poniedziałek, 17 kwietnia 2017

od Cass cd. Rick

Zlustrowałam uważnie wskazany tatuaż... ta dziewczyna była piękna, jej wizerunek wydawał mi się zupełnie nierealny. Byłam cholernie ciekawa co jej się stało, jednak przed zadaniem głupiego pytania ugryzłam się w język. Bycie wścibskim nie popłaca...
- Mam nadzieję, że dogadam się z twoją siostrą... fajnie by było znaleźć sobie taką prawdziwą przyjaciółkę- mruknęłam, oddając chłopakowi szkicownik.
Rick uśmiechnął się w ten charakterystyczny łobuzerski sposób, po czym pokręcił głową z rozbawienia.
- Zapewniam, że będziesz miała jej dość po kilku dniach- parsknął na co prychnęłam w geście irytacji
- Jesteś bardziej wredny niż ja- stwierdziłam i położyłam głowę na poduszkę, a moje rude włosy rozsypały się dookoła...
- A ty nie pochwalisz się rysunkami? Hmm?- westchnęłam, gdy wypowiedział te słowa
- Nie zamierzam, nic specjalnego- zapewniłam i ziewnęłam... byłam naprawdę zmęczona
Rick pogłaskał Tajfuna po grzbiecie i zajął swoje tymczasowe miejsce do spania.
- Emm... czy twoja ciocia nie będzie się martwić, gdy nie wrócisz na noc do domu?- zapytałam niepewnie
- Żartujesz? Pewnie nawet nie zauważy- prychnął
- W takim razie... dobranoc- powiedziałam i przykryłam się kołdrą...
***
Rick ewakuował się z samego rana. Naprawdę nie miałam zielonego pojęcia gdzie go wywiało, wzruszyłam ramionami. Tande zaszczekał radośnie i omal nie spadł z łóżka, chcąc dać popis swoich wątpliwych "umiejętności". Zaśmiałam się głośno i poczochrałam jego aksamitną sierść...
Sięgnęłam po telefon i zauważyłam jedna nieprzeczytaną wiadomość. To Ru, napisał, że z samego rana pojechał z Viktorią na eliminacje skokowe, westchnęłam. Ja w sumie też powinnam nieco poćwiczyć. Zawody drużynowe zbliżają się wielkimi krokami, a ja nawet nie zaczęłam ćwiczyć praktyki... przygryzłam wargę w zamyśleniu. Z jednej strony naprawdę fajnie, że wprowadzili w tym roku woltyżerkę do rozgrywek, ale z drugiej... obawiałam się że coś schrzanię...
Pełna obaw ruszyłam do szafy po jakieś ciuchy na przebranie. Padło na granatowe bryczesy i czarną koszulkę bez rękawów. Wychodząc z pokoju zabrałam ze sobą tablet (miałam w planach obejrzeć kilka przejazdów z ubiegłych lat) i nasypałam psu trochę suchej karmy...
***
Iratze po raz kolejny kopnął w drzwiczki boksu, na co jęknęłam pod nosem. Tan koń nigdy nie nauczy się "normalnego" zachowania. Czasami było mi po prostu wstyd za jego durne wygłupy.
- No już... zaraz się przespacerujemy- mruknęłam klepiąc go po lśniącej sierści
Ogier zarzucił łbem zniecierpliwiony i zarżał cicho, gdy usiadłam na beli siana, tuż przy nim. Wpatrzona w ekran tabletu nie zauważyłam nawet tego, że Ir postanowił obślinić mi włosy... co za niewychowana bestia. Już czternasty raz przewijałam ten sam fragment, uważnie śledząc ruchy postaci, która z gracją wykonywała tę samą sztuczkę... westchnęłam zamyślona...
- Wow, niezła jest- znajomy głos sprawił, że obróciłam się w jego kierunku
Rick z wyraźnym zainteresowaniem oglądał razem ze mną... zaśmiałam się pod nosem
- Dzięki- mruknęłam ponownie spoglądając na dziewczynę w białym stroju, oraz gniadego konia, który z wyjątkową gracją biegł po okręgu
- Co? Za co mi dziękujesz?- teraz to on był zdezorientowany
- Za komplement geniuszu- wywróciłam oczami- To ja i Iratze na krajowych zawodach w tamtym roku- oznajmiłam, stukając w ekran urządzenia
Chłopak zająknął się, a zaraz potem odchrząknął
- Żartujesz... Jak ty to?
- Normalnie, mam konia skokowego, a każę mu biegać w kółko. Zła ze mnie osoba- prychnęłam- Woltyżerka kręciła mnie odkąd pamiętam- wzruszyłam ramionami
- Szacun, serio...- Uśmiechnęłam się na jego słowa
- Tak sobie pomyślałam, może przejechałbyś się ze mną w jakiś terenik?- spytałam nieśmiało, wyłączając filmik...

 >Rick?<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.