wtorek, 20 czerwca 2017

od Rekera cd. Irmy


Kiedy weszliśmy do stajni od razu zaczęliśmy się rozglądać dookoła. Niechcący wyrwałem się bardziej do przodu, gdyż no za mocno się zagapiłem, ale najbardziej moją uwagę przykuł kary ogier rasy hanowerskiej.

Co prawda był on inny niż Arrow, ale jak dla mnie był on najpiękniejszy z całej stadniny! Spojrzałem na drzwiczki boksu gdzie znajdowała się złota tabliczka z imieniem wierzchowca i po jakich był rodzicach. Karus nazywał się Lux i był po matce Quinn oraz ojcu Vladmirze... Aż się zdziwiłem, że w miarę normalnie te konie ponazywali, bo niektórzy Francuzi to istni wariaci!
- Cześć mały - powiedziałem wyciągając powoli rękę w stronę jego głowy, do której chętnie się przytulił więc nie czekając dłużej radośnie go pogłaskałem - Śliczny jesteś - stwierdziłem na co zarżał cicho i podrzucił kilka razy zadowolony łbem. Z tego co doczytałem to miał cztery lata no i jakoś się okazało, że jego rodowód jest wręcz rewelacyjny! Arrow tak samo jak Alkatras też byli po świetnych koniach więc nie mieliśmy na co narzekać. Lux był bardzo zadowolony z pieszczot i gdy już tylko miałem sięgać do kieszeni by dać mu kosteczkę cukru usłyszałem za sobą wściekły głos jakiegoś mężczyzny.
- Co tu robi ten bachor?! Zabrać go w tej chwili, bo zarazi czymś jeszcze mojego Luxa! - warknął na mnie a ja zmierzyłem go obojętnym wzrokiem.
- Derko zrozum wreszcie, że jeszcze licytacja się nie skończyła! - warknął na niego inny mężczyzna. Ten karus bardzo mi się podobał, ale nie mogłem bez przerwy żerować na pieniądzach wujka... Westchnąłem ciężko i już miałem sobie iść poszukać Irmy, lecz zjawił się wnerwiony Maks, do którego raczej bez kija teraz lepiej nie było podchodzić.
- Dzieciaki mogą sobie głaskać te konie ile chcą - fuknął zły patrząc na moją dziewczynę, którą dopiero teraz ujrzałem przy innym boksie więc musiała sobie też upatrzyć jakiegoś wierzchowca - Dołączam się do licytacji za Luxa i Nefaria - dodał jeszcze a ten typo co zaatakował mnie słownie wzruszył na to tylko ramionami.
- I tak będą moje! Przegra pan z kretesem - mruknął na niego i się zaśmiał.
- To się jeszcze okaże - prychnął i ruchem głowy nakazał nam iść przez co szybko pożegnaliśmy się z końmi oraz udaliśmy się za nim na dwór gdzie zasiedliśmy przy stoliku a już po chwili pojawiły się konie przeznaczone na licytację w tym Lux i Nefaria. Licytator mówił coś o ich rodzicach i tak dalej... no najważniejsze rzeczy, które powinien wiedzieć kupujący a przed nami na przestrzeni cały czas pokazywano jako koń się rusza i skacze, lecz najciekawsza była licytacja gdzie wujek na pewno łatwo nie odpuści.
- Numer jeden, koń Lux cena wywoławcza 430 tysięcy - oznajmił licytator i się zaczęło.
- 435 tysięcy - odezwał się od razu wujek.
- 440 tysięcy - przebił go od razu ten gościu, który nas obraził.
- 445 tysięcy - mruknął wujek.
- 450 tysięcy - rzekł ktoś inny i tak się toczyło aż do samego końca. Jakiś człowiek od razu zrezygnował gdy spojrzał na Maksa, bo chyba rozpoznał kim jest... W końcu ceny zaszły tak daleko, że nawet pan idiota się poddał co mnie rozbawiło, ale jakoś powstrzymałem się od śmiechu i pokazania typowi języka.
- Milion trzy tysiące osiemset po raz pierwszy... po raz drugi... po raz trzeci! Sprzedano panu przy stoliku numer dwadzieścia! - krzyknął a Derkowi mina zrzedła! Chciałem już coś pomruczeć, ale zaczęła się licytacja Nefari więc wolałem być cicho by Maksiu mógł się skupić - Cena wywoławcza 430 tysięcy - rzekł ponownie licytator i zaczęło się od nowa. W pewnym momencie klaczka przestraszyła się palcata co zniechęciło niektórych licytujących więc wujek miał mniej ludzi, których musiał przebijać, ale w końcu i tak wygrał przez co myśleliśmy, że będziemy skakać ze szczęścia!
- Milion dwa tysiące czterysta po raz pierwszy, po raz drugi, po raz trzeci! Sprzedano panu przy stoliku numer dwadzieścia! - krzyknął licytator a wujek demu całemu Derko posłał kpiący uśmieszek i mruknął coś obraźliwego w jego stronę niestety w innym języku, którego do końca nie zrozumiałem. Maksiu jeszcze zaszalał i zakupił siwego ogiera już nieco taniej a cała licytacja już po niecałej półtora godzinie się skończyła więc nadszedł czas by przeczytać ludzi, którzy zakupili swoje wierzchowce by nie było żadnych nie domówień - Numer jeden, dwa i siedemnaście należą do Pana Maksymiliana Blackfreya! Prosimy uregulować wszystko u właściciela stadniny - odezwał się głos a wszyscy normalnie zrobili miny karpia i popatrzyli na Maksa jak na ducha. Wujek praktycznie się tym nie przejął i poszedł z nami załatwić wszystkie formalności a już po około trzydziestu minutach konie były nasze! Tak NASZE!
- Potraktujcie to jako prezent. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni i dacie sobie z nimi radę - rzekł wujek mrużąc na chwilę zmęczone oczy.

< Irma? :3 Wygrał! xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.