***
Obudziłam się całkowicie wyspana. Było coś koło ósmej rano. Troszkę się speszyłam że nie ma Sama obok mnie, pomyślałam że wstał wcześniej. Przeszukałam wszystkie pokoje i nie było go nigdzie. Pewnie wyszedł gdzieś na chwilę. Usiadłam na łóżku i na stoliku nocnym znalazłam kartkę. Autorem był Sam, jednak jego treść trochę mnie zezłościła? Tak, ujmę to w ten sposób.
Czemu poszedł sam szukać koni? Mówił że rano poszukamy ich razem a tym czasem on po prostu po nie poszedł. Zadzwoniłam do niego z trzy razy, jednak nie odbierał. Zastanawiałam się ile czasu go nie ma. W międzyczasie postanowiłam wziąć szybki, prysznic. Może się nie pogniewa. Kiedy miałam wychodzić już z kabiny usłyszałam dzwonek swojego telefonu. Szybko wyszłam z łazienki niechlujnie zarzucając na siebie ręcznik i mając nadzieję że Sam nagle nie wparuje bo wtedy totalnie bym się spaliła ze wstydu. Odebrałam telefon nawet nie sprawdzając kto dzwoni.
-Sam?- spytałam z nadzieją w głosie że to on.
-Jaki Sam? Kto to jest?- usłyszałam znajomy męski głos, który tak dobrze pamiętam od osiemnastu lat.
-Tato? Po co dzwonisz, nie mam z tobą nic do omówienia
-Masz natychmiast wracać do domu! Ale już!
-Jakbyś nie wiedział niedawno skończyłam osiemnaście lat i możesz mnie łaskawie w dupę pocałować, nigdzie nie wracam!
-Nie odzywaj się tak do mnie! Wracasz i to zaraz!
-Takim gadaniem to wiesz co możesz mi zrobić? Nic!
-W takim razie jadę po ciebie! Teraz
-Nie możesz tak! Halo? Tato!- rozłączył się. Byłam już totalnie wściekła, najpierw Sam, teraz on. Dokończyłam prysznic, po czum ubrałam się i jeszcze z parę razy próbowałam się do niego dodzwonić.
***
Przestałam w końcu wydzwaniać do Sama, zrozumiałam że to nie ma zbytnio sensu. Postanowiłam przejść się na spacer, założyłam swoją skórzaną kurtkę i szare trapery w których przyszłam. Wyszłam z jego pokoju, dokładnie zamykając drzwi. Wyszłam na plac i zobaczyłam Sama który stał sobie jak niby nigdy nic z Demensem i Noctisem. Byłam szczęśliwa że nic mu nie jest i że znalazł konie ale naprawdę nie mógł oddzwonić? Ani chociaż jakoś powiadomić że już jest?
Podeszłam do Sama śpiesznym krokiem.
-Sam!- krzyknęłam- Martwiłam się!
-Ty w ogóle masz pojęcie ile do ciebie wydzwaniałam?! Mogłeś łaskawie oddzwonić!- wydarłam się na niego, miejąc po prostu resztę świata w dupie.
-Przepraszam, po prostu się martwiłam...- mruknęłam gdy trochę się uspokoiłam.
-Nie szkodzi, miałaś prawo- uśmiechnął się lekko Sam. Odwzajemniłam go po czym wzięłam swojego konia i odprowadziliśmy konie do stajni.
Chwilę zostałam w boksie Demensa. Chciałam się z nim "porozumieć". Kiedyś robił tak mój brat.
-Byłeś kiedyś taki spokojny... Co się stało?- spytałam, w odpowiedzi koń zniżył łeb i podszedł bliżej mnie. Pogłaskałam go po chrapach.
-Nie zmieniaj się... Takim cię kocham- pocałowałam konia w chrapy, po czym wyszłam z jego boksu. Sam stał patrząc na mnie bez słowa. Wyszliśmy ze stajni jakby nie mając za bardzo co robić. Oparliśmy się o płot.
-Jutro święta- zagadał Sam. Kompletnie o nich zapomniałam!
-Cholera...- burknęłam.
-Hm?
-Kompletnie zapomniałam, nie kupiłam nic. Nawet prezentów. Ale i tak nie mam komu dać, zresztą pewnie nic bym nie dostała- westchnęłam.
Sam? Wybacz końcówkę Demo zjadł mi wenę xDD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.