Stałam przy bramie kiedy nagle podszedł do mnie chłopak, na oko młodszy ode mnie. Prowadził koło siebie konia rasy Marvari, jak się potem okazało klacz z niezłym temperamentem.
-Witaj.- odwróciłam się gwałtownie- chciałem spytać, gdzie mogę ją zaprowadzić.
Popatrzyłam na niego pogardliwie i podeszłam do klaczy chcąc ją pogłaskać, nie często spotykamy tu Marvari.
- Nie radzę...- ale ja już głaskałam klacz, która zareagowała błyskawiczne gryząc mnie w rękę, po chwili puściła. Spłoszona odbiegła w stronę stajni.
-Co to za głu...- nie dokończyłam bo chłopak mi przerwał, spojrzałam na niego wściekle.
-Mówiłem..- oderwał kawałek swojej koszuli w celu zabandażowania mojej ręki.
-Zostaw- wyrwałam rękę, mówiąc chłodno. Chłopak odszedł w stronę stajni i uspokajał klacz.
Czując pulsujący ból w dłoni sięgnęłam do kieszeni, gdzie miałam apaszkę. Lewą ręką zawinęłam prawą i podeszłam do chłopaka. Tenebris bawiła się z North która zaczęła się tarzać a Tenebris skakała wokół niej, uśmiechnęłam się mimo woli.
-Klacz?- spojrzałam na klacz, myśląc że zrozumie mój przekaz. Kiwnął głową w odpowiedzi.
-Daj ją koło North. - powiedziałam- a nie powinieneś jej lepiej wytrenować?-mruknęłam, chyba to usłyszał ale nie wiem czy to zignorował czy nie.
-Viktoria jestem. North to moja klacz. Ta kara- powiedziałam i podeszłam do drugiej stajni, gdzie na jednym z boksów była tabliczka z imieniem klaczy; Salvatio.
Nim się zorientowałam przyszła pora na kolację dla North. Wiedziałam że chłopak pewnie będzie chciał jechać w teren czy coś, więc byłam na to gotowa.
>Asaki?<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.