czwartek, 20 kwietnia 2017

od Rush'a cd. Viktorii

Zabranie ze sobą młodego, niedoświadczonego konia na parkur o takim poziomie trudności było bezwzględnie okrutne i chore. Byłem ciekawy, kto ją tutaj w ogóle wpuścił...
- Chyba nie chcę na to patrzeć...- Tori nerwowo przygryzała wargę. Oboje byliśmy pewni, że Aleu będzie chciała się popisać i mocno pociśnie młodego arabka, który był Bogu ducha winny.
Przecież te przeszkody były od niego sporo wyższe. Ogier zarżał przestraszony, na co jego właścicielka wbiła mu piętę w bok, zacisnąłem zęby i zmrużyłem oczy. Mimo wewnętrznej odrazy i niechęci postanowiłem, że będę śledził ich przejazd.
Okropny, różowy kask dziewczyny, zalśnił w słońcu, gdy ta odwróciła głowę w naszym kierunku i chamsko się uśmiechnęła. Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, poczułem że ktoś łapie moją dłoń. Podniosłem wzrok i napotkałem te same hipnotyzujące tęczówki, które sprawiały, że za każdym razem na mojej twarzy pojawiał się zupełnie szczery uśmiech.
No i się zaczęło...
***
Aleu, wypięła się niczym królowa, tak jakby jutra miało nie być po czym pogoniła Francuza do kłusa. Ogierek wypełnił polecenie, co chwila zarzucając łbem. Wyglądało na to, że już sama publiczność doprowadzała go do białej gorączki. Z pierwszą przeszkoda poszło im w miarę łatwo, siwek bez problemu wybił się i wylądował nienagannie po drugiej stronie. Dziewczyna postanowiła nadać całości nieco większego tępa, wyglądało na to że zamierza wyprzedzić swoją rywalkę w klasyfikacji za wszelką cenę. Los konia był co najmniej zagrożony.
Z mojej perspektywy cały przejazd wyglądał jak desperacka próba utrzymania się w siodle i bezduszne popędzanie wyczerpanego zwierzęcia. Nie było w tym ani odrobiny elegancji, czy dobrego smaku. Cały katastroficzny wizerunek został dopełniony jeszcze jej tapetą i tym okropnym różowym oczojebnym kolorem ust. Tuż przed ostatnią stacjonatą, która niemalże górowała nad zdezorientowanym Francuzem, Aleu spotkała się z odmową. I ten jeden gest przerażonego konia zapoczątkował całą serię zdarzeń, mających miejsce tuż po drugiej próbie pokonania przeszkody...
Wszystko działo się błyskawicznie, Francuz pogoniony na stacjonatę, wpadł w nią z impetem i zrzucił Aleu, która niemal zesztywniała z przerażenia. Dziewczyna uderzyła plecami w obszerny metalowy stojak, po czym krzyknęła i natychmiast zamilkła. Przerażony koń, chcąc wydostać się z porozrzucanych drągów, wyskoczył jak oparzony, taranując swojego jeźdźca i doszczętnie raniąc nogi. Arab rzucił się w kierunku wyjścia i wybiegł gdzieś przed siebie, pozostawiając wszystkich widzów w osłupieniu... Zerwałem się z miejsca jako pierwszy i ruszyłem w stronę leżącej dziewczyny.
Nienawidziłem jej z całego serca za to, co robiła innym koniom oraz mojej Vi... Ale nie mogłem pozwolić, żeby ktokolwiek zginął na moich oczach. Tuż za mną podążyła jeszcze ekipa medyczna, mimo wszystko miałem nadzieję, że unikniemy najgorszego. W głębi serca chciałem ruszyć w pogoń za rannym Francuzem... Spojrzałem w kierunku wyjścia z ogromnym żalem, podczas gdy ratownicy rzucili się na pomoc nieprzytomnej Aleu...


> Tori ;D<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.