Kątem oka zauważyłam jak Sam przygląda mi się, uśmiechnęłam się pod nosem i dokończyłam robić nam śniadanie. Postanowiłam przeszkodzić Samowi gdy się ubierał, wtulając się w niego. Zjedliśmy śniadanie i doprowadziliśmy domek do porządku. Byłam cholernie rozczarowana tym że przerwa świąteczna się skończyła i trzeba wracać do nauki. Sam spakował walizki do auta, a ja usiadłam na swoje miejsce. Sam zasiadł za kierownicą i odpalił silnik. Niby dzień zapowiadał się wspaniale jednak w aucie rozbolała mnie głowa. Może coś z choroby lokomocyjnej? Nie, nigdy nie miałam. Nie wiem jak i kiedy ale zasnęłam, opierając się o szybę. Przez mgłę pamiętam jak Sam wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju. Po jakimś czasie obudziłam się, nie najlepiej się czułam. Głowę wręcz mi rozsadzało a do tego dołączył się ból gardła.
- Sammy? - wychrypiałam, odkaszlnęłam otulając się kocem. Chłopak siedział na kanapie i czytał jakąś książkę.
- Hmmm? - westchnął znad książki. Roześmiałam się, co spowodowało nagły atak kaszlu.
- Na pewno jesteś zdrowa? - zapytał, a w jego głosie wyczułam troskę?
Odłożył książkę i przysiadł się do mnie. Okrył mnie nieco lepiej kocykiem i podrzucił Wenus na łóżko którą szybko przytuliłam.
- Tak - z trudnością to wypowiedziałam, czułam ogromy ucisk w gardle. Sam wstał i poszedł na chwilę do kuchni. Wrócił z termometrem i podał mi go wręcz z grobową miną.
- Mówię że dobrze się czuje - chrypa i kaszel wciąż nie przestawały mnie męczyć. Brunet mierzył mnie wzrokiem, niepewnie wzięłam od niego termometr i zmierzyłam temperaturę.
- Czterdzieści stopni gorączki - spojrzał na mnie lekko przerażony.
- Co takiego? Niemożliwe - burknęłam. Sammy spojrzał na mnie zdziwiony.
- Masz cholernie wysoką gorączkę i nic sobie z tego nie robisz? - spytał zdziwiony. Całe życie polegałam tylko na sobie, nie chcę by ktoś się o mnie martwił. Nie odpowiedziałam, tylko odwróciłam wzrok na czekoladowego labradora.
- Wstawaj, jedziemy do szpitala - Sam wstał gwałtownie i zaczął ubierać buty.
- Nigdzie nie idę! Nic mi nie jest! - starałam się brzmieć głośno i stanowczo jednak przez ból gardła zabrzmiało to prawie jak szept.
- Co ty wyprawiasz Nicole? - spojrzał na mnie zdziwiony.
- Nie chcę byś się mną przejmował, poradzę sobie- szepnęłam tak by mnie słyszał. Stał chwilę bez słowa, usiadł obok i mocno mnie przytulił. Wtuliłam się w chłopaka i zaczęłam cicho szlochać.
- Przepraszam - wychrypiałam, odrywając się od chłopaka.
- Nie szkodzi, ale teraz wstawaj okey? - uśmiechnął się. Otarłam ostatnią łzę, pokiwałam twierdząco głową. Wstałam i zaczęłam ubierać buty. Przy zakładaniu kurtki pomógł mi Sam, przez gorączkę ledwo mogłam ustać na nogach. Upierałam się że dam radę dojść do auta, ten jednak to zignorował. Wziął mnie na ręce i zaniósł do auta.
Sam? XDD zjebałam to?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.