piątek, 19 stycznia 2018

Od Nicole cd. Sama

Sam jak gdyby nigdy nic, wstał i rzucił mi drugą kołdrę. Zamordowałam go wzrokiem i opatuliłam się nią, przyciągając do siebie Wenus. Brunet położył się po drugiej stronie łóżka, odwróciłam się do niego po czym wtuliłam się.
- To nie moja wina, że świeciła nie tym co trzeba przede mną. Nawet o tym nie myślałem - powiedział przepraszająco. Poczułam lekką ulgę, słysząc jak szczerze to powiedział. Odpowiedziałam krótkim "mhm" przysypiając prawie.
- Dobranoc Cynamonku - Cynamonku? Zabrzmiało to bardzo uroczo, uśmiechnęłam się w duchu i szybko zasnęłam.

***

Wstałam dość wcześnie z czego byłam zadowolona, bo mogłam przygotować śniadanie dla Sama. Łosiek wyglądał cudnie jak spał, pocałowałam go lekko w czoło. Przebrałam się w coś bardziej "dziennego" i lekkim krokiem poszłam do kuchni.  Wenus zlazła z łóżka i plątała mi się pod nogami. Zaczęłam robić naleśniki i kakao, psina przeszkadzała mi jak mogła. Przestała dopiero gdy podzieliłam się z nią jednym z naleśników, po czym wróciła do sąsiedniego pokoju. Po jakimś czasie usłyszałam kroki za plecami, odwróciłam się z uśmiechem. Położyłam dwa kubki na stoliku, zaraz obok znalazły się też talerze.
Przy śniadaniu nie rozmawialiśmy o niczym produktywnym. Chłopak odniósł talerze do zlewu, tylko jak się odwrócił wpiłam się w jego usta. Pociągnęłam go za bluzkę, zmuszając do pozostania przy mnie.
- Już Ci przeszło? - roześmiał się.
- Uznajmy. Ale w większości dlatego, że Cię kocham. - przerwałam na chwilę, ponownie wpijając się w jego usta. - I zajebiście całujesz. - dodałam z uśmiechem. Tym razem to on "przejął inicjatywę". Wenus plątała się przy moich nogach, żądając naszego zainteresowania. Tylko ją odepchnęłam nogą, dając do zrozumienia że nie teraz.
- A podobno miałem "na nic nie liczyć". - zaśmiał się, lądując na łóżku bez koszulki, siedziałam na nim okrakiem. Zaśmiałam się i zręcznie odpięłam pasek od jego spodni. Przerwałam, przypominając sobie o napojach które przygotowałam. Wypiliśmy dość szybko kakao, zauważyłam że Sam wziął jakieś leki. Spojrzałam na niego podejrzliwie, jest na coś chory?
- Na co to? - zapytałam. Zabrał jedną tabletkę, odebrałam mu pudełko z lekarstwami. Chłopak szybko połknął tabletkę.
- Alergie. - odparł. Wstałam i podniosłam skórzany pasek. Chłopak patrzył na mnie podejrzliwie, wyglądał nawet na wystraszonego.
- Co się cykasz, Łośku? - roześmiałam się i odrzuciłam go na bok. Odetchnął z ulgą, jednocześnie opierając się o ścianę. Nie minęła chwila a znów stanęłam obok Sama.
- Coś ty dodała do tych naleśników? - powiedział z wręcz udawanym przerażeniem. - W sumie, dodawaj to częściej.
Nie minęła chwila a już "leżałam" na blacie. Sam klęczał przede mną i całował mnie. Wszystko dobrze się zapowiadało, gdyby nie dzwonek telefonu. Brunet nie pozwalał mi wstać i odebrać połączenie. Skarciłam go wzrokiem, zaklął pod nosem i pomógł mi wstać. Okazało się że to moja mama dzwoni dopytać się czy żyję. Ledwo co z nią rozmawiałam, bo Sam postanowił się odegrać i przeszkadzał mi w rozmowie, całując mnie po szyi. W końcu kopnęłam go lekko w kolano i jak gdyby nigdy nic kontynuowałam rozmowę. Spalił mnie wzrokiem i zaczął się bawić z Wenus. W końcu mama dała mi spokój i rozłączyła się. Patrzyłam zadowolona jak chłopak bawi się z psiną, dopóki nie ugryzła go w chorą rękę. Wręcz krzyknął znane mi tak "cholera" i złapał się za bolące miejsce. Skarciłam Wenus i podeszłam do Łośka.
- Bardzo cię boli? - spytałam z troską.
- Bywało gorzej - wymusił uśmiech. Jak na dłoni było widać że cierpi.
- Do łóżka, ale już - powiedziałam, wstając i szukając jakiś leków przeciwbólowych dla Sama. Przewrócił oczami, nawet nie ruszając się z miejsca.
- Do łóżka leżeć! - powtórzyłam głośniej.
- A co ja pies jestem? - spalił mnie wzrokiem.
- A żebyś wiedział - pokazałam mu język. Zrozumiał że dalsza dyskusja nie ma sensu, posłusznie poszedł do łóżka. Szybko znalazłam jakieś leki i dałam brunetowi do połknięcia po czym usiadłam na parapecie wpatrując się w śnieg za oknem. Miałam ochotę ulepić bałwana, porzucać się śnieżkami albo nawet zjeżdżać na sankach.




Sam? xD nie maaaa, nie dla psa kiełbasa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.