sobota, 1 grudnia 2018

Od Gianny cd. Quila

Miałam ochotę udusić mojego jakże psotnego Hazana, który uznał, że przewrócenie mnie i wywalenie mi całego szkicownika z ręki, było świetnym pomysłem. No tak nie bardzo. -Cholera jasna, misiek - warknęłam, przytrzymując psa za o różę i pozbierałam większość kartek. Natomiast jedną z nich gdzieś wywiało. Z cichym fuknięciem, ruszyłam przed akademię i mijając jakiegoś bruneta, nagle o mało co Hazan mnie nie przewrócił. Machnęła gwałtownie ręką i przywaliłam temu chłopakowi w brodę. O kurwa. -Japierdole, Hazan! - nawrzeszczałam na psa i momentalnie odwróciłam się do nieznajomego. Ten jedynie wpatrywał się we mnie z przerażeniem i łzami w oczach. Co ja do cholery narobiłam? -Boże, przepraszam - powiedziałam cicho. - Nic ci nie zrobiłam? Dalej nic. Zero reakcji. Jedyne co wskazywało na ślady mojej zbrodni (a może Hazana) to puchniejący siniak na jego szczęce. Omiotłam go wzrokiem. Raczej nie mógł być ode mnie dużo starszy. Miał dość chłopięcą twarz, był raczej średniego wzrostu,aczkolwiek dalej był wyższy ode mnie. Idąc dalej zauważyłam niebieskie oczy. Naprawdę intensywnie niebieskie oczy, oraz zmierzwione, brązowe loczki. - Cholera. Nie chciałam - mruknęłam łagodnie. Złapałam przebiegającego obok mastifa i przytrzymałam w miejscu. - Przepraszaj teraz Hazan. Pies nie okazał za bardzo skruchy, bardziej był zainteresowany rudym osobnikiem, którego wcześniej nie zauważyłam. Dopiero kiedy podążyłam za wzrokiem psa, sparaliżował mnie strach. Od dawna bałam się lisów, więc to zwierzę w tak niewielkiej odległości ode mni, paraliżowało mnie. - O - okej. Czy to jest lis? - zapytałam, cofając się. Praktycznie nadepnęłam Hazanowi na łapę, co zakończyło się moim dość bolesnym uderzeniem potylicą o krawężnik. No super. Quuuil? Nie bij za długość :c

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.