niedziela, 30 kwietnia 2017

od Silvestra cd. Rosalie



Gdy wyszliśmy z budynku postanowiłem zaproponować jej coś.
-Co powiesz na spacer o zachodzie słońca?-uśmiechnąłem się czekając na odpowiedź.
-To randka?-zaśmiała się Rosalie.
Zaśmiałem się.
-W sumie miałem iść z Dante na spacer, więc pomyślałem, że może poszłabyś z nami.-rozbawiona wciąż dziewczyna posłała mi spojrzenie.
-Jasne, że pójdę, przy okazji zabiorę Demona.-pogłaskała doga niemieckiego po głowie.
-To ja może przyprowadzę Dantego.-powiedziałem i ruszyłem w kierunku mojego pokoju.
Rosalie kiwnęła głową.
-Ja tu zaczekam.-zaczęła bawić się patykiem z Demonem.
Szedłem szybko do swojego pokoju, w końcu otworzyłem drzwi, aby zastać siedzącego za nimi Dantego. Husky zamerdał radośnie ogonem, a ja zaśmiałem się cicho i wziąłem  do kieszeni kilka smakołyków, w ręce zaś wylądowała jego ulubiona piłka.
-Chodź, Dante, idziemy na spacer.-gdy wypowiedziałem jego ukochane słowo spojrzał na mnie z radością. Poczochrałem go po szyi i otworzyłem szerzej drzwi.-Noga.-na moją komendę pies przykleił się do mojej nogi, a ja pochwaliłem go i wyszedłem, po czym zamknąłem drzwi.
-Idziemy.-skierowałem się do miejsca, gdzie została Rosalie. Dante radośnie kłusował blisko mnie.
Postanowiłem pobiec szybciej. Biegłem teraz najszybciej, jak mogłem, a Dante z łatwością dotrzymywał mi kroku. Zaśmiałem się, pies wyglądał uroczo, gdy co jakiś czas odwracał się, aby na mnie spojrzeć.
-Stop!-powiedziałem głośno i natychmiast zatrzymałem się. Pies od razu stanął przypatrując mi się, chciał iść dalej. Pogłaskałem go z uśmiechem i ruszyliśmy do Rosalie, która bawiła się z  Demonem. Niedługo potem byłem już przy niej, a nasze pupile obwąchiwały się nawzajem, aby zaraz pobiec kilka metrów dalej bawić się.
-Chyba się polubili.-zauważyłem rozbawiony, po czym dodałem-To co, idziemy?
Rosalie kiwnęła głową i już po chwili szliśmy ramię w ramię w kierunku rzeki. Gdy tylko opuściliśmy teren Akademii, przywitało nas skąpane w popołudniowym świetle słońca pole. Uśmiechnąłem się lekko na widok ganiających się psów, Dante w porównaniu do Demona był taki… niski. Psiaki skakały obok siebie, co jakiś czas szczekając radośnie. Daleko przed nami był las. Wszystko razem naprawdę pięknie wyglądało-słońce powoli chylące się ku horyzontowi, pole, las… no i nie byłem sam. Spojrzałem na blondynkę, chociaż nie wiem, czy białe włosy można tak nazwać, idącą obok mnie. Zapatrzona w dal uśmiechała się lekko, co spowodowało taką samą reakcję z mojej strony.
 Po około pół godzinie doszliśmy nad rzekę. Była czysta, piękna, chociaż w tym miejscu akurat nie rwąca. Zauważyłem konar wiszący około metra nad wodą, było bezpiecznie, więc wszedłem na niego.
-Dołączysz?-zwróciłem się do Rosalie, która kiwnęła głową.
Podałem jej rękę, aby mogła wejść, i patrzyliśmy na zachodzące słońce. Siedzieliśmy tak przez kilkadziesiąt sekund, ale ten moment szybko minął. Goniące się w wodzie psy przebiegły pode mną, a skaczący wysoko Demon zahaczył o moje nogi, skutkiem czego była moja strata równowagi. Chwilę chwiałem się na konarze, aby po niecałej sekundzie walki runąć do rzeki. Trafiłem akurat na głęboki dół, więc zanurzyłem się cały w chłodnej wodzie. Szybko wypłynąłem na powierzchnię i roześmiałem się głośno, Rosalie odetchnęła z ulgą widząc, że nic mi nie jest.
-Pomóc ci jakoś?-zaproponowała, a ja potrząsnąłem przecząco głową i wypłynąłem z dołu, poza którym woda sięgała mi mniej więcej do pasa.
Podszedłem do brzegu, przy nim woda była do kolan, i wyszedłem z wody. Byłem cały mokry, ale nie było mi zbyt zimno. Zdjąłem bluzę przez głowę i wyżąłem ją z wody, po czym przewiesiłem na gałęzi. Rosalie zeszła z konara i podeszła do mnie.
-Przepraszam cię za Demona.-wymamrotała wbijając wzrok w ziemię.
-Hej, nie masz przecież za co przepraszać, to był przypadek.-uśmiechnąłem się ciepło, a do mojej głowy wpadł pomysł, który postanowiłem natychmiast zrealizować. Na moje usta wkradł się cwany uśmieszek, a ja sam wbiegłem do rzeki.
Zacząłem z całych sił chlapać na dziewczynę, która pisnęła. Chwilę zastanawiała się, osłaniając twarz przed nadlatującymi z mojej strony kropelkami wody, po czym wbiegła do rzeki i zaczęła na mnie chlapać. Śmialiśmy się głośno i wchodziliśmy coraz głębiej do wody, w końcu, gdy sięgała mi do pasa, popchnąłem Rosalie, która zdążyła tylko pisnąć przed zniknięciem pod powierzchnią wody. Wynurzyła się ze śmiechem i nie pozostała mi dłużna, bo po chwili to ja, parskając, podnosiłem się z wody. Byliśmy doszczętnie mokrzy, a psy podpłynęły do nas szczekając radośnie. Po godzinie wciąż się śmiejąc wyszliśmy z wody, postanowiliśmy już wracać, bądź co bądź spędziliśmy tu trochę czasu.
 Gdy szliśmy obok siebie zadałem pytanie:
-Ros, właściwie czemu tu przyjechałaś?-zapytałem, po czym szybko dodałem-Oczywiście jeśli chcesz powiedzieć.
-…………

>Ros? :D <

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.