wtorek, 9 stycznia 2018

Od Ricka cd. Viktorii

- Mam swoje sposoby. - powiedziała tajemniczym tonem, stając na palcach. Auta powoli ruszały. Pożegnaliśmy się z Natalią i wsiedliśmy do auta. Dochodziła 17, czyli staliśmy dobre dwie godziny.  Wróciliśmy do akademii, obładowani zakupami. Rosalie otworzyła nam drzwi i wręcz wyrwała mi pizze z rąk. Chciałem ją za to wręcz zamordować.
- Dłużej się nie dało? - roześmiała się. Odłożyliśmy resztę zakupów na podłogę i zasiedliśmy do jedzenia. Sam nie wiem ile zjadłem kawałków ale było ich w chuj dużo. Po skończonym posiłku, wróciliśmy do dekorowania pierników. Ros zrobiła lukier, a my z Viktorią bawiliśmy się pisakami do ozdabiania. Większość pierników była wręcz na odwal ozdobiona lukrem i posypką.
Czas mijał, a my dalej bawiliśmy się piernikami. Koło pierwszej, wszyscy padaliśmy na twarz, ale naszło nas na zrobienie uli. Mieliśmy potrzebne składniki, więc wzięliśmy się do roboty. Foremki znalazły się w moim pokoju, było ich nieco ponad dwadzieścia, pożyczyliśmy kilkanaście z kuchni. Kucharki niechętnie nam je dały, i kazały obiecać że oddamy je zaraz po zrobieniu uli. Zrobiliśmy masę i zaczęliśmy męczyć się z ciastkami. Kolejne dwie godziny lepiliśmy ule. Potem wypełniliśmy je nadzieniem i zamknęliśmy spody andrutami.
Ros zasnęła jako pierwsza w sumie się nie dziwiłem zawsze uwielbiała spać do późna, z Viktorią jeszcze siedzieliśmy i tłumiliśmy głupawkę. Położyłam się na prowizorycznym łóżku, szczerząc się radośnie.
- A nie za wesoło Ci? - roześmiałem się, wskazując na Rosalie, która wierciła się na łóżku. Momentalnie Viktoria ucichła. Nie wiem sam co mnie rozśmieszyło ale zacząłem się śmiać jak opętany.
-Zamknij się i daj mi spać- mruknęła Ros rzucając we mnie poduszką. Nie spodziewałem się ciosu, więc po chwili leżałem jak długi na ziemi powstrzymując śmiech. Viktoria także zaczęła lekko chichotać. Po chwili jednak nam przeszło, na szczęście.
-Z czego w ogóle się tak śmiałeś?- zapytała Torii. Wzruszyłem ramionami wypuszczając resztki śmiechu. Spojrzałem na zegarek, było już sporo po północy.
-Ej jest już wigilia?- zapytałem dla pewności. Dziewczyna kiwnęła głową. Zrzuciłem szybkie "zaraz wracam" w odmętach kuchni znalazłem pluszaka. Wziąłem go i wróciłem z nim do dziewczyny.
-A to nie przypadkiem dla Rosalie?- mruknęła widząc co trzymam.
-Dla ciebie. Wesołych świąt- wyszczerzyłem się podając jej pluszaka.


Viktoria? .-. ta wena poszła w chuj daleki las





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.