niedziela, 2 grudnia 2018

Od Quil'a cd Gianny

Patrzyłem ze łzami w oczach na dziewczynę, od której przed chwilą dostałem z liścia. Piekielny ból zalał mnie od środka, a ja myślałem, że się po prostu rozpłaczę.
-Boże, przepraszam. - Usłyszałem głos dziewczyny. -Nic ci nie jest? - Zapytała.
Jak zawsze zostawiłem pytanie bez odpowiedzi. Po co miałem się odzywać? Po dłuższej chwili milczenia, dziewczyna się odezwała.
-Cholera. Nie chciałam. - Mruknęła.
Dziewczyna złapała swojego psa i postawiła przede mną.
-Przepraszaj teraz Hazan. - Burknęła.
Samiec jedynie machał uradowany ogonem i sapał, jakby przebiegł 15 kilometrów. Pies wpatrywał się w Desmonda, a po chwili dziewczyna go zauważyła.
-O-okej. Czy to jest lis? - Dziewczyna wyglądała, jakby zobaczyła ducha.
Czarnowłosa cofnęła się trochę, lecz przez swoją nieuwagę nadepnęła psu na łapę. Nie zdążyłem nic zrobić, dziewczyna upadła, uderzając głową o krawężnik. Otworzyłem szerzej oczy i wbiłem w nią wzrok, po chwili otrząsnąłem się i pochyliłem się nad dziewczyną. Wyciągnąłem rękę w jej stronę, a następne pomogłem jej wstać i usiąść na ławce. Spojrzałem na czarnowłosą i spostrzegłem, że leci jej krew.
-Pierdolony pies. - Syknęła.
Nie mając nic innego pod ręką, zdjąłem czarną bandanę, która pozwala na to, aby moje włosy do końca nie zakrywały czoła i przyłożyłem ją do krwawiącej rany.
-Co tu robisz debilu?! - Wydarła się i "zabiła" mnie wzrokiem.

Gianna? C: 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.