Odprowadziłem Dimę do boksu, rozsiodłałem go i zaniosłem sprzęt na miejsce, obiecując sobie, że za chwilę się nim zajmę. Idąc na parking czułem jak żołądek podchodzi mi do gardła.
Przy zarysowanej Impali czekał już na mnie wysoki blondyn. Podniosłem dłonie nad głowę w przepraszającym geście. Na plus: przynajmniej nie był białym facetem po czterdziestce, dla którego stary samochód byłby wynikiem przechodzonego kryzysu wieku średniego. Na minus: jego prawy sierpowy był lepszy niż spodziewałbym się po przeciętnym czterdziestoparolatku. Poczułem w ustach metaliczny posmak, a kiedy przetarłem wierzchem dłoni twarz, została na niej smuga krwi. Jeśli miałem ułożone w głowie co chciałem powiedzieć, to ten cios rozłączył wszystkie styki w moim mózgu i całe to przygotowanie przepadło.
- Będę szczery, nie mam pojęcia co ci powiedzieć - odezwałem się w końcu. - Oczywiście zapłacę za naprawę i jeśli będziesz potrzebował przy tym jakiejś pomocy, to… - urwałem. Na jego miejscu nie pozwoliłbym mi się zbliżyć do samochodu na mniej niż 30 metrów.
***
- O Boże, co ci się stało? - Joy zaskoczona aż zatrzymała się w miejscu, przez co Scott, jej chłopak, niemal na nią wpadł.
- Powinnaś zobaczyć tego drugiego - zażartował, jednak lodowate spojrzenie dziewczyny szybko go uciszyło.
- Zeya?
- Przerysowałem samochód jakiegoś gościa pod akademią jeździecką - streściłem, spoglądając na szyld nad wejściem do baru, który mieliśmy odwiedzić.
Scott nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem.
- I za to dostałeś w zęby? - Przynajmniej nie tylko ja uważałem całą tą sytuację za zabawną.
- Yep. - Otworzyłem drzwi, przepuszczając parę przodem.
Podchodząc do baru zauważyłem znajomą, jeśli można to w ogóle tak określić, twarz. Tym razem przynajmniej oddzielał nas od siebie bar.
- Co podać? - Kiedy przeniósł wzrok z poprzedniego klienta na mnie, jego głos stał się wyraźnie chłodniejszy, a na twarzy pozostał jedynie grymas mający spełniać wymogi profesjonalnego uśmiechu.
- Trzy duże piwa, poproszę. - Zdjął z półki trzy szklanki i zaczął napełniać pierwszą z nich. - Słuchaj, naprawdę mi przykro z powodu tych drzwi. Więc gdybyś mógł mi powiedzieć do którego piwa naplujesz? - Zaryzykowałem żart, w nadziei, że nie odbierze tego jako ataku. - Pozostałe dwa są dla moich znajomych, wolałbym ich nie pomieszać…
Arthur?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.