Dziewczyna poszła, jakby lekko zdenerwowana? Zaśmiałem się pod nosem, kręcąc głową. Po dłuższym rozglądaniu się po akademii natrafiłem na kawiarnie.
- Kawiarnia w akademii? - zapytałem sam siebie.
Wszedłem do środka i rozejrzałem się uważnie. Nawet nie było źle. Podszedłem do kolejki i Zamówiłem gorąca czekoladę, która tak bardzo uwielbiałem. Gdy szedłem do wolnego stolika, zauważyłem dziewczynę z rana. Postanowiłem, że uprzykrzę jej życie.
- Tęskniłaś? - zapytałem z uśmiechem do dziewczyny i usiadłem na przeciwko niej.
- Czy ja ci pozwoliłam usiąść? - zapytała, podnosząc brew.
- No wiesz, myślałem, że ci szkoda takiego lalusia jak ja i pozwolisz mi usiąść - zaśmiałem się.
- To się pomyliłeś - syknęła - Po za tym przeszkadzasz mi - dodała po chwili.
- Ciekawe w czym - zaśmiałem się i upiłem łyk czekolady.
- W czytaniu? - powiedziała z ironią, pokazując mi książkę.
- Wow, czyli umiesz czytać - udałem, że się zdziwiłem - To już jest coś. Gratuluje.
- Haha, bardzo śmieszne - powiedziała, mierząc mnie wzrokiem. - Udław się - powiedziała, kiedy upijałem kolejny łyk.
- Kiedyś może to się spełni - zaśmiałem się - Ale nie teraz.
Nagle poczułem wibracje w telefonie, to był mój brat. Nie zwracając uwagi na dziewczynę odebrałem.
- No co jest? - zapytałem od razu - Tak?... To świetnie... Yyy... Będziesz jechał do nich?.... To jeśli ojciec ci pozwoli albo nawet go nie pros wejdź do mojego byłego pokoju... Tak.. Tak... Leży jak zawsze... Tak dokładnie w tym samym miejscu... Oj nie wiesz jak bardzo mi się chce... Kiedy przyjeżdżasz?... Super!... Nara... A i nie zapomnij! - rozłączyłem się
Wziąłem kolejny łyk.
- Kolejny laluś przyjeżdża? - zapytała drwiąco.
- Ten laluś ma mniej cierpliwości niż ja - zaśmiałem się - Ale tak...
- O matko - udała załamana - Co raz więcej lalusiów, nie wytrzymam - powiedziała
- To idź się zabij - zaśmiałem się.
Naszej dosyć ciekawej rozmowie przerwał jakiś zdyszany chłopak.
- Nathaniel? - zapytała dziewczyna, widocznie go znała.
- Gościu ten narowisty koń to twój? - zapytał ledwo. A ja kiwnąłem głową - Weź go uspokój, bo jest na padoku i biega jak oszalały.
- A kto go ku**a tam wypuścił?! - wydarłem się wstawiając. - Ja pier***e.
Wyszedłem z kawiarni i Podbiegłem od razu na padok. Ares rozwalał co było możliwe, na szczęście koni nie było, by było gorzej. Podszedłem do niego zaczynając go uspokajać. W końcu się uspokoił.
- Jutro z samego rana zrobimy to co zawsze - mruknąłem niezadowolony.
Raven?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.