Wstałam o piątej rano, obudzona przez szczekanie Petera. Powoli zwlekłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Wybrałam czarne dresowe spodnie, bluzkę tego samego koloru i granatową kamizelkę. Po odświeżeniu się ubrałam wybrany komplet i założyłam adidasy do biegania. Nałożyłam jeszcze przylegającą czapkę i zabrałam telefon oraz słuchawki. Po podpięciu Petera do smyczy, wyszłam na zewnątrz i włączyłam swoją ulubioną playlistę. Po kilku ćwiczeniach rozgrzewających zaczęłam biec. Misiek biegł kawałek przede mną, dzięki czemu widziałam co robi. Po dotarciu do parku zatrzymałam się na chwilę i wyregulowałam smycz Petera. Do uniwersytetu wróciłam około 5.50 po drodze kupując herbatę z cytryną. Po powrocie do pokoju zmieniłam spodnie na jasne bryczesy, a adidasy na sztyblety. Włosy, które wcześniej związałam w wysoki kucyk, rozwiązałam i zaplotłam w warkocza. Wzięłam jeszcze toczek i wyszłam z pokoju z towarzyszącym mi Peterem. Tym razem odpuściłam smycz. Od kiedy Misiek był ze mną towarzyszył moim treningom, dlatego nie boi się koni. Po wejściu do stajni zaczęłam przygotowywać Mate'a. Postanowiłam, że od dziś zaczniemy codzienne poranne ćwiczenia. Zamierzam przygotowywać go do konkursów, w których mam zamiar uczestniczyć, dlatego musi być w świetnej formie. Po przygotowaniu konia do ćwiczeń wyprowadziłam go ze stajni i poszłam na jeden z torów treningowych. Założyłam toczek i po upewnieniu się, że Peter siedzi przy wejściu do stajni, wskoczyłam na Mate'a. Zaczęłam od lekkich ćwiczeń rozciągających i rozgrzewających. Po kilku takich podjechałam do cavaletti, które zrobiłam z kłosa. Kiedy przygotowywałam się do następnego ćwiczenia usłyszałam swoje imię. Odwróciłam głowę w tamtą stronę i zobaczyłam Viktorię, która szła w stronę maneżu z jakąś klaczą. Pomyślałam, że to musi być Dia, o której dziewczyna wczoraj wspominała.
- Mogłabym poćwiczyć na tym menażu z Dią? Nie zajmie nam to dużo czasu - powiedziała.
Właściwie to już skończyłam, więc spokojnie mogła tam wejść.
- Jasne, właśnie kończę - uśmiechnęłam się i zeszłam z lekko spoconego konia.
- Dzięki - również się uśmiechnęła.
Złapałam uzdę Mate'a i zaczęłam iść w stronę boksu. Miałam zamiar go rozsiodłać i puścić na pastwisko. Gdy byłam przy wejściu podbiegł do mnie Peter merdając wesoło ogonem. Po rozsiodłaniu i przeczesaniu sierści Mate'a zabrałam go na pastwisko, gdzie mógł do woli biegać. Patrzyłam na niego chwilę po czym razem z towarzyszącym mi Miśkiem poszłam do pokoju, gdzie wzięłam czyste ubrania. Po odświeżeniu się ubrałam przygotowany komplet, czyli czarne leginsy, czarną koszulkę i bordową bluzę przez głowę. Wzięłam portfel oraz telefon i już samotnie wyszłam z pokoju. Była godzina 7:00, czyli miałam czas na pójście do kawiarni, gdzie zjadłabym śniadanie.
