sobota, 5 sierpnia 2017

od Viktorii cd. Emmy

Zarzuciłam pokrowiec na siodło i wyszłam ze stajni, wychodząc wpadłam na mojego kumpla - Jasona. Był stajennym, ale często też jeździł i chodził na praktyki z weterynarii.
- Chcesz przejść się na kawę? Wezmę jeszcze Anne. - zapytał blondyn, a ja myśląc właśnie o porannej kawie z chęcią przystałam na propozycję.
- Tylko się przebiorę. - zaśmiałam się i wskazałam na stare, przetarte bryczesy i brudne sztyblety.
- Ok! Widzimy się przy wyjściu za 10 minut? - zapytał a ja potwierdziłam, szybko poszłam się przebrać w krótkie spodenki i bluzkę z pentagramem. Na nadgarstku miejsce znalazły rzemyki, włosy upięłam w niedbały warkocz, jak to zwykle miałam w zwyczaju. Miętowe włosy mocno odznaczały się na tle czarnej bluzki i jeansowych spodenek. Założyłam czarne trampki, które sięgały ponad kostkę i związałam sznurówki niedbale. Minęło jakieś pięć minut, od czasu kiedy weszłam do pokoju, napiłam się jeszcze zimnej wody i wyszłam, stawiając się w ustawionym miejscu. Po chwili dołączyli do mnie Jason i Anne.
- Kierunek?
- Kawiarnia. - odparli zgodnie, ruszyliśmy z uśmiechami na twarzach  w stronę kawiarni, Jas otworzył nam drzwi, razem z moją towarzyszką weszłyśmy do środka i zaczekałyśmy na chłopaka. Przystanęłam na chwilę, i przyjrzałam się osobą siedzącym przy stolikach. Zauważyłam jedną dziewczynę, która usiadła sama, chociaż była  w stoliku dwuosobowym. Jadła ciasto, najprawdopodobniej marchewkowe i jakiś sok.
- Vi, poszukaj stolika jak możesz. - powiedziała Anne z uśmiechem, zaczęłam się rozglądać za wolnym stolikiem, ale był duży ruch. Jak dla mnie, był zbyt duży... Znalazłam wolny stolik i zapomniałam przez chwilę o tamtej dziewczynie. Usiadłam na kanapie i zaczekałam na tamtą dwójkę, kupili mi kawę mrożoną z karmelem, sami wzięli z gorzką czekoladą.
- Proponuję, żebyśmy zadali sobie wyzwania. Vi zaczyna.  - powiedział Jas, a ja z Anne zaakceptowałyśmy propozycję zabawy z radością.
- To... Jas, wpisz się na ścianie lewą ręką. - powiedziałam, bez większego pomysłu na wyzwanie. Chłopak napisał swoje imię i jakieś pozdrowienia, wyglądało to przekomicznie. Przyszła kolej na Anne. Jej przypadło gdakanie jak kura przez dwie minuty, nie mogłam opanować śmiechu, widząc jak ludzie się jej przyglądają. Teraz zadanie miałam otrzymać ja, od Anne.
- Widzisz tę dziewczynę? - wskazała na tą, na którą wcześniej patrzyłam. Teraz wychodziła. - zagadaj do niej jak wyjdziemy.
- Okej. - powiedziałam ze śmiechem, nie wiedząc co się szykuje. Skończyliśmy pić kawy, więc po odniesieniu naczyń, musiałam wypełnić swoje zadanie. Odetchnęłam głęboko, stresując się lekko. Dziewczyna szła wolnym krokiem w stronę stajni, więc mogłam zaproponować teren czy coś takiego. Albo po prostu pogadać o koniach i sprzęcie.
- Hej! - zawołałam za nią, wzdrygnęła się lekko, ale odwróciła. Miała delikatne rysy twarzy, ale jej oczy były poważne, gdy lekko się uśmiechnęła. Zmierzyła nas wzrokiem, Anne i Jas stanęli z tyłu, dając mi do zrozumienia że albo mam sobie poradzić sama, albo mają mnie totalnie w dupie. Obstawiałam jednak pierwszą opcje, byli sympatyczni i nigdy nie słyszałam by kogokolwiek wystawili. Teraz była moja kolej, by zagadać.
- Jesteś tu nowa? - zapytałam, dziewczyna skinęła głową z dystansem. - Jestem Viktoria. - przedstawiłam się jej, nowa popatrzyła na mnie.
