- Mam nadzieję, że dogadam się z twoją siostrą... fajnie by było znaleźć sobie taką prawdziwą przyjaciółkę- mruknęłam, oddając chłopakowi szkicownik.
Rick uśmiechnął się w ten charakterystyczny łobuzerski sposób, po czym pokręcił głową z rozbawienia.
- Zapewniam, że będziesz miała jej dość po kilku dniach- parsknął na co prychnęłam w geście irytacji
- Jesteś bardziej wredny niż ja- stwierdziłam i położyłam głowę na poduszkę, a moje rude włosy rozsypały się dookoła...
- A ty nie pochwalisz się rysunkami? Hmm?- westchnęłam, gdy wypowiedział te słowa
- Nie zamierzam, nic specjalnego- zapewniłam i ziewnęłam... byłam naprawdę zmęczona
Rick pogłaskał Tajfuna po grzbiecie i zajął swoje tymczasowe miejsce do spania.
- Emm... czy twoja ciocia nie będzie się martwić, gdy nie wrócisz na noc do domu?- zapytałam niepewnie
- Żartujesz? Pewnie nawet nie zauważy- prychnął
- W takim razie... dobranoc- powiedziałam i przykryłam się kołdrą...
***
Rick ewakuował się z samego rana. Naprawdę nie miałam zielonego pojęcia gdzie go wywiało, wzruszyłam ramionami. Tande zaszczekał radośnie i omal nie spadł z łóżka, chcąc dać popis swoich wątpliwych "umiejętności". Zaśmiałam się głośno i poczochrałam jego aksamitną sierść...
Sięgnęłam po telefon i zauważyłam jedna nieprzeczytaną wiadomość. To Ru, napisał, że z samego rana pojechał z Viktorią na eliminacje skokowe, westchnęłam. Ja w sumie też powinnam nieco poćwiczyć. Zawody drużynowe zbliżają się wielkimi krokami, a ja nawet nie zaczęłam ćwiczyć praktyki... przygryzłam wargę w zamyśleniu. Z jednej strony naprawdę fajnie, że wprowadzili w tym roku woltyżerkę do rozgrywek, ale z drugiej... obawiałam się że coś schrzanię...
Pełna obaw ruszyłam do szafy po jakieś ciuchy na przebranie. Padło na granatowe bryczesy i czarną koszulkę bez rękawów. Wychodząc z pokoju zabrałam ze sobą tablet (miałam w planach obejrzeć kilka przejazdów z ubiegłych lat) i nasypałam psu trochę suchej karmy...
***
Iratze po raz kolejny kopnął w drzwiczki boksu, na co jęknęłam pod nosem. Tan koń nigdy nie nauczy się "normalnego" zachowania. Czasami było mi po prostu wstyd za jego durne wygłupy.
- No już... zaraz się przespacerujemy- mruknęłam klepiąc go po lśniącej sierści
Ogier zarzucił łbem zniecierpliwiony i zarżał cicho, gdy usiadłam na beli siana, tuż przy nim. Wpatrzona w ekran tabletu nie zauważyłam nawet tego, że Ir postanowił obślinić mi włosy... co za niewychowana bestia. Już czternasty raz przewijałam ten sam fragment, uważnie śledząc ruchy postaci, która z gracją wykonywała tę samą sztuczkę... westchnęłam zamyślona...
- Wow, niezła jest- znajomy głos sprawił, że obróciłam się w jego kierunku
Rick z wyraźnym zainteresowaniem oglądał razem ze mną... zaśmiałam się pod nosem
- Dzięki- mruknęłam ponownie spoglądając na dziewczynę w białym stroju, oraz gniadego konia, który z wyjątkową gracją biegł po okręgu
- Co? Za co mi dziękujesz?- teraz to on był zdezorientowany
- Za komplement geniuszu- wywróciłam oczami- To ja i Iratze na krajowych zawodach w tamtym roku- oznajmiłam, stukając w ekran urządzenia
Chłopak zająknął się, a zaraz potem odchrząknął
- Żartujesz... Jak ty to?
- Normalnie, mam konia skokowego, a każę mu biegać w kółko. Zła ze mnie osoba- prychnęłam- Woltyżerka kręciła mnie odkąd pamiętam- wzruszyłam ramionami
- Szacun, serio...- Uśmiechnęłam się na jego słowa
- Tak sobie pomyślałam, może przejechałbyś się ze mną w jakiś terenik?- spytałam nieśmiało, wyłączając filmik...
>Rick?<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.