Sobota~przemknęło
mi przez myśl i to wystarczyło, żebym poderwała się z łóżka. Szybko ogarnęłam
się, nie wiązałam włosów, po prostu
chciałam jak najszybciej być już w stajni. W moim drugim domu.
Wychodząc
z pokoju zerknęłam przelotem na zegaro-budzik stojący na szafce. Siódma rano,
wcześnie. Zamknęłam drzwi i szybkim krokiem udałam się w kierunku, gdzie sercem
byłam już od wstania. Stajnia. Nagle zza rogu wyszła znajoma mi postać Aaron’a,
rzucił mi spojrzenie i podszedł bliżej.
-Hej.-powiedział
i zatrzymał się obok mnie.-Dokąd idziesz?
Zmierzył
mnie wzrokiem.
-Już
wiem, stajnia.-uprzedził moją odpowiedź. Wywnioskował to pewnie z bryczesów, sztybletów
i sztylp. Cóż, kask w ręku też wiele
mówi.
Kiwnęłam
głową i odgarnęłam niesforny kosmyk brązowych włosów z twarzy.
-To
ja się zbieram.-chłopak pokiwał głową i pożegnał się ze mną, po czym odszedł
zapewne do swojego pokoju.
Ruszyłam
dalej w kierunku stajni, pogoda była cudowna. Uśmiechnęłam się na widok koni
pasących się na pastwiskach i przyspieszyłam kroku. Najpierw oczywiście udałam
się do boksu Amora, koń zastrzygł uszami na mój widok. W jego oczach nie
widziałam już strachu, zastąpiła go raczej ciekawskość. Zaśmiałam się cicho,
przez kilka miesięcy pracy zmienił się, powoli zaczynał wychodzić ze skorupy,
jaką wyhodowali wokół niego ludzie, u których był wcześniej. Jest mój i nic tego nie zmieni. Weszłam
do boksu Amorka, podszedł do mnie i zaczął trochę zbyt gwałtownie grzebać nogą
w słomie. Pokręciłam głową z lekkim rozbawieniem.
-Przecież
wiesz, że nie wolno.-zbeształam go powstrzymując się od śmiechu. Założę się, że
w tym momencie mógłby powiedzieć „Ja też wiem, że wiem, i co z tego? ZABAWA!”.
Poklepałam
konia po szyi, gdy przestał grzebać kopytem, po czym na pożegnanie dałam mu
smakołyk i wyszłam z boksu. Idąc korytarzem spotkałam Viktorię, ucieszyłam się,
bądź co bądź dawno jej nie widziałam, a to ona wprowadziła mnie w życie
Akademii. Uśmiechnęłam się i podeszłam do dziewczyny z niebieskimi włosami,
pewnie niedawno zafarbowała.
-Cześć,
Vika.-przywitałam się, Viktoria przystanęła i odwróciła się w moją stronę.
-Hej,
co u ciebie? Jak noga?-zapytała miłym tonem.
W
sumie nie zdziwił mnie już jej ton. Chyba
kłótnie mamy już za sobą, i dobrze.
-Noga
dobrze, właśnie wybieram się w teren.
-A
dupa wołowa?-zaśmiała się Viktoria.
-Amor
też dobrze, niedługo już będzie mógł galopować.-powiedziałam kładąc nacisk na
imię mojego brykacza.
Dziewczyna
pokiwała głową. Nagle wpadł mi do głowy pomysł.
-Może
pojechałybyśmy razem w teren? Jak kiedyś.-zaproponowałam entuzjastycznie.
-Dobra.-zgodziła
się Viki.-Na kim jedziesz?
Zastanawiałam
się chwilę. W końcu padło na Su, ostatnio była grzeczna, więc tym razem też
powinno być ok.
-Susan.
Ty pewnie North?-to było bardziej stwierdzenie, niż pytanie.
