sobota, 10 czerwca 2017

od Rick cd. Scarlett

Zauważyłem łzy w oczach dziewczyny. Cofnęła się, odwróciła i pobiegła w stronę swojego kuca. Patrzyłem zdezorientowany jak Lett odjeżdża. Po cholerę ja się wydzierałem?
-Ty to potrafisz wszystko zjebać… Ech, brawo Rick…- powiedziałem do siebie po czym pobiegłem w stronę powrotną. Zachodzące słońce oświetlało mi drogę.
***
Gdy dotarłem przed swój pokój pod którym czekał już mój pies, pośpiesznie otworzyłem drzwi i usiadłem na łóżku. Tajfun usiadł naprzeciw mnie i przekrzywił głowę na bok. Zaśmiałem się cicho po czym wstałem i poszedłem do łazienki. Odświeżyłem się i przebrałem spodnie będąc nadal bez koszulki. Gdy wyszedłem z toalety zbliżyłem się do terrarium z moimi wężami, wziąłem z dolnej półki jedzenie i nakarmiłem je. Za oknem było już bardzo ciemno. Położyłem się na łóżku. Poczułem jakiś przedmiot pod plecami. Wziąłem ową rzecz która okazała się być pistoletem i zacząłem go oglądać. Po chwili jednak schowałem go do środka szafki nocnej po czym położyłem się spać.
***
Obudziłem się spadając na podłogę. Otworzyłem powoli oczy. Tajfun właśnie zrzucił mnie z łóżka i szczekał na mnie.
-Czego do cholery…- wymamrotałem i spojrzałem na zegarek. Była 1:32. Usłyszałem dźwięk drapania. Odwróciłem głowę i ujrzałem mojego psa drapiącego w drzwi.
-Kurrr… Serio teraz na spacer? Ech, no dobra.- powiedziałem mimowolnie wstając. Otworzyłem drzwi i pies wyleciał od razu na zewnątrz. Założyłem pierwsze lepsze buty i poszedłem powoli  za psem nadal śpiący. Kiedy prawie wywaliłem się na korytarzu od razu oprzytomniałem. Wyszedłem z budynku. Na zewnątrz było bardzo zimno jednak mi to nie przeszkadzało. Po chwili zauważyłem Tajfuna węszącego w krzakach nieopodal.
-Już skończyłeś swoją potrzebę?- spytałem  z wyrzutem na co pies popędził w długą.
-Cholera…- westchnąłem poirytowany i pobiegłem truchtem za zwierzakiem.
***
Po jakimś czasie dotarłem za Tajfunem na jakąś plażę.  Po chwili zauważyłem na piasku jakąś dziewczynę. W pierwszej chwili myślałem że nie żyje i podbiegłem do niej. Po chwili jednak zauważyłem że oddycha i że to Scarlett. Wtem poczułem oddech na plecach. Odwróciłem głowę i zauważyłem że to kuc Carry. Odetchnąłem z ulgą i ponownie przeniosłem wzrok na dziewczynę. Spała chyba mocno i okropnie trzęsła się z zimna. Kucnąłem przy dziewczynie która była zawinięta w koc. Założyłem jej torbę na ramię po czym wziąłem ją na ręce. Lett zaczęła coś mamrotać przez sen lecz po chwili przestała i wtuliła się we mnie. Zacząłem powoli iść przed siebie. Zawołałem kuca który zaczął za mną podążać. Tajfun wyprzedził nas i prowadził drogą powrotną. Po parunastu minutach dotarliśmy pod akademię. Rozkazałem psu pilnować kuca po czym skierowałem się do budynku. Z niewielkim trudem otworzyłem drzwi. Położyłem Scarlett na łóżku i nakryłem kołdrą po czym wróciłem do jej kuca i odstawiłem do stajni. Kiedy po jakiejś pół godzinie wróciłem do pokoju Carry nadal spała. Usiadłem na fotelu obok i patrzyłem na śpiącą dziewczynę. Na zegarku wybiła już czwarta nad ranem. Wpatrywałem się na nią tak może z pół godziny, może dłużej po czym sam zasnąłem.
***
Obudził mnie dźwięk zamykanych drzwi. Otworzyłem oczy i poderwałem się z fotela.
-To tylko ja…- powiedziała cicho Scarlett stojąca przy drzwiach łazienki. Opadłem z powrotem na fotel.
-A teraz masz mi wszystko wyjaśnić…- zażądała dziewczyna patrząc mi prosto w oczy.
-Cóż… Kupiłem tę broń nielegalnie za to druga jest w drodze. Byłem w…- przerwałem na chwilę nadal się wahając. –więzieniu… Wyszedłem mniej więcej pół roku temu… A wcześniej byłem w poprawczaku… I zrozumiem jeśli nie będziesz chciała ze mną gadać czy coś. Właściwie to już powinienem wyjeżdżać z miasta. Jutro już mnie tu nie będzie.-wyjaśniłem na początek. Nadal wpatrywałem się w dziewczynę. Widać że się przestraszyła. Mogłem już spokojnie jej wszystko wyjaśnić, przecież jutro i tak tu mnie nie będzie… Postanowione. Nie mogę ryzykować że komuś powie.
-Siedziałeś? Za co?- wybąkała dziewczyna oddychając głęboko.
-W poprawczaku za zabójstwo „paru” osób… W więzieniu za małą „współpracę” w zabójstwie oraz zmasakrowanie zwłok, spowodowanie uszczerbku na zdrowiu i kradzież.- powiedziałem uspokajając się że wreszcie to komuś powiedziałem. Scarlett kompletnie zbladła. Na jej twarzy od razu malowało się przerażenie. Po chwili dodałem.
-W sumie to wyszedłem wcześniej dzięki kumplowi… Wziął połowę winy na siebie a tak to siedziałbym dłużej. Tak naprawdę to ja zmasakrowałem tamte zwłoki i przy okazji prawie zabiłem inną osobę. On tylko ich okradł…-
-Chwila! Wyjaśnij to od początku bo nic nie rozumiem!- krzyknęła Lett drżącym głosem.
-Okey. Miałem przyjaciela, nazywał się Demi Wolf. Mieliśmy się tylko włamać do domu pewnego bogatego faceta i jego żony. Gdy go okradaliśmy zauważyłem na biurku stertę dokumentów, parę zdjęć. No i nagle przyszedł ten facet do którego się włamaliśmy. Dostałem szału, rzuciłem się na niego z nożem i poharatałem go całego… Kiedy Demi zobaczył jak zaczynam jego krwią pisać na ścianie to chciał mnie odciągnąć, uciec stamtąd. Wtedy przyszła jego żona. Wypchnąłem ją przez okno z drugiego piętra. W ogóle nie wiedziałem co robię, nie miałem nad tym panowania… Po prostu tak jakoś…  Stałem tam i pisałem krwią po ścianach a mój przyjaciel próbował mnie jakoś odciągnąć. Kiedy znalazła nas policja to Demi wziął połowę winy na siebie by złagodzić mój wyrok.-opowiedziałem i zauważyłem że ręce mi się trzęsą. Powoli podniosłem wzrok na Scarlett i czekałem na reakcję.
 >Lett? :3<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.