niedziela, 7 stycznia 2018

od Sama cd. Nicole

Za cholerę bałem się tego, co odpowie Nicole.
- To dobrze, poznam w końcu choć trochę twoją rodzinę - stwierdziła z uśmiechem. Najwidoczniej nie bolało ją tak bardzo gardło, skoro wydusiła z siebie normalne zdanie.
- No nie wiem - westchnąłem z rezygnacją. Za dużo gadania. Popatrzyła na mnie zmieszana, zbyłem ją szybko.  Ulotniłem się z pokoju, idąc na dół po kawę. Wypiłem ją przy stoliku, ignorując to że jest w chuj ciepła. Wyrzuciłem plastikowy kubek i przełknąłem ślinę. Gorąca kawa wprost paliła moje gardło. Jak ludzie piją tak ciepłe rzeczy?  Wróciłem do sali, gdzie siedziała Nicole, z założonymi rękami  i fochem na twarzy.
- No to wytłumaczysz mi? - odkaszlnęła. Usiadłem na krześle, i popatrzyłem na nią zmieszany. Milczałem, bawiąc się skrawkiem koszuli.
- Emm... mam z tatą dosyć napiętą sytuację. - odparłem wymijająco. Nicole założyła ręce na piersi, uważając na dren i przekrzywiła głowę, czekając na dalsze wyjaśnienia. Ciszę przerwał dzwonek mojego telefonu. Przeprosiłem Colli,  i ze ściśniętym gardłem odebrałem telefon. Zamknąłem za sobą drzwi.
- Sam, wyjdziesz po mnie, proszę? - zapytał, aż zbyt miłym tonem. Wydałem z siebie zduszone "mhm" i zabrałem kurtkę z krzesła, nie mówiąc nic Nicole.

***

Schodząc po schodach, cudownie się wyjebałem na oczach taty. Pozbierałem się, i przetarłem twarz od śniegu. Na ręce znalazła się krew. Dopiero teraz poczułem piekący ból w dolnej wardze. Zakląłem, i przywitałem się z ojcem.
- Niezdarność Ci nie przeszła. - powiedział z uśmiechem, klepiąc mnie po plecach. Weszliśmy ponownie do szpitala. Zaprowadziłem go do pokoju, gdzie na łóżku siedziała Nicole. Powstrzymał ją gestem przed wstaniem. Rozmawiali chwilę, przyglądałem się im z zainteresowaniem. Colli wyglądała na zrelaksowaną, dopóki nie dopadł jej napad kaszlu. Nalałem jej herbaty, i podałem. Wypiła ją duszkiem, i oddała mi pusty kubek. W jej brązowych oczach pojawił się przestrach, gdy zauważyła zaschniętą strużkę na mojej twarzy i napuchniętą wargę.
- Colli, to nie tak jak myślisz. - burknąłem, ocierając krew z warg. Obrzuciła tatę nienawistnym spojrzeniem.
- Mhm, na pewno. - warknęła, podchodząc do mnie i wciąż paląc ojca wzrokiem. Podszedłem do niej, tuląc ją do siebie, i wdychając zapach cynamonu, którym jak zwykle nasiąknięte były jej włosy. Musze kiedyś podpierdzielić jej ten szampon i się naćpać.  Tata patrzył na mnie jak na popaprańca, który oznajmił że jest gejem i ma zamiar iść wyznawać Wszechmocny Kubek Kisielu. Zignorowałem to, wciąż tuląc do siebie Colli. Dziewczynę znowu złapał atak nagłego kaszlu, spojrzałem na nią ze zmartwieniem.
- To jest... twoja dziewczyna? - zapytał z niesmakiem, patrząc na chudego Cynamonka. Była przerażająco chuda, co teraz dopiero zauważyłem. - Z takim... czymś? - przesadził, i to mocno. Objąłem Nicole ramieniem, stając na przeciwko taty. Byłem od niego wyższy, wyglądało to wprost komicznie.
- Nie waż się tak o Niej mówić. - wycedziłem przez zęby, mierząc go wzrokiem. Uśmiechał się szyderczo. - Tam są drzwi, jak coś Ci nie pasuje. - powiedziałem, równocześnie walcząc z pokusą, by nie pocałować Cynamonka, robiąc na złość ojcu.


Colli? :D Co to się podziało? B)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.