Emma przeskoczyła uskok, jakby to była zwykła pięćdziesiątka. Zaczynałam darzyć ją szacunkiem, jeżeli chodzi o jazdę. Przyglądałam się Emmie, z poważnym wyrazem twarzy. Gdy dziewczyna wylądowała, spojrzałam na blondyna, który odetchnął z ulgą, jego wyraz twarzy był jakby zobaczył ducha i równocześnie za coś dziękował. Ledwo powstrzymałam się przed wybuchnięciem śmiechem.
Do naszej nowo poznanej towarzyszki ktoś zadzwonił, nie przeszkadzaliśmy jej, zajęliśmy się własną rozmową. Anne opowiedziała nam o swoich planach treningowych z Mortezem, Jas o praktykach i tym jak nie umiał założyć źrebakowi opatrunku, bo kopał. Ja opowiedziałam jak na uskoku przeleciałam przez szyje mojej klaczy, o mało nie kończąc na wózku.
- Myślałem że zejdę na zawał, jak się o tym dowiedziałem! - roześmiał się, ale wtedy nikomu z nas nie było do śmiechu.
-Jedziemy dalej? -zapytała Em, nie wiem czy mogłam tak skracać jej imię, ale pozwoliłam sobie.
- Tak, jasne. - odparłam, lekko rozkojarzona. Dołożyłam łydki i North ruszyła żwawym kłusem, ale na tyle wolnym by wszyscy mogli obserwować co się dzieje.
Zamilkliśmy, gdy rozległ się dźwięk dzwonka telefonu. Spojrzeliśmy po sobie, to telefon Emmy. Spojrzała na nas przepraszającym wzrokiem i odebrała. Mimowolnie przysłuchałam się rozmowie dziewczyny, słyszałam tylko jej odpowiedzi, na które szczególnie nie zwróciłam uwagi. Zakodowałam sobie że z czegoś się ucieszyła, i wcześniej powstrzymywała śmiech. Ciekawe z kim mogła rozmawiać...
- Vi?
- To ja.
- Wiem że.. nie powinienem, ale, jak sobie radzisz? Z wiesz.. tym wypadkiem Gwiazdy? - zagryzłam wargi i zamrugałam powiekami, by powstrzymać napływające łzy.
- Daje radę. - odparłam krótko i zagalopowałam, wiedziałam że postąpiłam źle, bo Jas poczuł się przez to źle. Wiatr wyciskał mi z oczu łzy, które nie miały jak utrzymać się na moich policzkach. Wkrótce zwolniłam, otarłam łzy i pozwoliłam im zrównać się ze mną. Dojeżdżaliśmy do granicy lasu.
- Zawracamy! - wykrzyknęłam, wszyscy zawrócili konie i stępem ruszyliśmy w kierunku stajni.
Jas i Anne wypuścili już swoje konie na pastwiska, w stajni zostałam tylko ja i nowa uczennica. Odnosiła właśnie sprzęt Mate'a, bo tak podobno miał na imię.
- W ogóle, przepraszam, że z wami pojechałam, a później nie odzywałam się - powiedziała przepraszającym tonem, uśmiechnęłam się tylko. - Kurczę... Przepraszam. Znowu odleciałam. Jak już mówiłam... Przepraszam za tę przejażdżkę, w którą się nie zaangażowałam. Jak zwykle odpłynę, albo zajmę się czymś innym. Później zadzwonił Nathaniel i tak się ucieszyłam, że znowu odpłynęłam. A teraz jeszcze mam słowotok.
- Spokojnie, przecież nie zmuszamy Cię do rozmowy. - chciałam ją jakoś pocieszyć, nie wiem kim był Nathaniel ale wydawał się sympatyczny, wywnioskowałam to po ich rozmowie. - miło że z nami pojechałaś i zechciałaś skoczyć.
- Czyli... nie przeszkadzało wam to że milczę? - zapytała, spuszczając wzrok.
- Nie jesteśmy tobą. Nie wiemy co przeżywasz. Powiem Ci, że... było nam szkoda że nie chcesz pogadać, ale to twój drugi dzień w Akademii. Co tu jest do przeszkadzania? Musisz się odnaleźć. - powiedziałam i wróciłam do zdejmowania sprzętu klaczy, dałam jej marchewkę i wprowadziłam do boksu. Emma pastowała swój sprzęt, więc wygrzebałam pastę i zaczęłam konserwować ogłowie mojej klaczy.
- Więc... jak Ci się tu podoba? - zagaiłam rozmowę, Em podniosła wzrok i popatrzyła na mnie, z lekkim uśmiechem.
- ....
---------------
Emma? :3 Nie miałam pomysłu .-.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.