wstałam szybko z Sama i głupio się uśmiechnęłam.
- Uznam że tego nie widziałem - westchnął mój ojciec. Klasyka, w sumie to nie dziwię się że nie mam rodzeństwa.
- Och daj spokój, młodzi są. Muszą się wyszaleć - obroniła nas moja mama. Sam wybuchł śmiechem w sumie sama nie wiem dlaczego więc także się zaśmiałam.
Chwilę jeszcze rozmawialiśmy z nimi, po czym pożegnaliśmy się. Wzięłam wszystkie swoje rzeczy, nie zapominając o pluszakach i wyszliśmy z budynku. Poczułam ogromną ulgę że wychodzę z tego koszmaru.
- Nieźle wpadliśmy - zaśmiałam się. Sam przytaknął mi, poszliśmy do jego auta. Schodząc ze schodów u wyjścia, brunet poślizgnął się i wywrócił.
- Sam? Nic ci nie jest? - podbiegłam do niego, widząc że dość mocno się wywalił.



Sammy? xDD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.