sobota, 5 sierpnia 2017

o Irmy cd. Rekera

Oswajanie się znowu z całym otoczeniem było bardzo ciężkie. Wciąż nie ufałam własnemu ojcu i Maksowi, którzy się o mnie martwili ale ja potrafiłam zaufać tylko Rekerowi. Nakłaniał mnie tam do jedzenia, picia czy brania leków, ale jakoś nic mi nie smakowało i wszystko dla mnie smakowało tak samo czyli praktycznie ohydnie. Gdybym mogła to bym najchętniej wymiotowała, bo nieźle mnie mdliło! Teraz świat wydawał mi się bardziej brutalny niż przedtem… Teraz bałam się wszystkiego i wszystkich, bo obawiałam się że zaraz znowu ktoś wyskoczy zza rogu i mnie porwie albo zabije na zlecenie. Czym ja z Rekerem zawiniliśmy że tak inni nas krzywdzą? Że musimy tak cierpieć? Boże dlaczego?! My nigdy krzywdy nikomu nie zrobiliśmy, a ciągle po pysku dostajemy! Wracając jednak do tematu… Każdy mężczyzna kojarzył mi się w gwałtem lub osobą która chce mnie w ten sposób skrzywdzić. Każdy, nawet najmniejszy odgłos skrzypnięcia czy coś sprawiały że zaraz się budziłam i podrywałam do siadu. Bałam się… Jak ja strasznie się bałam! Ponoć inne kobiety też zostały uratowane, wtedy, kiedy Maks z ojcem po mnie przyszli ale bałam się i tak że tamte kobiety gdzieś tam jeszcze cierpią. Nie zdawałam sobie sprawy że takie zło istnieje na świecie… Wojny tam jakieś są, ale w sumie to chyba lepsza wojna niż gwałty choć już w zasadzie sama nie wiem, ale wiem że to co przeżyłam było przerażające! Reker bardzo uważał na niektóre miejsca na moim ciele, bo bałam się dotykania w niektórych miejscach, gdzie mnie dodatkowo bito albo przypalano czy coś, więc nie tylko miejsca gdzie mnie gwałcili… W każdym razie jakoś powoli dochodziłam do siebie, ale jak na razie bez leków nie mogłam w ogóle funkcjonować! Dzisiaj chciałam wreszcie gdzieś wyjść, bo czułam się w czterech ścianach powoli jak jakiś więzień, ale jak na razie w miejsca gdzie jest mało ludzi! Nagle Reker kazał mi zamknąć oczy, co mnie nieco przestraszyło ale zamknęłam ufnie oczy. Szczerze mówiąc to się dziwiłam że on potrafi ze mną jeszcze wytrzymać… Od samego początku nie byłam dla niego nikim ważnym, bo przecież poznaliśmy się na zwykłej przejażdżce w akademii, ale teraz powinien szczerze mówiąc mnie zostawić, bo kto chce kobietę tak skrzywdzoną i w ogóle gwałconą na każdy możliwy sposób? Wiedziałam że gdyby mnie zostawił, to bym popełniła samobójstwo a sto procent, bo nie wytrzymałabym już tego… Jonathan jak mnie wtedy zostawił samą, bez uprzedzenia sprawił że wyrwał mi serce… Pamiętam jak wtedy płakałam… Jak to strasznie bolało! Porzucił mnie jak psa, jak śmiecia, bo nie chciał żyć ze mną na podstawie ciągłego ukrywania się czy też uciekania. W sumie to go nawet rozumiałam…ale mógł mi chociaż powiedzieć! Porozmawialibyśmy a on zostawił mnie kiedy ja z drużyną wyjechaliśmy na zawody! Wszystko dokładnie zaplanował… To nadal bolało, bo mówił że mnie kocha… Dobra bo za bardzo się skupiam na nim! Kiedy zamknęłam oczy, usłyszałam jak Reker coś wyciąga. Chwilę czekałam, aż w końcu poczułam jak coś mi zapina na nadgarstku… Kiedy pozwolił mi otworzyć oczy, zrobiłam to niemalże natychmiastowo, a wtedy zobaczyłam bransoletkę. Rekuś trzymał mnie za rękę żebym się nie bała i patrzył na mnie tymi swoimi piwnymi oczami.
- I jak ci się podoba kochanie? - spytał całując mnie w policzek.
- Jest śliczna dziękuję! - powiedziałam lekko się uśmiechając, na co mnie lekko przytulił.
- Cieszę się! - odparł radośnie i pokazał swoją rękę, na co się uśmiechnęłam. „On mnie naprawdę kocha” - pomyślałam, a po kilku minutach wyszliśmy, kierując się do najbliższego lasu, ale oczywiście nie był daleko od posiadłości Maksa, więc byliśmy bezpieczni! Las był bardzo ładny i podobało mi się że mogę się wreszcie wyciszyć!

 Niedaleko był taki mili wodospadzik oraz rosły piękne kwiatki, które cieszyły moje oczy i czułam się niczym dziecko w zabawkach! Ćwierkanie ptaków koiło niespokojną duszę i nawet gdy chodziliśmy po trawach, nie bałam się, tylko byłam rozluźniona. Szum wody był przyjemny dla uszu, choć odwracałam się co jakiś czas no bo jednak w mojej podświadomości jakiś tam strach był, że ktoś może się tu na mnie czaić, ale na szczęście było wszystko dobrze. Co jakiś czas zerkałam na to co robi Reker i czy za mną idzie i na szczęście szedł! Podziwiał widoki otoczenia tak samo jak ja. Po około trzydziestu minutach byliśmy na jakby jakimś takim klifie, skąd były piękne widoki na resztę okolicy. Usiadłam na ziemi, nie przejmując się że pobrudzę sobie spodnie i patrzyłam na te cudne widoki.
--------------------------------------------------
< Reker? ;3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.