FUUUUCK MY LIFE OUOUIUOUUO NIE MAM ZA KIJA POMYSŁU NA TO OPOOOOO :))))))))))))))))))) FUUUUUUUUUUCK MY LIFEEE YOOOU
Chłopak również się rozejrzał. Galeria była ogromna!
- Od pierwszego lepszego sklepu możemy. - wskazał na jakiś sklep odzieżowy. Z radością przystałam na propozycję. Weszliśmy, dużo nastolatek jak i dorosłych kobiet się tu zaopatrzało. Rick założył różowy kapelusz i zrobił słynnego Moon Walka. Zaczęłam się śmiać, przyglądając się chłopakowi. Założyłem różowy kapelusz i zrobiłem słynnego Moon Walka.
- Do twarzy ci. - wyrzuciłam, pomiędzy salwami śmiechu.
- Mam pomysł! - powiedziałam, gdy udało mi się opanować śmiech. Uśmiechnęłam się szatańsko, przyglądając się Rickowi, który się nieco opanował. Chłopak stanął i podniósł brwi. Znalazłam kilka bluzek, pasujących rozmiarem na chłopaka, przynajmniej tak mi się wydawało. Wrzuciłam mu je na ręce i kazałam mu się ubrać. Nawet ich nie przeglądał. Usiadłam na pufie i czekałam aż wyjdzie.
- VIKTORIA! ZABIJE CIĘ! - usłyszałam jego głos, chłopak pomimo wściekłości, dusił się ze śmiechu. Odsłonił zasłonę i zmierzył mnie wzrokiem. - Serio? "Moje słoneczko"? - obrzucił mnie wściekłym spojrzeniem. Wzruszyłam tylko ramionami, wyszliśmy z tego sklepu nie kupując niczego. Jakimś cudem, była tu cukiernia. Pociągnęłam chłopaka za rękaw i wskazałam mu ciasto marchewkowe. Roześmiał się, ale zgodził się. Kupiłam dwa duże kawałki i podałam mu jeden na talerzyku. Usiedliśmy przy stoliku i śmiejąc się jak przygłupy, zjedliśmy wypiek. Wyrzuciłam śmieci i wyszłam z cukierenki, Rick zaraz do mnie dołączył.
- Może chodźmy po tą pizze? - zaproponował, ale zaraz potem zmienił zdanie, widząc wielki sklep, niebo dla pranksterów. Weszliśmy, całkowicie pochłonięci odwalaniem głupot. Po dobrych dwudziestu minutach oglądania wszystkiego co możliwe w tym sklepie, kupiliśmy duuużo brokatu i konfetti. Ale więcej brokatu. Zwłaszcza różowego. Kolejnym miejscem, jakie odwiedziliśmy był sklep spożywczy. Znalazłam żele do ozdabiania pierników, barwniki, lukier i wszystko co mogło się przydać. Wyszłam z zapakowaną reklamówką, nie obyło się bez kilku "dodatków" jakim był popcorn, napoje gazowane czy żelki. Z uśmiechem wróciłam do Ricka, który strzelił facepalma wolną ręką.
- Zbankrutujemy. - burknął, pomimo tego że się uśmiechał, w jego głosie rozbrzmiała nuta irytacji. - Chodź po pizzę i wracamy. - grzecznie poszłam z nim do pizzerii. Z jednej pizzy wyszły trzy. Ludzie patrzyli na nas jak na idiotów, miałam to gdzieś. Wróciliśmy do auta i wrzuciliśmy wszystko na tylne siedzenie. Wsiadłam na miejsce kierowcy i zaczekałam aż Rick zapnie pasy. Zrobił to, chodź z niechęcią. Włączyłam radio i wyjechałam z parkingu. Zaklęłam, gdy na naszej trasie był ponad trzykilometrowy korek. Jakiś gościu wjechał pod tira, z tego co mówili inni kierowcy. Wiele osób wysiadało i czekało, opóźnienia miały trwać nawet godzinę. Zrobiłam to samo. Starszy mężczyzna, zapewne już po czterdziestce, zagaił rozmowę. Rick niechętnie odpowiadał, ja zaś powstrzymywałam się od sarkazmu.
- Jeździcie konno? - zapytał, widząc moją kurtkę, niedbale rzuconą na siedzeniu. No tak, logo Dressage Academy było raczej widoczne. Odparliśmy twierdząco. Na twarzy mężczyzny zawitał uśmiech. - Ja też, moi drodzy. Właśnie wracam z córką z kilkudniowych zawodów. - powiedział z dumą. Jak na złość, zza przyczepy wyszła szczupła brunetka, z idealnie spiętymi włosami, makijażem któremu zazdrościłaby każda modnisia i telefonem w ręku.
- Natalia, poznaj proszę Viktorię i Ricka. - przedstawił nas. Dziewczyna zerknęła na naszą dwójkę z ignorancją. Chłopak najwidoczniej nie miał zamiaru na rozmowę, postanowiłam jakoś ratować nas z tej nieznośnej ciszy.
- Na kim startowałaś? - zapytałam, siląc się na ciepły ton i uśmiech. Natalia popatrzyła na nas z ignorancją, no tak, bo pewnie byliśmy "tej niższej kategorii". Zignorowałam to i czekałam na jej odpowiedź.
- Caviar. - burknęła, jakby z ignorancją, chociaż w jej głosie rozbrzmiała nutka dumy. - Trzy razy pierwsze miejsce w kategorii juniorów. - wyprostowała się, jakby czekała na oklaski. Pokiwałam głową. Kojarzyłam ją z zawodów.
- Gratuluję wygranej. - powiedziałam, już chłodniej. Po piętnastu minutach rozmowy zaczynała mnie jeszcze bardziej irytować. Przechwalała się, po kim to jej Caviar i inne konie nie są! Jakie drogie konie jej ojciec jej kupuje, a ciuchy tylko markowe, najlepiej sprowadzane. Rick przewracał oczami i spoglądał na mnie morderczo. Rzuciłam mu przepraszające spojrzenie i czekałam aż skończy pierniczyć o swoich nowych koniach i ogłowiu wysadzanym kryształkami, specjalnie na jej życzenie. Pragnęłam przywalić jej w ten wytapetowany ryj i uciszyć ją na chwilę.
- A ty, startujesz coś? - zapytała, trzepocząc rzęsami.
- Tak. Skoki i ujeżdżenie. North Wish, częściej przedstawiam ją jako Życzenie Północy. - powiedziałam, specjalnie rozwijając moją wypowiedź. Źrenice Natalii się rozszerzyły.
- Przecież ja z tobą konkurowałam! - wykrzyknęła. Przewróciłam oczami i cicho poprosiłam Ricka o pomoc.
Riszu? B)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.