W
odpowiedzi pokiwała głową i idąc do siodlarni rzuciła przez ramię:
-Tylko
szybko się ogarniajcie, gnić nie będę.-przypomniały mi się pierwsze dni w
Akademii…
Zaśmiałam
się i przyniosłam sprzęt izabelowatej klaczy, po czym weszłam do jej boksu i
wyprowadziłam ją na korytarz. Zaczęłam
czyścić ją okrężnymi ruchami, rozczesując sierść Su zgrzebłem. Nie zajęło mi to
dużo czasu, już po kilkunastu minutach była czysta, razem z kopytami rzecz
jasna. Zarzuciłam więc siodło z czaprakiem na jej grzbiet, na drugi ogień
poszły ochraniacze i ogłowie. Z zadowoleniem wyszłam z klaczą przed stajnię,
Viktoria już siedziała na North i dopinała popręg. Po chwili dołączyłam do niej
i dopasowałam szybko strzemiona. Niedługa potem stępowałyśmy w stronę pola.
-Powiesz
mi może, kto przyjechał ostatnio do Akademii? Nie orientuję się.-zwróciłam się
do zamyślonej lekko dziewczyny.
-Hmmm,
pomyślmy…-zastanawiała się przez chwilę, licząc na palcach, po czym zaczęła
wymieniać.-Scarlett, Rick, Rosalie,
Emily, Aaron, Luke.-zarumieniła się prawie niezauważalnie w trakcie wypowiadania
ostatniego imienia.-Znasz kogoś?
-Aaron’a.-mimowolnie
leciutko się uśmiechnęłam.-Poza tym niektórych kojarzę z widzenia, ale nie
rozmawiałam z nimi.-postanowiłam zmienić temat.-Amor zaczyna coraz bardziej
ufać. W jego oczach gdy wchodzę do boksu nie ma już strachu.-uśmiechnęłam się
szerzej i kontynuowałam.-Ale tęsknię za jazdą na nim.
Viktoria
pokiwała głową i popatrzyła na las znajdujący się daleko przed nami.
-Znasz
Aleu, prawda?
Przewróciłam
oczami na wspomnienie czajnika, który spłoszył Amora.
-Yhym.-potwierdziłam.
-Wszyscy
ją uwielbiają.-powiedziała ironicznie niebieskowłosa.-W każdym razie ma konia.
Uniosłam
brwi ze zdumieniem, już żałowałam tej biednej istoty, której właścicielką jest
Aleu.
-Piękny,
jabłkowity arab, bardzo młody.-ciągnęła Viki. Jezus Maria, jak bardzo żal mi tego konia…-Ostatnio jechała na nim
zawody, tępa dzida wsiadła na niego na CS1. Oczywiście spadła, jaki trzylatek
pojedzie ci CS1?! Aleu wylądowała w szpitalu, a Francuzem zajmuje się Rush.
-Dobrze,
że już nie Aleu.-podsumowałam. Trzylatek na CS1? Ona chyba do reszty
zwariowała.
Jechałyśmy
chwilę w ciszy, którą przerwałam ja.
-Może
zakłusujemy?-zaproponowałam i nie czekając na odpowiedź dałam znak klaczy, aby
przyspieszyła. Ta z chęcią wykonała polecenie i już po chwili jej nogi unosiły
się w lekkim kłusie.
Viktoria
musiała trochę przytrzymać North, która była jednak wyższa od dość drobnej
Susan, więc i jej tempo było większe.
-Często
jeździsz na Su?-odezwała się Vika.
Kiwnęłam
głową.
-Tak,
w sumie jest fajna do terenów, bardzo grzeczna. No i ładnie
skacze.-uśmiechnęłam się. Minęło już kilkanaście minut kłusa, więc postanowiłam
zadać pytanie składające się z jednego słowa-Galop?
Viktoria
pokiwała głową, a na jej ustach pojawił się triumfalny uśmieszek. Popędziłam
Susan do galopu i pochyliłam się w lekkim półsiadzie. North przyspieszyła po
sygnale od Viktorii. Acha, czyli chcesz
się ścigać. Okej! Przycisnęłam łydki do boków Su, a ta szarpnęła radośnie
łbem i przyspieszyła. Pogłaskałam ją po szyi. Vika widząc, że zaakceptowałam
wyzwanie zaśmiała się krótko i przyspieszyła jeszcze bardziej, zrobiłam to samo.