***
Aktualnie znajduję się w stajni. Po przyprowadzeniu Mate'a z pastwiska zaczęłam przygotowywać go do zajęć. Po dokładnym przygotowaniu i osiodłaniu wyszłam ze stajni i udałam się na tor, na którym zawsze ćwiczyłam. Zaczęłam od ćwiczeń rozciągających i rozgrzewających. Później zaczęłam robić cavaletti z kłosa. Po jeszcze jednym kółku z galopu zaczęłam skakać. Po kilku przeszkodach poczułam, że Mate zaczął się męczyć, więc odprowadziłam go do stajni. Po rozsiodłaniu go i odświeżeniu poszłam do swojego pokoju. Przebrałam się w strój z rana, kiedy szłam do kawiarni na śniadanie. Usiadłam na bujanym fotelu z zamiarem przeczytania książki. Wtedy uświadomiłam sobie, że nie zapytałam Nathaniela o wizytę mamy. Wzięłam telefon i po chwili oczekiwałam, aż chłopak odbierze. Uczynił do dopiero po czterech syngałach.
- No co tam? - zapytał
- Hej. Chciałam zapytać jak wizyta mamy u psychologa -
- Wiesz... Chyba nie było źle -
- Nathaniel do rzeczy -
- No jak ją zawoziłem była bardzo spokojna -
- To dobrze -
- A kiedy wyszła... Nic nie mówiła, więc nie pytałem -
- Ugh...-
- Może tobie by coś powiedziała - zaproponował.
- Może... Daj mi ją do telefonu -
- Okej... Poczekaj chwilę -
Czekałam około dwóch minut. Już miałam się odezwać, kiedy usłyszałam głos mamy.
- Hej córciu -
- Hej mamo. Jak tam?-
- Nie jest źle. Myślę, że ta wizyta u psychologa była dobrym pomysłem. To była dopiero pierwsza, ale mam nadzieję, że kolejne przyniosą efekty -
- To bardzo się cieszę. Trzymam kciuki -
- A co tam u ciebie? Jak zajęcia? Peter dojechał w jednym kawałku? - zaśmiała się pod koniec.
Moja mama była silną kobietą, więc mam nadzieję, że ze śmiercią taty też da sobie radę.
- U mnie dobrze. Znalazłam taką kawiarenkę, gdzie podają pyszne ciasto marchewkowe. Będziesz musiała ze mną kiedyś tam pójść. A zajęcia idą mi świetnie. Ostatnio trochę ciężej trenuję, bo chcę utrzymać Mate'a w dobrej kondycji. Mam nadzieję, że uda mi się dostać na zbliżające się konkursy. TO jest dla mnie szansa na wybicie się -
- No to trzymam kciuki. Informuj mnie we wszystkim na bieżąco -
- Dobrze - zaśmiałam się i dodałam - A co do Petera, to tak dojechał w jednym kawałku -
- No to Nathaniel się spisał -
- Tak... -
- Dobra córcia, lecę bo mi Nathan obiecał zakupy -
- To nie możesz przegapić okazji - zaśmiałam się.
- No to trzymam kciuki -
- Ja też. Do usłyszenia -
Po chwili się rozłączyła, a ja wróciłam do czytania.
***
Było około godziny 18:00. Peter domagał się wieczornego spaceru, a ja nie mogłam mu odmówić. Wzięłam jego smycz, telefon i słuchawki, po czym wyszłam na zewnątrz. Przed uniwersytetem podpięłam Miśka do smyczy. Już miałam iść, kiedy zauważyłam stojącą Viktorię. Podeszłam do niej.
- Hej. Miałabyś ochotę na spacer? - zapytałam
- Jasne -
Ruszyłyśmy w stronę parku, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Kiedy w końcu doszłyśmy do miejsca docelowego poluzowałam na maxa smycz Petera. Po jakimś czasie usiadłyśmy na ławeczce obok stawiku. Rozmawiałyśmy o jakiś nieważnych tematach. W czasie chwilowej ciszy obok nas usiadł jakiś chłopak. Nie był to ten blondyn z kawiarenki. Był chyba z uniwersytetu, ale ni byłam pewna. Wspomniany chłopak przywitał się z Viktorią, a po chwili spojrzał na mnie.
-----
Viktoria?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.