Właśnie miałem iść po Sil'a, aby trochę potrenować, powinien się przyzwyczajać, jeśli nadal chcieliśmy wystąpić w zawodach cross'owych. I wtedy znów usłyszałem płacz...
- Tori? Boże, gdzie jest North?- spytałem przerażony, a ona podała mi skrawek papieru... zakląłem pod nosem i kopnąłem w drewnianą ścianę boksu
- Ona... zrobi jej krzywdę, mojej Northie...- załkała
Jak można być tak pieprzonym egoistą, żeby zamordować konia koleżance, a potem chcieć to samo zrobić z drugim?! Oddychaj Rush, jak popadniesz w histerię to nic nam nie pomoże... przecież Tori już zupełnie się rozsypała.
- Nie siedź tak bezczynnie bo nic nie zdziałasz- warknąłem w napływie emocji, dziewczyna spojrzała na mnie jakby wystraszona
- Bierz konia i jedziemy tam, natychmiast!- nie dawałem za wygraną i pobiegłem po sprzęt...
- Ale... jak... jej nie ma... a Baton... jeszcze się na nim zabiję- wymamrotała, na co zakląłem pod nosem i podałem jej osprzęt siwka
Spojrzała na mnie zdezorientowana
- Podobna budowa, taki sam chód, jest posłuszny... chyba dasz sobie z nim radę- wywróciłem oczami, a ona lekko skinęła głową
- A ty?- spytała wyprowadzając Sil'a
Właśnie szykowałem się na śmierć... bolesną... w męczarniach
- Wezmę Iratze... -powiedziałem niechętnie i ruszyłem do boksu hanowera mojej siostry
Ten gniady bydlak miał temperament jak Amor... ale był o wiele bardziej dynamiczny. Cass radziła z nim sobie doskonale, ja kiedyś też go dosiadałem, będzie ciekawie
Po niecałej godzinie byliśmy gotowi do drogi. Tori radziła sobie świetnie z prowadzeniem Sil'a, a ja... no cóż... przynajmniej nie zaliczyłem gleby. Iratze był cholernie narowisty...
- Musimy się spieszyć...- mruknąłem i pogoniłem ogiera do galopu
> Tori?<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.