Tony również zabrał się za czyszczenie swojego konia. Zamiast zająć się tym w boksie, zaprowadził srokatą do wydzielonych na korytarzu stanowisk. Przypinając kantar do bocznych uwiązów, znacząco ograniczył ruchy zwierzęcia, które jawnie okazało swoje niezadowolenie.
- Nie przeżywaj. - Rzekł, rozpoczynając szczotkowanie kolorowej sierści.
Kiedy klacz względnie się prezentowała, przyszedł czas na kopyta. Oczywiście nie obyło się bez protestów, przenoszenia środka ciężkości na uniesioną nogę, czy prób kopnięcia. Jeśli chodzi o grzywę i ogon - szatyn wolał ich nie dotykać. Nie były zbyt splątane, a uniknięcie dodatkowych siniaków, jak najbardziej było mu na rękę.
Samo siodłanie przebiegło bez żadnych utrudnień. Krowa uprzejmie przyjęła czankę, która zachęciła ją do zwiększonego przeżuwania. Łańcuszek również nie stanowił dla niej kary. Wspaniale. Usatysfakcjonowany właściciel pochwalił zwierzaka, a następnie wrócił pod jego boks, gdzie pozostawił kapelusz i czyste kowbojki. W czasie zmieniania obuwia, zauważył, że sąsiad Milky Way również wychodzi na wieczorny trening.
- Tylko lonża, czy planujesz trening w siodle? - Zapytał, stawiając gumowce po wewnętrznej stronie drzwiczek.
- Lonża. Dima musi zażyć trochę ruchu, a doba jest trochę za krótka na dwie aktywności. - Lekko się uśmiechnął.
- Mogę się dołączyć? Będę przykładał się jedynie do dosiadu, więc nie powinniśmy sobie przeszkadzać. - Zaznaczył, nie spodziewając się odmowy.
- Jasne. - Wskazał kciukiem na wyjście ze stajni. - Zajmę nam halę.
***
Szatyn zdecydowanie nie planował niczego ambitnego. Zostawiając Zei środek budynku, skupił się na ruchu w trzech podstawowych chodach. Testował także zatrzymania i spokojne ruszanie z miejsca. Tony początkowo zwracał również uwagę na zachowanie drugiego jeźdźca, ale widząc, że ten dobrze sobie radzi, postanowił zaufać mu w kwestii podstawowego bezpieczeństwa. I to był kurwa błąd.
Przechodząc do galopu, nie spodziewał się, że ułom zdecyduje się dać anglikowi tyle swobody, by wejść zadem na linię ściany. Wykorzystując refleks i elastyczność srokatej, cudem uniknął bolesnego zderzenia. Milky szarpnęła ostro głową, wybijając solidnie zadem. Kto dał temu palantowi prawo jazdy na konia? Przemknęło mu przez myśl.
- Whoa! - Zwolnił klacz do kłusa, a następnie stępu. - Czy ty. Jesteś. Kurwa. Normalny? - Poprawił się w siodle. - Jeśli z drugim koniem radzisz sobie tak dobrze, jak z tym, to najprawdopodobniej jesteś już ojcem. - Wysunął nogę ze strzemienia, by dość nerwowo zejść z kobyły. - Okej, kurwiu. - Zaczął prowadzić Milky w stronę Azjaty. - A teraz ładnie ją przeprosisz albo pogadamy sobie inaczej. - Wskazał głową na zwierzaka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.