Niemiłosiernie chłodny wiatr owiał moje odsłonięte ramiona, gdy wysiadałam z żółtego Camaro. A więc to tutaj? Moje nowe życie...
Rozejrzałam się dookoła, uważnie lustrując wzrokiem każdy najmniejszy szczegół... było cudownie. Dokładnie tak, jak sobie to wyobrażałam.
Narzuciłam na siebie kurtkę dość niedbałym ruchem i pełna entuzjazmu ruszyłam w stronę stajni, uważnie patrząc po czym stąpam. Zaliczenie gleby już pierwszego dnia nie zrobiłoby dobrego wrażenia na innych... no właśnie. Byłam bardzo zestresowana, a co jeśli mnie nie zaakceptują?
Postanowiłam, że pomyślę o tym później, teraz najważniejszy był Iratze, który kochał być w centrum uwagi, westchnęłam kierując się na padok. Ogier został przywieziony wcześniej i teoretycznie powinien przebywać na łące za stajnią
- Ir!- zawołałam poszukując gniadego łba poza którym świata nie widzę
Nawet nie musiałam długo czekać aż koń eleganckim kłusem zacznie przemierzać padok, kierując się prosto na mnie... uśmiechnęłam się blado i oparłam głowę na drewnianym ogrodzeniu, przymykając lekko oczy.
Zamyśliłam się nieco i na oślep wyciągnęłam rękę, aby pogłaskać Iratze lecz ku mojemu zdziwieniu napotkałam coś zupełnie innego... odwróciłam się gwałtownie i omal nie zakrztusiłam...
Właśnie macałam po włosach zupełnie nieznana mi dziewczynę, natychmiast cofnęłam dłoń
- O matko, przepraszam, zamyśliłam się.... ja...- zupełnie się poplątałam
Towarzyszka zmierzyła mnie wzrokiem, po czym spojrzała na gniadosza i lekko się uśmiechnęła...
(Nicole masz co robić :3 )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.