sobota, 3 listopada 2018

Od Matthewa cd. Grace

***
Obeszliśmy już praktycznie wszystkie place, postanowiliśmy pójść na pastwiska. Przeskoczyliśmy przez płot, który dzielił drogę od pastwisk i usiedliśmy na trawie pod dość sporym drzewem.
-Nie sądziłam, że zdołam tu kogoś poznać. - Powiedziała, wzdychając cicho.
-Nie przesadzaj, zawsze trafi się ktoś, kto będzie chciał z Tobą pogadać, na przykład ja. - Odpowiedziałem, lekko uśmiechając się do dziewczyny. Ta w sekundę się zarumieniła i starała ukryć rumieniec.
-A no właśnie, to moje gnomy. - Powiedziała.
-Jak mają na imię?
-Klaczka arabska to Voljeni, a ten walijski karzełek to More.
-Oryginalnie. - spojrzałem na dziewczynę, a ta natychmiast odwróciła wzrok. Chwyciła swoje ukulele i zaczęła grać bliżej mi nie znaną melodię. Po chwili zaczęła pośpiewywać cicho, co parę słów robiąc pauzę. Właściwie chyba już całkowicie zapomniała o całym bożym świecie.
Dopiero teraz miałem okazję dokładnie przyjrzeć się dziewczynie. Była nie wysoka, szczupła a wręczy wydawała się krucha. Jasny blady odcień skóry idealnie pasował do jej niebieskich oczu.
Dziewczyna nagle przerwała śpiewanie, spojrzała na mnie przepraszająco i spaliła buraka.
- To może pójdziemy na tę kawę... heh... co ty na to? - spytała dziewczyna.
- Chętnie. - uśmiechnąłem się. Oboje wstaliśmy, skrzętnie otrzepaliśmy się z liści po czym ruszyliśmy w stronę budynku akademii, gdzie znajdowała się kawiarnia. Zgrabnie przeskoczyłem przez płot, po czym zaczekałem chwilę aż dziewczyna zrobi to samo. Zahaczyła jednak nogą o deskę i o mało się nie wywróciła. Grace spaliła się rumieńcem i odwróciła wzrok.
- Nic ci nie jest? - starałem się powstrzymać od śmiechu. Dziewczyna pokiwała głową, mocniej ścisnęła swój instrument po czym poszła w stronę akademii. Szybko ruszyłem za nią, by jej nie zgubić.
high angle photo of two green mugs filled with coffeeByliśmy już w środku kawiarni, praktycznie oprócz nas i pracowników nie było tu nikogo. Było tu dość ładnie i przytulnie. Zajęliśmy jakieś pufy przy oknie i małym stoliczku.
Po chwili podeszła do nas kelnerka i zamówiliśmy sobie po kawie. Czekanie na napoje zajęliśmy niezręczną ciszą, w końcu jednak kelnerka przyszła. Napiłem się łyka mojego Caffé macchiato, było wręcz wyśmienite. Po cichu popijaliśmy swoje kawy, gdy wyczułem na sobie wzrok brunetki.
- No co? - spojrzałem na nią zmieszany, a ona od razu się zarumieniła.
- Nic takiego. - odchrząknęła, starając się zasłonić włosami swoje rumieńce. Uniosłem brew, lekko się uśmiechając.
- Oglądałam tatuaże. - wzruszyła ramionami.
- I co sądzisz o nich? -



Grace? Nie wiedziałam co zrobić z końcem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.