niedziela, 10 grudnia 2017

od Sama cd. Nicole.

Dziewczyna jechała stępem. Zrozumiała dlaczego odsunąłem się z Noctim od jej konia.
- To długa historia...- zaśmiała się, troszkę nerwowo.
- Ja mam czas. - wzruszyłem ramionami. Miałem czas, dziewczyna wydawała się pozytywną osobą.
- Ech... No dobra .- Westchnęła. Przez chwilę słychać było tylko stukot kopyt naszych koni, nic więcej. Nicole wlepiła wzrok w grzywę swojego konia. - A więc zacznijmy od tego że pochodzę z cholernie bogatej rodziny. Miałam wręcz perfekcyjne oceny. Dostałam szansę na stypendium w Oxfordzie. Jednak im odmówiłam. Mój brat także interesował się końmi i zaraził mnie tym. Wolałam jechać właśnie tutaj. Więc powiedziałam im że jadę do Oxfordu. Dzisiaj rano, mój tata jakoś dowiedział się że go okłamałam. - Popatrzyłem na nią, nie wiedzieć co powiedzieć. To co chciałem, chyba będzie zbyt bezpośrednie. Nie zdziwiłem się, wyglądała na bogatą. Ale jako jedna z nielicznych nie lubiła się tym dzielić.
- I cię uderzył? - przerwałem dziewczynie, przypominając sobie siniaka na jej skroni. Popatrzyła na mnie zdziwiona, chyba nie wierzyła w to co właśnie powiedziałem.
- Widziałeś? - Wydusiła sucho. Pokiwałem twierdząco głową. Zapanowała cisza. Martwiłem się o dziewczynę. Może to nie był pierwszy raz, jak ją uderzył? Nawet jeśli, nie mogłem zrobić nic więcej niż po prostu być i ją wspierać.
- A ty? - Wybudziła mnie z zamyślenia i dziwnego monologu w myślach. Uśmiechała się, jak gdyby nic się nie stało. Aż dziwnie. Uśmiechnąłem się lekko, to naprawdę będzie śmieszne.
- Aż tak bardzo chcesz? - zapytałem, podnosząc brwi. Nicole pokiwała głową. - Miałem 6 lat, jak pierwszy raz jeździłem konno. To była bardziej oprowadzanka na jakimś festynie czy coś, ale wystarczyło. Do 17 jeździłem z tatą i Dean'em po Stanach, zmieniałem szkołę. Potem wylądowałem w Stanford. Nie moje klimaty. - wzruszyłem ramionami - Udało mi się kupić konia i przyjechać tu. Ten szczur jest nie do ogarnięcia. - poklepałem Noctisa po szyi, postawił uszy i wyciągnął krok. Nicole pokiwała głową i zagalopowała, z dozą niepewności zrobiłem to samo. O dziwo, Orantes ładnie przeszedł do galopu i nie brykał. Poklepałem go i podjechałem do dziewczyny, zwolniliśmy do stępa. Niewielkie płatki śniegu osiadały na włosach Colli, grzywach koni i śniegu, pokrywającym krajobraz.
- Ładnie wyglądasz. - powiedziałem z uśmiechem, wskazując jej włosy. - pasuje ci to.
- Dzięki. - odparła, spuszczając wzrok i rumieniąc się lekko. Chciała coś dodać, ale szybko zmieniła zdanie. Dojechaliśmy do przeszkody crossowej, dziewczyna zawróciła i przeskoczyła łagodnie przeszkodę. Gwizdnąłem cicho i również zagalopowałem. Orantes zmienił nogę i wyskoczył do góry, lądując za przeszkodą. Poklepałem go i przeszedłem do kłusu. Koń wyrywał się do przodu, ale zaraz mu przeszło.

- Dobra technika. - pochwaliłem dziewczynę. Jechaliśmy w milczeniu, naszym oczom ukazało się jezioro, które odbijało wschodzący księżyc. Zatrzymaliśmy konie i staliśmy chwilę. Napawałem się ciszą, której często mi brakowało. Nawet Noctis stał spokojnie. Szum wody i niewielkie powiewy wiatru robiły wrażenie. Drzewa szeptały między sobą tajemnice, które tylko im były znane. Powtarzały je krzewom i ptakom, a potem leśnym zwierzętom. Skręciliśmy w lewo, wciąż widząc jezioro, ale powoli wracając do akademii. Na usta cisnęło mi się dużo pytań, ale nie chciałem ich zadawać. Nie mogłem ich zadać. Westchnąłem cicho. Nicole milczała, wpatrywała się w swoje dłonie, zaciśnięte kurczowo na wodzach. Dziewczyna podniosła wzrok i ze słabym uśmiechem zwróciła się do mnie.
- Sam? - odwróciłem się do niej.
- Tak mnie zwą. - odparłem żartobliwie, roześmiała się.
- Kiedy zauważyłeś...? - zapytała, domyśliłem się  o co jej chodzi.
- Od razu. Nie chciałem Ci mówić... - burknąłem, nieco speszony.



-----------

Colli? <.<

RAM IS EVRYŁER

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.