sobota, 6 stycznia 2018

Od Nicole cd. Sama

Sam posadził mnie na siedzeniu, pomógł zapiąć pasy po czym owinął mnie kocem. Po chwili chłopak siedział już na miejscu kierowcy i ruszyliśmy do szpitala. Przez tą gorączkę trochę przestałam kontaktować ze światem, zaczęłam coś mamrotać. Sama nie wiem co mówiłam. W końcu dojechaliśmy pod szpital, na nasze nieszczęście na parkingu nie było miejsc. Kiedy wreszcie znaleźliśmy miejsce, Sam wręcz wyskoczył z auta i wniósł mnie do szpitala. Zaczęłam znów mu tłumaczyć że nic mi nie jest i że jestem kompletnie zdrowa.
- Nie marudź - szepnął, całując mnie w czoło. Chciałam mu powiedzieć, że nie ma prawa mnie uciszać, jednak stwierdziłam że nie ma sensu. Brunet chwilę rozmawiał z jakąś pielęgniarką, nie słuchałam o czym. Byłam zła tym że muszę spędzić w tym okropnym miejscu dwa dni. Wtuliłam się w Sama, wydając z siebie ochrypłe "nie, co ze szkołą?".  Sammy zaniósł mnie do sali, chwilę rozmawiał jeszcze z lekarzem. Chłopak zadeklarował się, że przywiezie mi najpotrzebniejsze rzeczy. Szybko powiedziałam mu co potrzebuję. Po chwili brunet wyparował z sali. Podeszła do mnie pielęgniarka, dała mi jakieś leki i kazała się położyć.
Miałam kompletnie w dupie to że miałam wysoką gorączkę. Nienawidzę szpitali, wręcz panicznie się ich boję. Przebywanie tutaj jest dla mnie katorgą, koszmarem. Błagałam w duchu by Sam wrócił jak najszybciej.
W końcu po paru minutach opanowałam atak paniki, zauważyłam gazetę leżącą na stoliku i z braku lepszych pomysłów zaczęłam ją czytać. Głowa bolała już mnie odrobinę mniej, aczkolwiek ból gardła męczył gorzej niż wcześniej. Po pięciu minutach do sali wszedł Sam, położył rzeczy na podłogę i usiadł obok mnie na łóżku.
- Jak się czujesz - zapytał, głaszcząc mnie po włosach. Złożyłam gazetę i uśmiechnęłam się słabo.
- Przywiozłem ci pluszaki - dodał z uśmiechem.
Uśmiechnęłam się, jednak po chwili skrzywiłam się czując ucisk w głowie. Chłopak chwilę patrzył się na mnie z troską w oczach, po czym podał mi pluszaki. Była to wiewiórka, piesek i największym z nich był jednorożec. Wtuliłam się w pluszaki, spoglądając kątem oka na Sama. Wyglądał na cholernie zmartwionego.
- Co cię martwi? - wychrypiałam cicho. Nasze spojrzenia spotkały się, uśmiechnął się lekko i przytulił mnie do siebie.
- Ty mnie martwisz - szepnął cicho.
- Jak to? - zdziwiłam się.
- Martwię się o ciebie, bo w ogóle nie przejmujesz się swoim zdrowiem. Kocham cię i nie chcę cię stracić - pocałował mnie w czoło. Spojrzałam na niego zdziwiona. Nie sądziłam że jestem dla niego tak ważna. Po mimo tego że czułam się okropnie, on sprawił że poczułam się jak w siódmym niebie.
- Też cię kocham - przytuliłam go mocno.


Sam? ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.