- Dodatkowo chcielibyśmy zapytać czy moglibyśmy zostać wolontariuszami… Pieski oczywiście też ze sobą zabieramy które sobie wybraliśmy – dodała jeszcze Irma a tej pani to normalnie szczęka prawie opadła do samej ziemi! No w sumie to rzadkie, że ktoś przyjeżdża do schroniska daje tyle na konto i chce być jeszcze wolontariuszem, ale my mamy dobre serca i nie przejdziemy obok tego tak obojętnie jak niektórzy ludzie, którym wisi to co się dzieje dookoła nich.
Musieliśmy trochę poczekać, bo w kierowniczkę uderzyło tyle emocji, że trochę jej zajęło otrząśnięcie się z emocji co rozumieliśmy więc na nią nie naciskaliśmy.
- Dziękujemy za pieniądze, bo na pewno się nam przydadzą. Ostatnio mamy ich bardzo mało więc już prawie zamykaliśmy schronisko - powiedziała głosem jakby się miała popłakać - A jeśli chodzi o zostanie wolontariuszem to możecie nimi zostać od razu. Potrzebuję tylko waszych danych by móc zrobić wam legitymacje - dodała podsuwając nam pod nos kartki, które od razu szybko wypełniliśmy. Wiecie tam imię, nazwisko, miejsce zamieszkania, numer telefonu... Kiedy wszystko już było załatwione pokazaliśmy pani kierownik, która kazała nam do siebie mówić Bella, gdyż tak kobieta miała na imię. Kiedy "uwolniliśmy" z klatek nasze nowe psiaki od razu dostaliśmy do nich smycze i obroże. Pieski były bardzo szczęśliwe i normalnie chciały nas zalizać na śmierć! Mój szczeniaczek nazywał się Ajax i miał pięć miesięcy... Jak się okazało nie miał wcale łatwo i przywiozła go tu policja dla zwierząt w okropnym stanie, ale jakoś wydobrzał z tych chorych walk psów... Nie wiem jak ludzi może coś takiego cieszyć jak zwierzęta normalnie się tam zabijają! No wyobraźcie sobie takiego malca w starciu z pitbullem albo bulterierem... Śmierć na miejscu normalnie... Irmy pieski też z pewnością miały jakąś ciężką historię, ale nie przysłuchiwałem się zbytnio o czym rozmawia z Bellą, ponieważ mały chciał się ze mną bawić i nie żałował moich "strasznych" nogawek, na które bez przerwy polował. Zastanawiałem się jak na to wszystko zareaguje ojciec, ale on lubił zwierzęta więc raczej nic do gadania mieć nie będzie! Podpisaliśmy jeszcze jakiś dokument świadczący o tym, że będziemy od dzisiaj właścicielami piesków i umówiliśmy się, iż przyjedziemy jutro odebrać legitymacje i zaczniemy wreszcie pracować jako wolontariusze. Nie czekając dłużej poszliśmy do samochodu gdzie jakoś się zapakowaliśmy i zaczęliśmy wracać do domu.
Ajax podczas podróży zasnął mi na kolanach co słodko wyglądało a labradory Irmy siedziały grzecznie i położyły swoje główki na jej kolanach, ponieważ było im bardzo przyjemnie, gdy dziewczyna je głaskała. W domu byliśmy dopiero po godzinie, bo był wypadek a korek mówię wam ogromny! Cóż zderzyły się cztery auta więc było niezłe zamieszanie... Nie wiadomo czy ktoś w ogóle to przeżył, bo samochody były tak bardzo zniszczone, że aż strach patrzeć.
Kiedy byliśmy już na miejscu spotkaliśmy się ze zmartwionym Maksem, który krążył po podwórzu jakby stało się coś okropnego, ale gdy nas zobaczył od razu się uspokoił i oparł o ścianę budynku za nim patrząc na nas z ulgą w oczach. Irma się trochę spięła dlatego złapałem ją za rękę i mówiąc, że wszystko będzie dobrze powoli opuściliśmy lamborghini, z którego na smyczy od razu wyskoczyły psiaki niebieskookiej, które zaczęły radośnie rozglądać się po otaczającym je nowym terenie. Ajax cały czas spał jak zabity więc wziąłem go na ręce i nie zamierzałem jeszcze budzić.
- Skąd ja wiedziałem, że przywieziecie nowe zwierzaki? - zapytał nas patrząc na psiaki z uśmiechem.
- Nie wiem.... wróżbitą to ty nie jesteś więc może jakieś przeczucie czy co to tam jest - odpowiedziałem mu z uśmiechem na co się zaśmiał.
- Czaruś nie czaruj - stwierdził - Idźcie je umyć... Przyda im się odświeżenie - stwierdził i poszedł w stronę stajni zapewne do swojego Pizarra.
- To co? Idziemy je kąpać? - zapytałem z uśmiechem Irmę.
< Irma? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.