Niby był poniedziałek, ale olałem szkołę. Jestem tu nowy i muszę pozwiedzać. Wstałem niechętnie z łóżka, szczerze w ogóle bym z niego nie wychodził ale cóż... Ogarnąłem poranną toaletę, zjadłem szybkie śniadanie i wyszedłem z pokoju. Sprawdziłem parę razy czy dobrze zamknąłem, po czym ruszyłem do sekretariatu by otrzymać plan akademii którego wczoraj nie dostałem. Zapukałem grzecznie i wszedłem. Opowiedziałem co chcę, kobieta która siedziała za biurkiem kazała mi chwilę poczekać. Po chwili do pokoju weszła jakaś brunetka. Czułem na sobie jej wzrok na co uśmiechnąłem się, przyzwyczaiłem się do zdziwionych spojrzeń. Nie zdziwiłbym się nawet gdyby nazwano mnie satanistą.
- Podoba ci się to co widzisz? - zapytałem mając na myśli siebie.
- Wiesz... Ścianom przydałoby się odnowienie. Poza tym raczej nie mam się do czego doczepić chociaż uważam, że wyposarzenie i kolorystyka są mdłe. - stwierdziła. No, nie powiem zmyliła mnie. Szybko jednak spoważniałem, prychnęła i wyminęła mnie. Po chwili dostałem od sekretarki wyczekany plan. Wyszedłem z pomieszczenia, poczekałem na korytarzu na brunetkę. Oparłem się o ścianę, krzyżując ręce, w końcu wyszła z pokoju.
- Skoro już zdobyłaś swoją jakże uroczą buźką drogę do biblioteki to mnie też tam weźmiesz po drodze- uśmiechnąłem się chytrze. Spojrzała na mnie i westchnęła.
- Wybacz. Mam ciekawsze rzeczy do zrobienia. - uśmiechnęła się sztucznie.
- Ranisz mnie... - powiedziałem teatralnie łapiąc się za serce.
- Mówi się trudno. - powiedziała i przyśpieszyła kroku. Postanowiłem dać sobie spokój z gonieniem jej, pewnie i tak niedługo się spotkamy. Postanowiłem pójść do swojego pokoju, w końcu wczoraj się dobrze nie rozpakowałem.
***
Wyszedłem z pokoju, szedłem przed siebie bez celu. Zauważyłem brunetkę którą spotkałem wcześniej w sekretariacie. Miała na sobie sweter, ogrodniczki i tenisówki z motywem flagi USA. Gdybym nie był takim ponurakiem, uznałbym że wygląda uroczo.
- Myślałaś, że mi uciekniesz? - uśmiechnąłem się chytrze. Westchnęła, zatrzymała się i odwróciła w moją stronę z miną "Ty tak serio Boże?"
- Mógłbyś dać mi spokój? - przewróciła oczami.
- Mógłbym... - powiedziałem poważnym tonem. - Ale mi się nie chcę
Zignorowała to, odwróciła się na pięcie i poszła przed siebie. Szybko ją dogoniłem, szedłem obok niej dotrzymując jej kroku.
- To... gdzie idziemy? - rozejrzałem się w około.
- Ja idę do biblioteki. - podkreśliła pierwsze słowo.
- Korekta, my idziemy. - uśmiechnąłem się perfidnie.
- Tak w ogóle jestem Andrew Biersack ale możesz mi mówić Andy - przedstawiłem się po paru minutach cichej drogi.
Raven? Wybacz tak trochę xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.