Po chwili już cwałowałyśmy, North trochę wyprzedzała izabelowatą Susan, ale
nie była to jakaś wielka odległość. Zaśmiałam się cicho i zacmokałam, na co Su
zareagowała wyciągnięciem dalej szyi i przyspieszeniem.
-Em,
to może poskaczemy?-zaproponowałam, na co dziewczyna przystała z z łatwością.
Rozglądałam
się chwilę w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego, w końcu znalazłyśmy dobrą kłodę
i poskakałyśmy. Po udanych hopkach przeszłyśmy do stępa i na luźnej wodzy powoli
zaczęłyśmy wracać do Akademii. Z ściętej trawy zaczynało dobiegać cykanie
świerszczy i cykad, uwielbiałam ten dźwięk. Zawsze był taki… spokojny. Susan
parsknęła głośno i wyciągnęła szyję, stępowała rytmicznie, ale spokojnie. Poklepałam
ją po szyi.
-Ściemnia
się.-zauważyła Viktoria, musiałam przyznać jej rację. Niebo przybrało
ciemniejsze barwy, a słońce zaczynało chować się za horyzontem, pozostawiając
po sobie kolorową poświatę. Było cicho, ciszę przerywał jedynie rytmiczny
dźwięk uderzania kopyt o trawę.
-Wiesz
co?-zaczęłam pewna swego.-Myślę, że po kupnie Amora przyjazd do Akademii był
moim najlepszym wyborem.
Viktoria
słysząc to uśmiechnęła się lekko.
-Cóż,
ja jestem tu praktycznie od początku. To ja zawsze witam wszystkich, oprowadzam
ich, to wkurzające, ale i satysfakcjonujące.
Kiwnęłam
głową i pogłaskałam Susan. Akademia była już niedaleko, dzieliło nas od niej kilkadziesiąt
metrów. Gdy dotarłyśmy do stajni zsiadłam z Su, przy czym jak zwykle moją nogę
przeszył niewielki ból. Viktoria jednak chyba to zauważyła, bo uniosła pytająco
brwi.
-Nie,
wszystko okej.-zapewniłam.
-Nie
to nie.-warknęła chłodno Vika i poszła ogarniać North.
Westchnęłam
lekko zirytowana. Czy ona naprawdę zawsze
musi robić aferę przez takie drobnostki? W sumie każdy ma gorsze dni…
Pokręciłam głową i ruszyłam do boksu Susan.
Po rozsiodłaniu klaczy poszłam do pokoju i
rzuciłam się na łóżko. Westchnęłam cicho, ten dzień był bardzo ciekawy. O nie, chcę kakao. Nie chce mi się wstać. Tu
jest tak ciepło…Przykryłam się kocykiem i włączyłam radio, żeby nie było
cicho. Kakao… dobra, nieważne. Zobaczyłam,
że nie zgasiłam światła w łazience, więc warknęłam pod nosem i poczłapałam do
łazienki. W międzyczasie postanowiłam zrobić sobie kakao, bo skoro już i tak
wstałam, to trzeba to wykorzystać. W sumie w terenie było super~pomyślałam i
czekałam, aż kakao rozpuści się w mleku. Nagle ktoś zapukał do drzwi. NIE CHCĘ
UMIERAĆ!~krzyknęła moja podświadomość. Za
dużo creepypast. Zdecydowanie. Podeszłam do drzwi i przez chwilę zastanawiałam
się, czy otworzyć. W końcu przekonałam się i uchyliłam drzwi. Stała w nich
Viktoria. Zdziwiłam się trochę, no bo co ona tu robi o tej porze?
-Słuchaj…-zaczęła.-……………
>Viktoria?
Jak kiedyś :3 <
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.