Pomyślałam chwilę, ale oferta była nie do odrzucenia.
-Jasne- powiedziałam i zaczęłam rozgrzewać klacz w oczekiwaniu na ustawienie przeszkody, North dzisiaj była niespokojna, chyba ujeżdżalnia ją stresowała.
-Gotowe, możesz jechać!-krzyknęła do mnie Triss a ja kiwnęłam głową skupiona. Zagalopowałam i przy drugim okrążeniu najechałam na przeszkodę. Dołożyłam łydkę a North wystrzeliła w górę, mając dość duży zapas. Kiedy wylądowałyśmy poklepałam moją klacz a ona z zadowolenia bryknęła.
-Spróbuj zagalopowanie na lonży- krzyknęłam do dziewczyny, a ona stanowczo pokiwała głową i wydała komendę.
-Amor! Galop!- koń z początku się posłuchał ale chwilę później wystrzelił w górę i stanął dęba. Triss dawała sobie radę z czego byłam dumna. Skupiłam się na North i znowu skakałyśmy nad przeszkodami. Spojrzałam na zegarek, była 9.30
-Rozstępuj go. O 16.00 porozumiesz się z nim -mruknęłam a Triss zaśmiała się
-Heartlandowo- pokiwałam głową i ruszyłam z moją klaczą do stajni a Triss na padok, zresztą po chwili namysłu też zaprowadziłam ją na padok. A co mi tam. W pewnym momencie usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Nie miałam tego numeru w kontaktach ale odebrałam.
-Halo? Pani Viktoria... Embe... Embress?
-Tak, przy telefonie - odpowiedziałam zdenerwowana. Nastąpiła chwila przerwy, bo mężczyzna z którym rozmawiałam chyba był weterynarzem. Nagle skojarzyłam fakty. Tenebris nie ma od dłuższego czasu. Miała obrożę gdzie były moje dane. Triss zaniepokoiła się i spytała cicho
-O co chodzi?-nie odpowiedziałam ponieważ znowu usłyszałam głos w słuchawce. Czułam łzy, które gotowe były wypłynąć z moich oczu w każdej chwili.
-Pani pies. Aczkolwiek chyba pani, ma obrożę z danymi które należą do pani... - nie skończył mówić.
-Co się stało? -przerwałam mężczyźnie po drugiej stronie.
-Jeśli pani pies ma na imię Tenebris - kiwnęłam głową, ale mój rozmówca tego nie widział - został potrącony przez auto i ma bardzo rozległe obrażenia... Gdyby pani mogła, prosimy przyjechać gdy zakończymy operacje -tu zrobił pauze w oczekiwaniu na moją odpowiedź- zgadza się pani?
-Uhm.. Tak. Ile mnie to wyniesie?
-600zł. -odpowiedział weterynarz.
-Dobrze. Przyjadę w przyszłym tygodniu. -rozłączył się a ja wybuchłam płaczem, co nie było w moim zwyczaju. Nie chciałam żeby ktokolwiek to widział ale stało się. Pomimo wyczerpującego treningu, popędziłam North do cwału i pobiegłam w stronę rzeki, która była jakieś dwie godziny drogi jazdy kłusem od Dressage Academy. Ale tylko tam byłam sama... Usłyszałam jeszcze tylko jak Triss karze mi się zatrzymać, dziewczyna chyba za mną pojechała ale sama nie wiem. Wtuliłam się w grzywę North i dałam upust moim łzom...
>Triss? ♥<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.