Po wyszykowaniu Mete'a wyszłam ze stajni. Gdy doszłam na swój tor do ćwiczeń wskoczyłam na konia i zaczęłam rozgrzewkę. Po chwili robiliśmy cvaletti, najpierw z kłosa, później z galopu. Po jeszcze kilku kółkach rozgrzewających ustawiłam się do pokonania przeszkody. Po kilku udanych skokach trening zakończył się, a do mnie podjechała Viktoria.
- Jak było? - zapytała poprawiając włosy.
- Super! Co teraz robisz? -
- Idę ją rozsiodłać i idę popracować z Dią -
Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem. Nie wiedziałam kim jest Dia. Chyba jakaś klacz. Dziewczyna widząc poje spojrzenie odpowiedziała:
- To moja druga pociecha. Pracujemy teraz z pasem, dokładniej to jej pierwszy raz z nim, więc... Może chcesz mi pomóc? Nie chcę się narzucać czy coś, ale to dopiero wieczorem, bo widzę, że ktoś cię teraz odwiedził - powiedziała patrząc nad moim ramieniem.
Odwróciłam się w stronę, w którą patrzyła. Zauważyłam Nathaniela z Peterem na smyczy. Uśmiechnął się do mnie i podszedł bliżej.
- No witam panie - powiedział lekko się kłaniając, a po chwili dodał - Szukam niejakiej panny Emmy.
- To chyba ja - powiedziałam
- Och, to świetnie. Czy pomóc zejść? - zapytał.
- Ach, dziękuję - zaśmiałam się.
Zeszłam na dół i po chwili znalazłam się w objęciach bruneta.
- Wiesz... Tęskniłem.
Zaśmiałam się.
- Nie było mnie zaledwie dwóch dni.
- Ale to strasznie długo - powiedział.
- Dobra. Dosyć tych czułości - odsunęłam się od chłopaka i dodałam - A kogo tu przywiozłeś? - zapytałam, a Peter zaszczekał wesoło.
- Taki pieseł mały. Znalazłem go w domu jak żalił się, że go zostawiłaś. Podczas drogi wszystko mi powiedział - powiedział, kręcąc głową.
- No przepraszam, przepraszam - przytuliłam psiaka.
Peter był taki mięciutki w dotyku.
- O, jaki ty mięciusi - powiedziałam.
- No wiesz... Wykąpałem go i uczesałem i takie tam - zaśmiał się Nath.
- No dobrze, dobrze. Daj mi smycz - wyciągnęłam rękę.
- Poczekaj, poczekaj. To ma być uroczyste oddanie i przyjęcie - powiedział i po chwili zaczął mówić - Teraz przekazuję ci o tą, tę sam nie wiem, smycz i chcę byś o nią dbała - ukłonił się lekko i oddał mi przedmiot.
W tej chwili przypomniałam sobie o Viktorii. Obejrzałam się i zobaczyłam dziewczynę opierającą się o swojego konia. Dałam jej znak ręką by podeszła, co uczyniła.
- Nathaniel to jest Viktoria. Viktoria to jest Nathaniel - powiedziałam.
Viktoria wyciągnęła rękę, którą Nathaniel uścisnął.
- Miło poznać - powiedział
Nastąpiła chwilowa cisza.
- Mam nadzieję, że przywiozłeś jego rzeczy - powiedziałam odwracając się do chłopaka.
- Owszem, są w samochodzie -
- To dobrze... Weź Petera i poczekaj na mnie, albo na nas... Viktoria chciałabyś pójść ze mną i Nathem do pokoju? - zapytałam dziewczyny.
- Nie chcę się narzucać, czy coś - powiedziała.
- Nie narzucasz. I od razu uprzedzam kolejne pytanie, nie będziesz przeszkadzać - zaśmiałam się.
Dziewczyna przez chwilę milczała.
- To jak? - zapytałam.
- Okej. Tylko rozsiodłam North i przebiorę się -
- No to widzimy się za chwilkę - powiedziałam i każdy poszedł w swoją stronę.
Znaczy się... Nathaniel poszedł z Peterem do samochodu, a ja i Viktoria do stajni. Rozsiodłałam Mate'a i wyczyściłam. Gdy był już odświeżony dałam mu marchewkę i poszłam do pokoju. Zdjęłam swój strój i wyjęłam z szafy jakąś koszulkę i spodenki. Po odświeżeniu, ubrałam się i zaplotłam włosy w warkocz. Po chwili do mojego pokoju weszła Viktoria, która również się przebrała.
- Okej... To ty poczekaj, a ja skoczę po Nathaniela, bo się pewnie gdzieś zapodział - zaśmiałam się.
Wyszłam z pokoju i szybko odnalazłam kuzyna, który kręcił się bez celu po placu. Wzięłam od niego Petera i poleciłam pójście do samochodu, po jego rzeczy. Chłopak skierował się do wskazanego przeze mnie miejsca, a ja wróciłam do pokoju.
- No Peter. Od dziś mieszkasz tutaj - powiedziałam spuszczając go ze smyczy.
Pies pobiegł w głąb pokoju, merdając wesoło ogonem. Usiadłam na łóżku i patrzyłam jak z ciekawością patrzy na Viktorię. Po chwili do pokoju wszedł Nathaniel. Miał ze sobą reklamówki. Podczas gdy razem z Viktorią rozmawiałyśmy o niczym ważnym, mój kuzyn rozkładał wszystko co przywiózł.
- Okej... - odezwał się w pewnym momencie.
Spojrzałam na niego pytająco.
- Wszystkie miski rozłożone. Nalałem mu wody i wrzuciłem suchej karmy. Zabawki położyłem w jednym miejscu -
- Okej. W nagrodę możesz położyć się na łóżku -
- Dziękuję - westchnął i rozwalił się obok mnie.
Po chwili na niego wskoczył Peter. Razem z Viktorią zaczęłyśmy się śmiać, widząc, jak chłopak próbuje zepchnąć z siebie psa.
- Peter, krowo, zejdź ze mnie - sapnął.
- Hej! Nie pozwalaj sobie - powiedziałam.
- No to powiedz mu coś -
Zaczęłam śmiać się jeszcze bardziej, kiedy Misiek (bo tak też nazywam Petera) położył swoją głowę na jego uniemożliwiając mu mówienie.
- Nfoo... Emffafff - usłyszałam jego przytłumiony głos.
- No dobrze, dobrze. Petrer! Do nogi! - powiedziałam.
Pies posłusznie zszedł z kuzyna i usiadł przy mnie.
- Ja mam dość. Idę i nie wracam - powiedział Nathaniel wstając.
- Papa - powiedziałam i dodałam - Tam są drzwi -
- Haha. Bardzo śmieszne - powiedział i udając obrażonego usiadł na białej pufie.
***
Siedzieliśmy chyba do dwudziestej pierwszej. W tym czasie Nathaniel opowiedział jak prawie dwa razy spalił mój dom. Raz przy pomocy świeczek i firanek. A drugim razem jak spalił choinkę. Ten człowiek to czysta istota podpalania. Rozmawialiśmy o uniwersytecie i jeździe. Peter na początku był nieufny, jeżeli chodzi o Viktorię. Później przyniósł jej swoja zabawkę i zaczął się z nią bawić. Po wyjściu Nathaniela posiedziałam jeszcze chwilę z Viktorią, a później ona poszła do siebie. Przygotowałam się do snu, a następnie położyłam się na łóżku obok Petera. Po kilku minutach wsłuchiwania się w ryt bicia serca Miśka, usnęłam.
-------------
Viktoria? ;3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.