Gdy wyszliśmy z budynku
postanowiłem zaproponować jej coś.
-Co powiesz na spacer o zachodzie
słońca?-uśmiechnąłem się czekając na odpowiedź.
-To randka?-zaśmiała się Rosalie.
Zaśmiałem się.
-W sumie miałem iść z Dante na
spacer, więc pomyślałem, że może poszłabyś z nami.-rozbawiona wciąż dziewczyna
posłała mi spojrzenie.
-Jasne, że pójdę, przy okazji
zabiorę Demona.-pogłaskała doga niemieckiego po głowie.
-To ja może przyprowadzę Dantego.-powiedziałem
i ruszyłem w kierunku mojego pokoju.
Rosalie kiwnęła głową.
-Ja tu zaczekam.-zaczęła bawić się
patykiem z Demonem.
Szedłem szybko do swojego pokoju,
w końcu otworzyłem drzwi, aby zastać siedzącego za nimi Dantego. Husky zamerdał
radośnie ogonem, a ja zaśmiałem się cicho i wziąłem do kieszeni kilka smakołyków, w ręce zaś
wylądowała jego ulubiona piłka.
-Chodź, Dante, idziemy na spacer.-gdy
wypowiedziałem jego ukochane słowo spojrzał na mnie z radością. Poczochrałem go
po szyi i otworzyłem szerzej drzwi.-Noga.-na moją komendę pies przykleił się do
mojej nogi, a ja pochwaliłem go i wyszedłem, po czym zamknąłem drzwi.
-Idziemy.-skierowałem się do
miejsca, gdzie została Rosalie. Dante radośnie kłusował blisko mnie.
Postanowiłem pobiec szybciej. Biegłem
teraz najszybciej, jak mogłem, a Dante z łatwością dotrzymywał mi kroku. Zaśmiałem
się, pies wyglądał uroczo, gdy co jakiś czas odwracał się, aby na mnie
spojrzeć.
-Stop!-powiedziałem głośno i
natychmiast zatrzymałem się. Pies od razu stanął przypatrując mi się, chciał
iść dalej. Pogłaskałem go z uśmiechem i ruszyliśmy do Rosalie, która bawiła się
z Demonem. Niedługo potem byłem już przy
niej, a nasze pupile obwąchiwały się nawzajem, aby zaraz pobiec kilka metrów
dalej bawić się.
-Chyba się polubili.-zauważyłem
rozbawiony, po czym dodałem-To co, idziemy?
Rosalie kiwnęła głową i już po
chwili szliśmy ramię w ramię w kierunku rzeki. Gdy tylko opuściliśmy teren
Akademii, przywitało nas skąpane w popołudniowym świetle słońca pole. Uśmiechnąłem
się lekko na widok ganiających się psów, Dante w porównaniu do Demona był taki…
niski. Psiaki skakały obok siebie, co jakiś czas szczekając radośnie. Daleko przed
nami był las. Wszystko razem naprawdę pięknie wyglądało-słońce powoli chylące
się ku horyzontowi, pole, las… no i nie byłem sam. Spojrzałem na blondynkę,
chociaż nie wiem, czy białe włosy można tak nazwać, idącą obok mnie. Zapatrzona
w dal uśmiechała się lekko, co spowodowało taką samą reakcję z mojej strony.
Po około pół godzinie doszliśmy nad rzekę. Była
czysta, piękna, chociaż w tym miejscu akurat nie rwąca. Zauważyłem konar
wiszący około metra nad wodą, było bezpiecznie, więc wszedłem na niego.
-Dołączysz?-zwróciłem się do
Rosalie, która kiwnęła głową.
Podałem jej rękę, aby mogła wejść,
i patrzyliśmy na zachodzące słońce. Siedzieliśmy tak przez kilkadziesiąt sekund,
ale ten moment szybko minął. Goniące się w wodzie psy przebiegły pode mną, a
skaczący wysoko Demon zahaczył o moje nogi, skutkiem czego była moja strata równowagi.
Chwilę chwiałem się na konarze, aby po niecałej sekundzie walki runąć do rzeki.
Trafiłem akurat na głęboki dół, więc zanurzyłem się cały w chłodnej wodzie. Szybko
wypłynąłem na powierzchnię i roześmiałem się głośno, Rosalie odetchnęła z ulgą
widząc, że nic mi nie jest.
-Pomóc ci jakoś?-zaproponowała, a
ja potrząsnąłem przecząco głową i wypłynąłem z dołu, poza którym woda sięgała
mi mniej więcej do pasa.
Podszedłem do brzegu, przy nim
woda była do kolan, i wyszedłem z wody. Byłem cały mokry, ale nie było mi zbyt
zimno. Zdjąłem bluzę przez głowę i wyżąłem ją z wody, po czym przewiesiłem na
gałęzi. Rosalie zeszła z konara i podeszła do mnie.
-Przepraszam cię za Demona.-wymamrotała
wbijając wzrok w ziemię.
-Hej, nie masz przecież za co
przepraszać, to był przypadek.-uśmiechnąłem się ciepło, a do mojej głowy wpadł
pomysł, który postanowiłem natychmiast zrealizować. Na moje usta wkradł się
cwany uśmieszek, a ja sam wbiegłem do rzeki.
Zacząłem z całych sił chlapać na
dziewczynę, która pisnęła. Chwilę zastanawiała się, osłaniając twarz przed nadlatującymi
z mojej strony kropelkami wody, po czym wbiegła do rzeki i zaczęła na mnie
chlapać. Śmialiśmy się głośno i wchodziliśmy coraz głębiej do wody, w końcu,
gdy sięgała mi do pasa, popchnąłem Rosalie, która zdążyła tylko pisnąć przed zniknięciem
pod powierzchnią wody. Wynurzyła się ze śmiechem i nie pozostała mi dłużna, bo
po chwili to ja, parskając, podnosiłem się z wody. Byliśmy doszczętnie mokrzy,
a psy podpłynęły do nas szczekając radośnie. Po godzinie wciąż się śmiejąc
wyszliśmy z wody, postanowiliśmy już wracać, bądź co bądź spędziliśmy tu trochę
czasu.
Gdy szliśmy obok siebie zadałem pytanie:
-Ros, właściwie czemu tu
przyjechałaś?-zapytałem, po czym szybko dodałem-Oczywiście jeśli chcesz
powiedzieć.
-…………
>Ros? :D <
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.