Gdy złożyłem papiery do akademii, nie spodziewałem się tego, że mnie przyjmą. Miałem średnie wyniki w nauce. Nie byłem debilem ale również nie byłem jakimś orłem. Ares mój ogier ciężko dostał się do pobliskiej stadniny, ze względu na swój charakter. Pewnego dnia kiedy wracałem do domu sprawdziłem swoją skrzynkę. Jak nigdy dostałem jakiś list. Wyjąłem go ze skrzynki i od razu zobaczyłem od kogo on jest. Na liście było wyraźnie napisane "Akademia Jazdy Konnej ". Od razu mój dzień stał się lepszy. Wszedłem do mieszkania i od razu zadzwoniłem do swojego brata mówiąc, że się dostałem. Wieczorem spakowałem swoje ubrania, oraz spakowałem Aresa. Następnego dnia z samego rana wyjechaliśmy, aby przed kolacja być na miejscu.
***
Zdziwiłem się bardzo gdy zjawiliśmy się przed akademią o godzinie 17. Myślałem że będziemy dopiero gdzieś po 19. Od razu wysiadłem z samochodu. Moim oczom ukazała się budowla w postaci zamku.
- No nieźle - powiedziałem pod nosem.
Gdy zobaczyłem, że jakiś facet chce otworzyć drzwi od przyczepy od razu go powstrzymałem.
- Proszę tego nie robić - powiedziałem, owy mężczyzna spojrzał na mnie lekko zdziwiony - Ares może zrobić krzywdę, jest dość wybuchowy - wyjaśniłem. - Czy może pan wzrokowo popilnować ja tylko pójdę do dyrekcji?
Mężczyzna się zgodził, a ja wszedłem do budynku. Od razu znalazłem biuro, nawet nie wiem jakim cudem. Zjawiając się przed drzwiami zapukałem. Usłyszałem ciche "proszę". Wszedłem do środka.
- Dzień Dobry Fabian Black - przedstawiłem się.
- Ach tak, czekaliśmy na pana - powiedział.
Dał mi plan lekcji, plan akademii, abym wszystko znalazł. Klucze do pokoju, oraz powiedział, gdzie mogę zamknąć Aresa. Wyszedłem z biura i od raz poszedłem na dwór. W aucie Zostawiłem to wszystko i wyprowadziłem Aresa z przyczepy.
- Spokojnie - powiedziałem do Aresa.
Pomyślałem, aby go wziąć na padok, żadnego konia tam nie było i tak zrobiłem. Po tym wrocilem do samochodu wziąłem swoje bagaże i papiery, które dostałem od dyrektora. Znalazłem swój pokoj i wszystkie rzeczy w nim Zostawiłem. Postanowiłem, że wrócę na padok. Gdy byłem już nie daleko Zauważyłem jak biało włosa dziewczyna zbliżała się niebezpieczne do Aresa.
- Stój, nie dotykaj go - krzyknąłem i zacząłem Do nich biec.
Dziewczyna nie posłuchała i zbliżała się co raz bardziej do konia, ten w końcu ją zauważył i zaczął rżeć i stawać dęba. W porę zjawiłem się między nimi. Uspokoiłem Aresa.
- Nie słyszałaś jak krzyczałem? - zapytałem zdenerwowany.
Ares patrzył na nią kontem oka, Widziałem to spojrzeniem, gdybym się odsunął już by ją kopnął. Zapiąłem mu uprząż i zacząłem wychodzić z nim z padoku.
- Zaczekaj! - krzyknęła za nami dziewczyna.
Lecz tym razem ja jej nie po słuchałem. Weszliśmy do stajni. Zauważyłem boks dla konia z dala od innych koni.
- Widzisz idealne miejsce dla ciebie - powiedziałem do Aresa.
Wprowadziłem go i Zamknąłem drzwi. Wyszedłem ze stajni i zobaczyłem dziewczynę.
- Masz szczęście, że nic ci nie zrobił - powiedziałem przewracając oczyma.
Rosalie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.