- Jasne. - Odsunął się od ogiera i podszedł do drzwi boksu obok. - Co mam robić? - Spytał, otwierając je i powoli wchodząc do boksu.
- Ja udaję, że nic nie robię, a ty ją złapiesz kiedy opuści łeb? - Zaproponował.
Zeya spojrzał jeszcze raz w kierunku klaczy. Obserwowała ich dwójkę z uwagą. Dopiero teraz zwrócił uwagę na kantar do połowy ściągnięty przez nią w wolnym czasie. Kiwnął tylko głową, na co właściciel konia zagwizdał i wsadził rękę do kieszeni. Klacz z zainteresowaniem opuściła łeb, jednak kiedy tylko Zeya ruszył dłoń w jej stronę znów podniosła ją wysoko. Co najmniej jakby przewidziała ich plan. I chyba nieźle się przy tym bawiła, bo cała sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy zanim wreszcie pozwoliła im się ją złapać. Chłopak przełożył kantar przez jej ucho i przypiął do niego uwiąz, co niemal przypłacił ugryzieniem. W takich momentach Zeya dziękował losowi za to, że Dima był w porównaniu z łaciatą niczym oaza spokoju.
- Tak w ogóle, to jestem Anthony - przedstawił się, wyciągając rękę.
- A myślałem, że na zawsze pozostaniesz chłopakiem od babci za fotowoltaikę. - Uśmiechnął się, podając mu rękę. - Zeya.
- Zeya? - Powtórzył, mrużąc delikatnie oczy. - To jakaś ksywka?
Zaśmiał się lekko. Sporo osób tak zakładało.
- Nie. Nie jestem z Ameryki - wyjaśnił.
Za ścianką rozległ się huk drewna uderzanego końskim kopytem. Ktoś się niecierpliwił.
- A ten atencjusz to Dima. - Zeya wskazał na konia, który na dźwięk swojego imienia postanowił spróbować wcisnąć nos pomiędzy pręty dzielące boksy. - I zgadłeś, nie jest klaczą. No i powinienem do niego wracać zanim rozniesie boks - dodał, opuszczając boks.
Zatrzymał się na chwilę przy boksie Dimy, żeby go jeszcze chwilę pogłaskać, po czym skierował się do siodlarni po sprzęt potrzebny do lonżowania i torbę ze szczotkami ogiera. Dopiero kiedy miał potrzebne rzeczy, wszedł do boksu i zabrał się za czyszczenie wierzchowca, czyli chyba jego ulubioną część zajmowania się koniem. Zwłaszcza, że ogier, w przeciwieństwie do swojej sąsiadki nie próbował mu uprzykrzyć życia.
Tony? jak idzie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.