- Emma. - odparła zdawkowo.
- Spoko. Chciałabyś przejechać się w teren? Kiedy jest ktoś nowy, nie mamy lekcji. - zaproponowałam jej wyjazd, nie miałam pomysłu co innego mogłabym jej zaproponować.
- No... ok. Idę osiodłać Mate'a. - odparła i poszła po swojego konia, podbiegłam z uśmiechem do Jasona i Anne, dusili się ze śmiechu. Wreszcie opanowali śmiech i wytłumaczyli mi co się stało, no tak... Dziewczyna z błękitnymi włosami, pentagramem na bluzce oraz rzemykami na których są wszelkie pułapki na demony, mała buteleczka z krwią chyba nie zrobiła na niej dobrego wrażenia.
Powiedziałam im, by osiodłali sobie konie bo jedziemy w teren.
Gdy konie były osiodłane i wszyscy już dosiedli swoich wierzchowców, stworzyliśmy zastęp i pojechaliśmy stępa do lasu. Pod koronami drzew, które dawały cień i chroniły przed słońcem zdecydowaliśmy się na galop.
- Vi, przejdźmy do stępa. - powiedział Jas i podkłusował do mnie Raw koń zarzucił głową, chcąc przyspieszyć.
- Kierujesz nas na uskok? - zapytał szeptem chłopak, a ja skinęłam głową.
- Ale.. ona, przecież my tej dziewczyny nie znamy.
- Poznamy. -odparłam i zagalopowałam, Jas i reszta dołączyli do mnie, poruszałam się w rytm kroków klaczy, oddając się przyjemności płynącej  z prędkości. Ścieżka była prosta a do uskoku jeszcze kilometr. Postanowiłam przyspieszyć, gdy ścieżka zaczęła się rozszerzać, jechaliśmy wszyscy koło siebie, ja wyprzedziłam ich trochę, popędzając klacz do szybszego tempa. Gdy zaczął zbliżać się zakręt, zwolniłam tempo i przeszłam do kłusa.
- Jas, uważam że nie skoczysz tego na Raw. - zaczęłam naszą starą stajenną grę.
- Ja nie skoczę? - zapytał i popędził konia, kierując zwierzaka na przeszkodę. Już po chwili szybowali nad przeszkodą, wylądowali bezpiecznie. Chłopak pogłaskał Raw po  szyi i zaczął stępować, dając odsapnąć zwierzęciu. Teraz czekałam na ruch Anne.
- Vi, uważam że nie skoczysz tego z pełnego galopu - przerwała- na złą nogę.. - serce podskoczyło mi do gardła, dawno tego nie skakałam, w dodatku na złą nogę.
-Ha! skoczę to nawet z zapasem! - odparłam, udając wyniosły ton, zaraz po tym się zaśmiałam. Popędziłam klacz i odjechałam trochę, dziewczyny zrobiły mi miejsce, a ja rozpędziłam klacz do galopu na odwrotną nogę. Zbliżałyśmy się do przeszkody, North zaczęła przyspieszać, jeszcze jedna foul'a i może nadać tempo. W momencie gdy kara klacz była gotowa do skoku, i zaczynała się wybijać, stanęłam trochę w strzemionach i oddałam jej wodze. Wyciągnęła szyję i po chwili już byłyśmy po drugiej stronie, poprawiłam toczek w galopie i przeszłam do stępa.
- Anne... - usłyszałam niepewny głos  dziewczyny - uważam że tego nie skoczysz. - Anne odparła jakimś śmiesznym tekstem i zagalopowała z miejsca na swoim koniu, Mortez przyspieszał ale kobieta dała mu do tego prawo, skróciła wodze i podczas skoku mu je oddała. O dziwo, koń się jej słuchał, nie potrzebowała nawet wodzy by skrócił kroku, on to wiedział sam. Gdy lądowali, żołądek ścisnął mi się ze strachu, bo Anne wypadły nogi ze strzemion i opadła na szyję swojego podopiecznego.
- Emma! Uda Ci się to skoczyć bez strzemion? - spotkałam się z morderczym wzrokiem Jasona ale go zignorowałam. Ja skoczyłam to na oklep, ona jeżeli jest tutaj, musi umieć skakać.


-----------
Emma? Skoczysz? :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.