~~~
Po uszykowaniu się otworzyłem drzwi wypuszczając tym samym Desmond'a na korytarz. Nie chciałbym, aby ten bałwan zlał się na dywan, gdyż później bym tego nie doprał. Mocz lisów tak strasznie śmierdzi, Boże dlaczego? Wyszliśmy przed budynek i ruszyliśmy w stronę budynku, w którym odbywały się wszystkie lekcje. Szczerze mówiąc, nie byłem zachwycony faktem, iż wracam do nauki. Zdecydowanie lepiej czułem się, siedząc całymi dniami w swoim pokoju i wysłuchując narzekań ojca... no może trochę przesadziłem. W każdym razie, komu sprawia przyjemność wieczne notowanie czegoś i zapamiętywanie na sprawdzian? Zdecydowanie wolę sam posiedzieć przy książkach, wtedy przynajmniej coś zrozumiem. Z moich ust wydobyła się chmurka pary, uroczy widok. Jak widać, zima zbliżała się do nas wielkimi krokami... A może my do niej? Never mind. Cały ten świąteczny nastrój mnie trochę przytłaczał, mimo iż u mnie w domu, mama starała się przyrządzić najlepsze święta na świcie, nigdy jej się to nie udawało. Zazwyczaj ojciec wracał do domu pijany i od razu szedł spać. Niestety takie jest życie i trzeba dawać radę, prawda? W każdym razie, święta w akademii zapewne będą z wielkim rozmachem, a dla mnie moglibyśmy nawet usiąść razem przy kominku i posłuchać kolęd. Mogę się spodziewać najgorszego, wielka kolacja, prezenty wysypujące się z szafy dyrektorki, dekoracje, dekoracje i jeszcze raz dekoracje. Najwidoczniej tak normalni ludzie obchodzą święta. Rozejrzałem się po okolicy, lecz nigdzie nie zobaczyłem lisa. Gdzie ten mały chuj się znowu schował? Ruszyłem w stronę bramy akademii, może chciał uciec? Przeszedłem obok budynku z recepcją i już miałem zacząć biec, żeby tylko Des nie wpadł pod jakiś samochód, lecz drogę zagrodziła mi jakaś brunetka.
-Ej, nie masz może zapalniczki? - Zapytała. Wbiłem w nią swój pusty wzrok, lecz widocznie ona się tym przejęła. -Tak przy okazji, Maeve. - Wyciągnęła rękę w moją stronę.
Nie przywykłem do nawiązywania nowych znajomości, więc szczerze mówiąc, nie wiedziałem, jak mam się zachować. Po dłuższej chwili uścisnęłam rękę dziewczyny, gdy zauważyłem, że w naszą stronę biegnie Des. Od razu się rozluźniłem i wróciłem wzrokiem do brunetki. Zacząłem grzebać ręką w kieszeniach, do momentu, w którym znalazłem upragniony przez dziewczynę przedmiot. Nie palę, ale już tyle razy byłem o to pytany, że zaczął nosić ją automatycznie. Podałem dziewczynie czerwoną zapalniczkę, którą zaraz otrzymałem z powrotem, gdy brązowooka odpaliła "trutkę".
-A więc... jak masz na imię? - Zadała pytanie.
Chyba naprawdę ta wiadomość jest jej niezbędna do szczęścia. Podniosłem lisa, który stał przy nogach dziewczyny, obróciłem się na pięcie i ruszyłem w stronę stajni, gestem ręki prosząc dziewczynę, aby za mną poszła.
-Lis? Boże święty na kogo ja trafiłam? - Marudziła przez chwilę, lecz ruszyła w końcu za mną.
~~~
Weszliśmy do stajni, a ja postawiłem Desmond'a na ziemi. Zwierz szybko się ulotnił, lecz nie przejmowałem się tym zbytnio, wróci... jak zgłodnieje. Podszedłem do boksu Revela i wskazałem na tabliczkę z napisem "Regem de Revel", następnie zjechałem palcem trochę niżej i wskazałem dziewczynie trochę mniejszy napis "Quil Holloway".
-Quil? Oryginalnie. - Stwierdziła po chwili.
Maeve?
Masz jakieś pomysły? XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.