-Boże, przepraszam. - Usłyszałem głos dziewczyny. -Nic ci nie jest? - Zapytała.
Jak zawsze zostawiłem pytanie bez odpowiedzi. Po co miałem się odzywać? Po dłuższej chwili milczenia, dziewczyna się odezwała.
-Cholera. Nie chciałam. - Mruknęła.
Dziewczyna złapała swojego psa i postawiła przede mną.
-Przepraszaj teraz Hazan. - Burknęła.
Samiec jedynie machał uradowany ogonem i sapał, jakby przebiegł 15 kilometrów. Pies wpatrywał się w Desmonda, a po chwili dziewczyna go zauważyła.
-O-okej. Czy to jest lis? - Dziewczyna wyglądała, jakby zobaczyła ducha.
Czarnowłosa cofnęła się trochę, lecz przez swoją nieuwagę nadepnęła psu na łapę. Nie zdążyłem nic zrobić, dziewczyna upadła, uderzając głową o krawężnik. Otworzyłem szerzej oczy i wbiłem w nią wzrok, po chwili otrząsnąłem się i pochyliłem się nad dziewczyną. Wyciągnąłem rękę w jej stronę, a następne pomogłem jej wstać i usiąść na ławce. Spojrzałem na czarnowłosą i spostrzegłem, że leci jej krew.
-Pierdolony pies. - Syknęła.
Nie mając nic innego pod ręką, zdjąłem czarną bandanę, która pozwala na to, aby moje włosy do końca nie zakrywały czoła i przyłożyłem ją do krwawiącej rany.
-Co tu robisz debilu?! - Wydarła się i "zabiła" mnie wzrokiem.
Gianna? C:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.